Tolerancja partyjna

„Ja to się cieszę byle czym” – śpiewał Wojciech Skowroński. „Byle co go cieszy” – potwierdzał chór żeński. A teraz, dzięki p. Łasiczce okazało się, że nie tylko Wojciecha Skowrońskiego cieszy byle co. Bo byle co raduje zarówno p. Głogowskiego jak i p. Chlastę. To tłumaczy, dlaczego w programach EKG bardzo dogłębnie tłumaczona jest potrzeba przedłużenia czasu pracy, a ani słowem nie wspomina się skąd się na emerytury wezmą pieniądze.

Obaj redaktorzy uważają, że jeśli rząd postanowił wybudować osiedle, wydał dwa razy tyle niż zakładał, postawił wiatę i ze względu na kryzys na tym poprzestał, to powinniśmy się cieszyć. Bo przecież wiata stoi, chociaż reszta leży. Radość, wymuszony optymizm, przesłania smutną prawdę, że to nie jest normalne, gdy budżetowe pieniądze są wydawane bez sensu i bez żadnej kontroli, a nikt za niegospodarność nie ponosi odpowiedzialności.

Po sądach ciągani są ci, którzy coś gdzieś kiedyś sprzedali za tyle, ile kupujący skłonny był zapłacić, a nie za tyle ile skarżącemu wydawało się, że można było wziąć. Zaś ci, którzy szastają publicznym groszem, nie egzekwują umów tolerując rosnące wydatki, przymykają oczy na fuszerki i niedoróbki, pozostają na stanowiskach. Sytuacja jako żywo przypomina tę z końca lat siedemdziesiątych, gdy za pożyczone pieniądze bez żadnego planu, ładu i składu inwestowano, bo nawet nie budowano, na potęgę, bez oglądania się na koszty, w obiekty w przeważającej mierze zbędne, niepotrzebne lub bezużyteczne. Państwo z tych inwestycji nie odnosiło żadnych korzyści, za to długi rosły, rosły, rosły.

Komuniści lubili przechwalać się swoimi „sukcesami”, wskazywać palcem co wybudowali, co osiągnęli, że gdyby nie oni, to… Złośliwi dodawali, że zbudowalibyśmy to samo trzy razy szybciej i cztery razy taniej. Minęło 20 lat od zmiany ustrojowej i mamy nie tylko identyczną propagandę, ale i identyczną gospodarność. Władza nie chwali się tym, co wybudowała, ale ile miliardów unijnych dotacji „zaabsorbowała”. Im więcej, tym lepiej. Na co poszły te pieniądze? Nieważne. Zostały wydane i tylko to się liczy. A redaktor programu gospodarczego cieszy się, że zamiast zbudować 100 km autostrady zbudowaliśmy za tę samą cenę 10. Cieszy się, że stoi i kurzy się najdroższy na świecie jednorazowy stadion rodowy. A my znowu, jak za dawnych lat, widzimy polityków z pompą otwierających obiekty, które – gdy tylko ekipy telewizyjne znikną za zakrętem – są zamykanie i poprawiane, remontowane, czy budowane dalej.

Niedługo wyschnie rzeka pieniędzy płynąca z Unii. Wtedy dopiero okaże się, że to, o czym w EKG konsekwentnie milczano, nie chcąc psuć wizerunku rządowi, to prawdziwy problem. Bo ten rząd, jak rząd Gierka, nie inwestuje w naukę, przemysł precyzyjny, innowacyjność, niczego nie reformuje, tylko doraźnie łata, a częściej psuje, utrzymując się przy władzy tylko dzięki kredytom. I licząc na profity z kopalin. Za Gierka było to „czarne złoto”, czyli węgiel, teraz Tusk ma nadzieję na gaz łupkowy. Zdziwienie budzi, że redaktor programu ekonomicznego cieszy się z „tego co zbudowano”, zamiast bić na każdym kroku na alarm, że jeśli ten – jak mawiał tow. Grudzień – trynd się utrzyma i będziemy nadal budować drożej i gorzej, to po pierwsze zbudujemy mniej, a po drugie szybko znajdziemy się na dnie. I podzielimy los Grecji.

Dziś studenci opracowują urządzenie do satelity, a jutro, już jako uczeni, będą wykładać na renomowanych uczelniach światowych. Bo w polskich dla takich ludzi nie ma miejsca….

Dodaj komentarz