Przepraszam

W zasadzie nie powinienem sam się kajać, bo samokrytyka nie jest na topie, ale nikt nie chciał się podjąć. A sprawa jest pilna i paląca, albowiem nie może być tak, żeby byle obywatel mówił i pisał co chce, myślał co myśli i na dodatek tak uważał oraz posiadał określone, czyli głównie niesłuszne, poglądy.

Modelowy tok postępowania wygląda następująco – inkryminowana audycja znika, przeprosiny za nią pojawiają się, a o co chodzi można dowiedzieć się choćby z Faktu. Żeby więc być w zgodzie z obowiązującymi trendami powinienem przeprosić za swoich rodziców. Bo to przecież niefrasobliwość dorosłych bądź co bądź osób sprawiła, że od początku ciągnie się za mną odium grzechu, którego nie zmyła ani komunia, ani komuna. Z modelu wynika wszakże wiązanie przeprosin z usuwaniem wszelkich śladów po grzechu, co wielce komplikuje sytuację. Dodatkowo zmusza do opierania się na relacjach osób trzecich. Czyli dokładnie tak jak w moim przypadku – że zgrzeszyłem samym przyjściem na świat poinformował zatroskaną rodzinę ksiądz. Nie pomnę w tej chwili, czy ktoś za to przeprosił i kogo.

Tak więc przepraszam za całokształt. W pierwszym rzędzie przepraszam cię rządzie, za to, co o tobie myślę. I parlamencie. Za to samo. Przepraszam za to, że nie śmieszą mnie żarty, które powinny. Przepraszam, że nie potrafiłem na przykład w audycji satyrycznej dostrzec ani krzty satyry. I zamiast tarzać się po dywanie względnie wykładzinie wyłączyłem radio. Przepraszam, że nie uważam się winny za to, że ktoś opowiada głupoty. Że idiotyzmy wygadywane przez Rafała Betlejewskiego to nic w porównaniu z tym, co codziennie wygadują politycy zapraszani hurtowo do radia. I że za to nie przeprasza nikt, choć powinni wszyscy.

Przepraszam, że żyję. Że jem. Że oddycham zużywając bezcenne zasoby państwowego tlenu. Że płacę składki na OFE przyczyniając się do wzrostu zadłużenia i rujnując budżet. Za żonę, która chciałaby być w pracy traktowana jak człowiek. Za wiszące na każdej ścianie krzyże, których obecność nie przekłada się na życzliwość, tolerancję i pozytywne uczucia. Za wymiar sprawiedliwosci, który jednych traktuje z niebiańską łagodnością, a innych z piekielną surowością. Przepraszam, przepraszam, yes, yes, yes!

Postuluję podjęcie natychmiast kroków pozwalających w przyszłości uniknąć potrzeby przeprosin. Otóż w pierwszym rzędzie należy w trybie pilnym wprowadzić cenzurę, a wszystkie audycje, jak w PRL-u i radiu Maryja, puszczać z taśmy. Nie może być tak, że w radiu ktoś na żywo gada co chce i robi z siebie idiotę, a potem sam lub sama red. nacz. musi za niego świecić oczami i przepraszać. Jak się w porę wytnie głupoty, które gada zaproszony gość, to nie trzeba będzie się za niego wstydzić. To oczywista oczywistość. Nie od dziś wiadomo jak to działa – wczoraj zapalił skręta, to dziś sięga po amfetaminę. Wczoraj powiedział coś o klęczących kobietach ze wschodu, dziś kpił z molestowanych z wyższych pięter, jutro bez należnego szacunku odniesie się do wiary przodków albo uczestników powstań i zrywów patriotycznych, niepochlebnie wyrazi się o premierze lub jego dziadku, albo – jak za komuny – będzie postulował, by hymn państwowy uzupełnić słowem „dlaczego” z przodu.

Mając to wszystko na względzie trzeba obowiązkowo pamiętać i nie wolno ani na chwilę zapominać, że to, co w jednych ustach jest prawdą, to w drugich nie jest i wymaga przeprosin oraz usunięcia podcastu…

Dodaj komentarz