Państwo to oni!

Ojciec ucznia uczęszczającego do jednej ze szkół poskarżył się pod koniec lutego na odprawiane przed lekcjami modły. W sprawę zaangażowała się natychmiast nawet pani minister edukacji. Bla bla bla amen, powiedziała pani minister i przystąpiła do przygotowywania darmowego podręcznika, za który słono zapłacą wszyscy podatnicy. W obliczu takiej zbrodni bluźnierstwa na wniosek rodziców zorganizowano zebranie. W zebraniu oprócz rodziców uczestniczyli: wójt z panią psycholog, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego, ciało pedagogiczne. Kuriator oświaty nie przybył, bo co się będzie z bezbożnikami szarpał. Oczywiście nie brakło także sprawców, czyli ucznia z ojcem, któremu się modlitwa nie podoba i matką, na temat której nic nie wiadomo. Żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy ucznia i jego nie lubiących modlitwy rodziców pilnowało na wszelki wypadek dwóch policjantów. Jedynie przez ewidentne przeoczenie nie sprowadzono egzorcysty. Co ustalono na spotkaniu nie wiadomo, ponieważ sądy kapturowe nigdy nie działają z otwartą przyłbicą. Poza tym ksiądz prof. Maciej Dyduch z Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II w Krakowie nie pozostawia wątpliwości czyje jest to państwo: Owszem, ona [szkoła] jest państwowa — ale któż to jest państwo? Państwo to my.

Dlatego kuriator uznał, że sprawę rozwiąże przykazanie, że modlitwa ma być odmawiana jak była, tyle, że przed dzwonkiem na lekcję. To rozwiązanie nikogo nie usatysfakcjonowało. Zwłaszcza tych, dla których półnagie zakrwawione zwłoki w barbarzyński sposób zamęczonego człowieka to symbol tolerancji i miłosierdzia oraz zbawienia, które nie ma nic wspólnego z bawieniem.  Dlatego dzieci, którym wpaja się te wartości chrześcijańskie już od kołyski na licznych lekcjach religii, krzyczały za chłopcem, że „musi odejść!”. I stało się! Bóg wysłuchał ich błagań i już na początku marca sprawa znalazła swój szczęśliwy finał — uczeń uczy się już gdzie indziej.

Rodzice uczniów informowali dyrekcję szkoły o skandalicznym zachowaniu nauczycielki. Dzieci miały być kneblowane, zastraszane i gnębione. Sprawa nabrała rumieńców dopiero wtedy, gdy jedna z matek włożyła do plecaka swojego syna dyktafon. Na nagraniu słychać m.in. jak nauczycielka grozi uczniom, że zaklei im usta taśmą. Irytujecie mnie, gówniarze smarkate. Co wy robicie, siusiumajtki?!  Na dyrektorce nawet to nagranie nie zrobiło wrażenia. Dopiero nagłośnienie sprawy sprawiło, że wreszcie pochyliła się nad nią. Zareagowała nawet minister edukacji. Bla bla bla, powiedziała minister, jestem wstrząśniona. W szkole nie powinien pracować nikt kto to widział i nie zareagował. Święte słowa. Gdyby jeszcze przyjąć, że duchowni nie powinni obmacywać dzieci, to wtedy już kompletnie nie miałby kto dzieci polskich uczyć.

Tak więc mamy dwa przypadki. W jednym chodzi o modlitwę, więc pozbycie się krnąbrnego ucznia trwa dwa tygodnie. W drugim chodzi o niewłaściwy — nomen omen — stosunek do dzieci, więc pozbycie się nauczycielki trwa miesiącami. Można postawić orzechy przeciw dolarom, że gdyby taka nauczycielka przed każdą lekcją zmuszała dzieci do modlitwy, to kłopoty miałaby matka nielegalnie nagrywająca funkcjonariusza państwowego.

Polacy słynęli z odwagi i prawości. Jednak lata indoktrynacji zrobiły swoje. To teraz naród tchórzem podszyty, oportunistyczny, serwilistyczny, który odważny jest tylko w tłumie i mając pewność, że stoi za nim siła. Dlatego nikt nie stanął w obronie bogu ducha winnego chłopaka. Bezpieczniej jest płynąć z prądem, nawet jak się „swoje wie”, szczuć i szydzić mając za sobą swoich rodziców i ich duszpasterzy. Myliłby się ten, kto by sądził, że tylko na polu ideologiczno-religijnym jesteśmy bez kręgosłupa. Jesteśmy tchórzami na wszelkich polach. Jestem sędzią sądu pracy od kilkunastu lat. Gdyby zapytał Pan o to, ile razy zasądziłam odszkodowanie w związku z mobbingiem, odpowiedziałabym: „Ani razu”. Gdyby Pan zapytał, czy mnie to boli, odpowiedziałabym, że tak. Gdyby chciał się Pan dowiedzieć, czy w przyszłości coś się zmieni, powiedziałabym: „Nie sądzę”. Gdy w pracy szef znęca się nad pracownikiem (częściej pracownicą), wykorzystuje go (częściej ją), pomiata nim (częściej nią) przeważnie nie ma odważnych, którzy by się za nim (częściej nią) ujęli. Gdy wreszcie sprawa trafia do sądu nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie wie, nikt wychylać się i ryzykować utraty pracy nie będzie.

Tak nisko upadł naród, który z wielką pompą celebruje wszelkie możliwe klęski i pogromy jakich doświadczył, a pomniki stawia nie tym, którzy ponieśli dla kraju ofiary i zasługi, ale tym, którzy dlań nie zrobili literalnie nic!

 
P.S.

Jeszcze sprawa całkiem nie wybrzmiała, a już znalazło się genialne w swej prostocie i głupocie rozwiązanie: Jestem coraz bardziej przekonany, że na lekcjach powinien być stały monitoring – podgląd kamerą i nagrywanie wszystkiego, co dzieje się na zajęciach. Nabrałem takiego przekonania z powodu niecnych postępków uczniów. Jednak powód może być też całkiem inny – obrzydliwe zachowanie nauczyciela, np. takie, o którym głośno dzisiaj w mediach. Zaprawdę nic tak nie wpływa na morale i dobre maniery jak inwigilacja i kamery.

Jak widać spustoszenie jakie we łbach czynią połączone siły indoktrynacji chrześcijańskiej i socjalistycznej jest nie do okiełznania. Podstawą jednej i drugiej ideologii jest przekonanie, że tylko karanie, inwigilacja, sądy ostateczne i zwykłe, surowe wyroki, rozwiążą każdy problem. Prawda jest tak trywialna, że żaden oświecony duchem świętym zapoznany geniusz nigdy na nią nie wpadnie. Tym bardziej, że jest to wiedza powszechna. Wystarczy po prostu na takie sprawy reagować od razu i wyciągać konsekwencje. Służbowe, nie karne. Chcesz się modlić w szkole, to się módl, ale nie w świeckiej szkole państwowej za pieniądze podatników. Nie nadajesz się na pedagoga, nie radzisz sobie z młodzieżą nie ma dla ciebie miejsca w oświacie. Do takich działań nie potrzeba kamer, tylko chęci i odwagi.

Dodaj komentarz


komentarzy 6

    1. Kobieto! Pozwól, że tak się do Ciebie zwrócę. Kobieto! Na nich wrażenia nie robią słowa biskupa, który twierdzi, że prawdziwa cnota krytyk się nie boi, a Ty chcesz, żeby przejmowali się słowami jakiegoś szlachciury? Poza tym nikt o zdrowych zmysłach nie kształci swoich dzieci w jakiejś zapyziałej parafialnej szkółce niedzielnej, tylko w porządnej, prywatnej, gdzie krzyże w klasach nie wiszą, a nauczyciele są dobierani pod kątem wiedzy i kompetencji. Dawniej jak najlepsze wykształcenie dziecka było celem rodziców i gotowi byli poświęcić temu celowi wszystkie siły i środki. Dziś jedynym zmartwieniem jest, by dziecko nauczyło się żydowskiej mitologii, wiedziało jak składać rączęta, kiedy w kościele trzeba wstać, siąść, położyć się lub kleknąć i żeby broń boże niczego nie dowiedziało się na temat seksu, bo by mogło zorientować się dlaczego księdzu sutanna się pod brzuchem wybrzusza jak widzi dzieci ćwiczące na WF-ie w strojach kusych.

      1. Kobiety idące na …pozdrawiają……

        Mnie jacyś oni w ogóle nie obchodzą. Mnie obchodzi Polska. A tylko tyle mogę, że postukam palcami w klawiaturę. Mam nadzieję, że powtórzenie enty raz cytatu nie zdenerwowało Cię. Jeśli tak, napisz. Wezmę to pod  uwagę i nie będę pisała przy każdej okazji. Poza tym ten szlachciura był wybitnym Polakiem.!!!

        Gdy nikt nie będzie pukał, to będzie jeszcze gorzej.

        Więc pukajmy, bo nie wiadomo jak długo nam pozwolą. W którymś momencie zawsze zaczynają najpierw ograniczać, a potem….zabraniają.

        Piszesz, że państwo to oni. Ja tak nie uważam. I wśród tych milczących może być sporo wcale nie takich obojętnych.

        Problemem jest jak do nich dotrzeć i jak ich przekonać by zechcieli odmówić oddawania kart do głosowania. W najbliższych wyborach, czy któryś następnych.

        Państwo to MY.

        1. Dlaczego coś oczywistego miałoby mnie denerwować? Ani mi się waż przestać. To trzeba powtarzać przy każdej okazji durniom, którym 400 lat mało, żeby prawdę oczywistą zrozumieć.

          Nie piszę, że państwo to on. To oni twierdzą, że państwo to oni, a ja ich słowa rozgłaszam, bo warte są tego, żeby je głosić. Wtedy zapewnienia polityków, że „Polska potrzebuje” tego czy owego nabierają nowego, prawdziwego znaczenia.

          1. „Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze” A.Mickiewicz, Dziady

            Przeczytałam wywiad byłego polityka. Kiedyś budził moją irytację, brak totalny akceptacji tego co mówił, co robił. odszedł z polityki, zajął się pracą. Z wielkimi efektami. Za to należy mu się chwała. Za wykorzystanie i wiedzy i umiejętności oraz….zdolności.

            Na koniec dam link do wywiadu tego polityka. Pokazuje w nim „kuchnię” polityki. To co zakryte. To, czego dotychczas nikt nie powiedział. Jedni z byłych polityków byli od podnoszenia łapska, inni czynniejsi mieli wpływ.

            Po przeczytaniu wywiadu poczułam się piskająca mysz. Moje piskanie to wklejanie słów J.Zamojskiego. Tyle tylko mogę i tyle robię. I raczej nie przestanę.

            Wywiad uświadamia jak obywatele niewiele mogą. Jak bardzo byłby potrzebny polityk, mający nie tylko rozeznanie, ale i potrafiący rozgrywać. Jest dużo osób – ateistów, agnostyków,  socjalistów, antyklerykałów – którzy są do zagospodarowania. Nie znam z imienia i nazwiska polityka, który mógłby stanąć na czele tych ludzi. Nie dla osobistych ambicji, a dla zrealizowania celów.Takim politykiem mógłby być Biedroń. Ale jest teraz tak zaangażowany w pracę w Słupsku, że nie zostawi miasta w potrzebie. Dużej potrzebie.

            Wywiad http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,143647,17457075,Giertych_mecenas_o_Giertychu_polityku__Zrobilem_ordynacje.html#MT

  1. Nie wymienię miasta, bo po co? To mogło zdarzyć się w każdej szkole. Licealnej też.

    Na zebraniu nauczycieli z dyrekcją, ta ostatnia rozdała do wypełnienia karty z pytaniami. Odpowiedzi miały być anonimowe.

    Czy anonimowe, to znaczy że nie podpisujemy się nazwiskiem? Imieniem też nie? Jeśli anonimowe, to gdzie karty umieścimy po wypełnieniu, bo nie ma tu odpowiedniego urządzenia? Czy karty należy oddać bez składania? Jeśli mamy składać, to wzdłuż kartki czy wszerz? A może wzdłuż i wszerz, to  najpierw wzdłuż, czy najpierw wszerz? A może należy ankiety zgnieść w kulkę?

    Ten opis dotyczył rzeczywistego zdarzenia. Tak może wyglądać problem ankiety z pozycji nauczyciela/nauczycielki szkoły średniej.

    Podobno nie jest to najsłabszy/-a osoba z kadry uczącej. Jakąś wiedzę przekazuje. Bywają tacy bez podobnych problemów, ale słabiej uczący.

    Reforma gimnazjalna, maturalna i obniżenia wieku szkolnego do lat 6 – to tylko niektóre z ważnych zmian, które wprowadzono w ostatnich latach w polskiej edukacji. Żadna z nich nie została uczciwie podsumowana i rozliczona. Eksperci OECD nie mają wątpliwości – żeby skutecznie zarządzać oświatą, trzeba sumiennie recenzować wprowadzone nowości. I dopiero na tej podstawie projektować kolejne reformy. Takie wnioski znalazły się w opublikowanym właśnie raporcie „Education Policy Outlook 2015. Making Reforms Happen”.
    Nasza edukacja składa się z wielu luźno powiązanych ze sobą pomysłów, które zmieniają się w zależności od tego, kto akurat rządzi – uważa Hubert Guzera z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
    Jako jedną z pozostawionych bez weryfikacji reform wskazuje wprowadzenie do podstawówek rządowego podręcznika. Już to, że przygotowanie przez MEN książek do kolejnych klas zostało zapowiedziane jako pewnik, wskazuje, że resort nawet nie zainteresował się, jak spisze się ten projekt w pilotażu – przekonuje. Jak pracuje się z podręcznikiem, ocenili na razie tylko nauczyciele i organizacje pozarządowe. Oceny nie napawają optymizmem'”http://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/482079,uczen-ofiara-rzadowych-testow-raport-oecd-miazdzy-men.html  i „Ryszard Proksa, przewodniczący oświatowej Solidarności, przypomina, że podsumowania nie doczekała się także reforma wprowadzająca gimnazja i system egzaminów zewnętrznych. Domagaliśmy się szczegółowych badań, ale bez skutku – mówi. Jego zdaniem tak było również z obniżeniem wieku szkolnego. Eksperymenty robi się u nas z marszu – dodaje. Nie dziwi więc, że jednym z najważniejszych celów, jakie zdaniem ekspertów OECD powinna postawić przed sobą Polska, jest rozwój polityki oświatowej w oparciu o rzetelne informacje.”
    Są jeszcze dwie sprawy.
    Szkolnictwem, czyli przyszłością naszych dzieci zajmują się gminy, gdzie światłych umysłów jak na lekarstwo. Dla wielu z nich to „taki wrzód……..” Pozbyliby się go z wielką radością.
    Drugą sprawą jest nadwyżka nauczycieli nad potrzebami. dzieci jest mniej. Spora ich część wyjechała z rodzicami za granicę. Strach przed utratą pracy jest ogromny. Więc ‚zasługują się” jak mogą plebanowi. Ten zgodnie z rzymską zasadą divide et impera, dzieli i zarządza.