Nauka przekleństwem ludzkości

Jak powszechnie wiadomo nauka to bzdura, a naukowcy to ludzie niezbyt rozgarnięci, pozbawieni tak zwanego chłopskiego rozumu (nie mylić z małpim, bo to nie to samo; choć także rozum, to zdecydowanie gorszego sortu). Weźmy takiego Einsteina. Plecie coś o względności, że niby wszystko jest względne, że czas nie płynie wszędzie jednakowo, choć wiadomo, że to bzdura. No bo jeżeli czas płynie wolniej na przykład na Księżycu, to znaczy, że światło także porusza się tam wolniej, a Einstein twierdzi, że wcale nie, że światło porusza się z taką samą szybkością tam, gdzie sekunda trwa sekundę jak i tam, gdzie trwa godzinę.

Albo globalne ocieplenie, niby to spowodowane przez działalność człowieka. No niech mnie ci uczeni nie rozśmieszają, bo mam zajady. Na Wenus nie ma człowieka, a temperatura w cieniu osiąga 500°C. Poza tym klimat zawsze się zmieniał. I co z tego, że teraz zmienia się bardzo szybko? Zawsze kiedyś coś dzieje się po raz pierwszy.

Co by nie mówić o obecnym rządzie, to minister Szyszko ma głowę na karku wzorując się na Węgrach. Kozakowali uczeni, kozakowali i co? I kornik pożera puszczę. A jak Szyszko posłucha rad bratanków i zmieni puszczę w pusztę, to problem zostanie rozwiązany raz nas zawsze. Godną rozważenia jest także alternatywna koncepcja przyłączenia puszczy kornikowej do odrestaurowywanej wielkim nakładem sił i środków unijnych Pustyni Błędowskiej. Kuwejt leży na pustyni i jest jednym z najbogatszych państw świata.

Głupota uczonych uwidacznia się w całej krasie na froncie walki z globalnym ociepleniem, a ścisłej z redukcją dwutlenku węgla. Czy normalny, zdrowy na umyśle człowiek, wymyśliłby przerabianie żywności na paliwo? Wpadłby na to, że spalanie wydobytego z ziemi węgla, gazu czy ropy zwiększa poziom dwutlenku węgla w atmosferze, a wycinanie i spalanie drewna i materii organicznej nie? A według tych tuzów intelektu zmienianie lasu za pomocą pił spalinowych w pustynię jest sposobem na powstrzymanie efektu cieplarnianego!

Co roku dziesiątki tysięcy dębów, buków i topoli jest ścinanych i zamienianych na 5.000.000 (milionów) ton pelletu — pisze Wyborcza. Pellet to paliwo z biomasy, czyli z tych nieszczęsnych powycinanych drzew, wykorzystywane między innymi do ogrzewania domów. Amerykański trafia do zachodniej Europy i jest spalany na cele energetyczne. W ciągu ostatnich trzech lat eksport pelletu do Europy z USA się podwoił. Ten rewelacyjny materiał opałowy jest… ekologiczny. Dlaczego? Ponieważ — uwaga! — emisja dwutlenku węgla podczas spalania go jest równa ilości dwutlenku węgla pochłoniętego przez drzewo podczas jego wzrostu! Idę o zakład, że choćby przyszło milion ludzi i każdy nie wiem jak by się trudził, dumał i łeb miał do pozłoty,  to nie wymyśliłby większej głupoty.

Innym problemem są genetycznie modyfikowane rośliny. Choć mutacje zachodzą praktycznie bez przerwy, modyfikacje i ulepszenia dokonywane przez człowieka to samo zło. Co prawda uczeni wiedzą co chcą uzyskać i na ogół to uzyskują, ale w nienaturalny sposób. Za to naturalnie, metodą prób i błędów można zdziałać cuda. Zwłaszcza wtedy, gdy się uda. Weźmy taką pszczołę. To co prawda nie roślina, ale przykład doskonały.

W Afryce żyła sobie pszczoła, która bardzo wydajnie produkowała miód. Uczeni postanowili przewieźć ją do Ameryki Południowej i oswoić krzyżując z występująca tam pszczołą europejską. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania, ponieważ uzyskano gatunek niezwykle wydajny, płodny i agresywny. W kilkadziesiąt lat nowa pszczoła nie tylko opanowała całą Amerykę Południową i Środkową, ale rozpoczęła podbój Ameryki Północnej. Nie byłoby w tym może nic strasznego, gdyby nie to, że te pszczoły są bardzo bojowe, a nawet pojedyncze użądlenie może być śmiertelne. Można sobie wyobrazić co by było, gdyby to był GMO czyli genetycznie modyfikowany owad. Metody naturalne są jednak jak najbardziej akceptowalne, nawet jeśli przynoszą katastrofalne skutki.

Panuje powszechne przekonanie, że kogo pan bóg chce ukarać temu rozum odbiera. To jednak uwłacza bogu, ponieważ kto daje i odbiera ten w piekle się poniewiera. Dlatego bliższe prawdy jest stwierdzenie, że raczej nie dał niż że odebrał. To tłumaczy tak kuriozalne rozumowanie i równie idiotyczne uregulowania, które jako żywo przypominają ustawowy nakaz piłowania gałęzi na której wszyscy siedzimy.

Można zrozumieć decydentów, którzy muszą liczyć się z wyborcami. Ale stawianie na chłopski rozum, nieliczenie się ze zdobyczami nauki w ogólnym rozrachunku może nas wszystkich bardzo drogo kosztować. Jeśli oczywiście przeżyjemy. Uczeni łapią się za głowę widząc co politycy wyprawiają. Ale polityk, w przeciwieństwie do wąsko specjalizowanego naukowca, zna się na wszystkim. A jak doprowadzi do katastrofy to… poda się do dymisji i po sprawie.

Dodaj komentarz