Mowa

Mowa nienawiści. Kolejne słowa wytrychy, nie wiadomo co oznaczające, ale świetnie nadające się do dyskursu politycznego.
– Pan używa mowy nienawiści!
– Skąd. Ja mówię prawdę. To pan używa mowy nienawiści.
– Nazwał mnie pan matołem, a to typowy przykład mowy nienawiści.
– Jakiej mowy nienawiści? To stwierdzenie powszechnie znanego faktu.

I tak dalej toczy się wymiana zdań. A władza ma kolejny pretekst do karania. Bo skoro nie wiadomo dokładnie co to jest, to sama zadecyduje jak jej wygodnie. Ostatnio z apelem do kościołów wszelakich o wspólną – a jakże – walkę z mową nienawiści wystąpił minister Boni M. – Ostatnie dni szczególnie mocno pokazują problem mowy nienawiści w życiu społecznym w naszym kraju. W tej kwestii nigdy dosyć przezorności, bo gdy do debaty wkracza przemoc, może dojść do nieszczęścia. Mowa nienawiści najpierw przejawia się w opiniach, potem w języku opisującym świat, w końcu zaś – w działaniach ludzi. Nie możemy być wobec tego obojętni. Dlatego zwracam się z apelem o pomoc w przeciwstawianiu się mowie nienawiści i wszelkim objawom nietolerancji.

No ale na boga cóż to takiego ta mowa nienawiści? Czy każde obraźliwe słowo skierowane pod adresem polityków, każda obelga, każde przekleństwo to mowa nienawiści? A może ta zbitka rzeczowników poza tym, że jest wygodna nie wyraża niczego? Na przykład twierdzenie, że aborcja nie jest zabójstwem to mowa nienawiści i nakłanianie do morderstwa. A zwolnienie ukraińskiej służącej? To przecież seksizm, rasizm, homofobia, mizoginizm, a gdy służąca była w wieku balzakowskim także ageizm w czystej postaci. Uważasz, że nie należy związków jednopłciowych zrównywać z małżeńskimi jesteś…

Najdłużej sekretarzował w Polsce Ludowej Władysław Gomułka, pseudonim Wiesław. Wyniesiony do władzy na fali odwilży w 1956 roku panował nieprzerwanie do grudnia 1970 roku, czyli 14 lat. W wolnej Polsce ci sami ludzie kręcą się wokół koryta już 22 lata. Czy nie większą od mowy nienawiści frustrację wywołują oglądane od lat w telewizji te same gęby? Pawlak Waldemar prezesował partii od 7 lat i nieoczekiwanie przestał. Tusk Donald przewodniczy partii 9 lat i podobnie jak w PZPR nikt nie odważy się zakwestionować jego władzy i kompetencji. Kaczyński Jarosław, podobnie jak Tusk, prezesuje partii 9 lat i podobnie jak w PZPR nikt nie odważy się zakwestionować jego władzy i kompetencji. Bowiem wybory w Polsce od dłuższego czasu to ogólnonarodowe zatwierdzanie nominatów partyjnych wskazanych przez liderów.

Premier Donald Tusk po spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego zapowiedział, że jego rząd będzie chciał doprowadzić jeszcze w tym roku do zniesienia obowiązku meldunku. Jak podkreślił jest to zmiana „istotna, w jakimś sensie rewolucyjna i oczekiwana przez obywateli”. Ten „ten” rok to rok 2008. Dwa lata później, w roku 2010 obiecano, że obowiązek meldunkowy zniknie w roku 2014. Dwa lata później, w roku 2012 obiecano, że obowiązek meldunkowy zniknie w roku 2016. Podobnie rzecz się ma z abonamentem radiowo-telewizyjnym, podatkami (które wzrosły, choć miały zmaleć), reformą emerytalną, służbą zdrowia.

Sztandarowy pomysł PO był sztandarowy do wyborów. Po wyborach przestał. – Po konsultacjach, przede wszystkich z PSL, ale także po deklaracjach i informacjach z pozostałych dwóch klubów – PiS i SLD – widzimy wyraźnie, że propozycja Platformy wprowadzenia okręgów jednomandatowych w wyborach do Sejmu i wszystkich szczeblach samorządu nie zyska większości, akceptacji – tłumaczył Donald Tusk, premier. Zaś po pięciu latach rządzenia przyszła najwidoczniej kolej na rozprawienie się z opozycją. Co prawda Donald Tusk, przewodniczący, uważa, że jest coś „nie tak”, gdy aktualnie rządzący sięgają „po takie środki” wobec poprzedników, ale wniosek, który w marcu wywołał wesołość Kaczyńskiego, został w listopadzie złożony.

Nie powodują więc aby zgrzytania zębów, frustracji, agresji te kpiny z wyborców, to gadanie co ślina na język przyniesie, obiecywanie gruszek na wierzbie, traktowanie ludzi jak idiotów? I co z tego, że są wolne wybory, skoro nie ma wyboru, bo obecnej ekipie nie można nic zrobić, a konkurencji nie ma? Z drugiej strony skąd ma się wziąć skoro istniejące partie radośnie doją budżet i tak ustawiły prawo, że konkurencję są w stanie zdusić w zarodku? Czy w tej sytuacji może dziwić, że niektórym przychodzą do głowy rewolucyjne pomysły, skoro nie da się odsunąć jednych od koryta i zastąpić innymi normalnie, podczas święta demokracji, czyli wyborów?

Dodaj komentarz