Łapać złodzieja!

Często jakaś informacja lotem błyskawicy obiega cały kraj, jest szeroko komentowana, a na „sprawcach” wiesza się psy i nie pozostawia suchej nitki odsądzając od czci i wiary. Czy zastanawialiście się, drodzy Czytelnicy, dlaczego gdy okazuje się, że to humbug, prawda już nie ma takiego wzięcia, nikomu nie przyjdzie do głowy wykrztusić maleńkiego słowa „przepraszam”?

Przykładem może być ten czy ów oskarżony o złamanie prawa. Tabloidy wielkimi literami opisują sprawę, a gdy oskarżenia okazują się dęte zapada cisza. Nie ma chyba lepszego przykładu niż sprawa p. Alicji Tysiąc, na której nie pozostawiono suchej nitki oskarżając o dzieciobójstwo i morderstwo. Teraz przetacza się fala oskarżeń pod adresem zespołu, którego piosenka została polskim hymnem Euro 2012®. Nawet tu, na blogu, jeden z blogerów dużymi literami krzyczy, że hymn reprezentacji Polski jest plagiatem.

Na potwierdzenie swojej tezy przytacza słowa organizacji zajmującej się poborem podatku od oczu i uszu, ZAIKS: Wielu producentów musiało drogo zapłacić za trzymanie się utartego poglądu o braku ochrony twórczości ludowej. W ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie ma żadnego uzależnienia ochrony utworu od źródła jego pochodzenia. Z art.1 ust. 4 ustawy wręcz wynika, że wartość utworu (w tym artystyczna, finansowa) oraz jego przeznaczenie (np. na scenę, na przyśpiewkę, dla własnego użytku, na potrzeby obrzędowe, dla filharmonii, dla filmu) nie ma żadnego znaczenia dla objęcia go ochroną prawa. Itd.

W świetle tego sprawa jawi się oczywistą. Gdyby nie jedno ale. ZAIKS tłumaczy dalej: Pewna grupa utworów ludowych tzw. folklorystycznych, z powodu czasu swego powstania nazywana „najstarszymi składnikami kultury” (W.J. Thomson), niemożności ustalenia konkretnego autora, wpływów wielowiekowych procesów kulturowych, nie podlega ochronie prawa autorskiego. Oznacza to, że każdy może być jej użytkownikiem: publikować, wprowadzać do obrotu, rozpowszechniać w dowolny sposób.

I z tym drugiem przypadkiem mamy do czynienia w omawianym przypadku. Oddajmy głos rzeczniczce Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” Agnieszce Kukule: – Utwory rzeczywiście są do siebie podobne. Jednak jesteśmy po konsultacjach z Wojciechem Kilarem, który ten utwór napisał dla nas w latach 70. O plagiacie nie może być mowy, ponieważ również sam Wojciech Kilar opierał się na utworze ludowym pochodzącym z Zagłębia Dąbrowskiego.

Jedynym wyjściem z tej niezręcznej dla twórczości sytuacji jest wydłużenie czasu działania ochrony praw autorskich do okrągłego tysiąca lat, co pozwoli pobierać tantiemy za Bogurodzicę i znacząco wpłynie na poprawę ciężkiej doli twórców.

Jeśliby zaś któryś z P.T Czytelników chciał na własne oczy zobaczyć przykładowy przykład prawdziwego plagiatu, to może zerknąć na oryginalny tekst zamieszczony tutaj i w formie skróconej wklejony tu.

Dodaj komentarz