Łabędzi śpiew

P. Eliza Michalik i p. Jakub Wątły są najbardziej wyrazistymi gwiazdami telewizji jednego widza zwanej „Superstacją”. Łączy ich to, że za ludzi światłych, mądrych, rozsądnych i inteligentnych uważają tylko tych, którzy podzielają ich poglądy, pozostałych mając za durniów. Z tego względu w wypowiedziach zaimek ‚ja’ pada nader często i jest odmieniany przez wszystkie przypadki. Szczególnie wyczulony na tym punkcie jest p. Wątły, który bardzo źle znosi odmienne opinie i ma kłopoty z ich wysłuchaniem — przerywa, podnosi głos, sugeruje ciasnotę względnie ociężałość umysłową. Doskonałą ilustracją są tu rozmowy chociażby z p. Manuelą Gretkowską.

Zarówno Kuba Wątły jak i Eliza Michalik swego czasu skrytykowali pomysł p. ex-minister Streżyńskiej zgodnie z którym usługodawcy nie mogli ograniczać wypowiedzi w internecie ze względu na linię programową, treść czy regulamin świadczenia usług. „Jak to!” — oburzał się Wątły — „JA nie będę mógł usunąć postu który MI się nie spodoba? JA nie będę mógł zablokować użytkownika, którego JA nie lubię, albo który pisze nie to, czego JA oczekuję?” Na to w płacz Monika Miszczak: Nie wiem czy macie takie samo wrażenie jak ja, ale ja mam nieodparte wrażenie od jakiegoś czasu, że w niektórych mediach już teraz można część rzeczy powiedzieć, a w niektórych absolutnie nie można.

Na czym polega problem? Wątły: Jeśli macie ochotę uruchomić w wirtualnej przestrzeni swój własny portal z waszym własnym autorskim regulaminem i jeśli jakiś użytkownik będzie ten regulamin łamał to oto nie możecie zablokować mu konta i wywalić go na zbitą twarz z własnego portalu, ze swojej własności, prowadzonej według własnych zasad. Tak rozumie wolność słowa w przestrzeni publicznej bogato ilustrowany obrońca demokracji i swobód wszelakich. Co ciekawe w analogicznej acz odwrotnej sytuacji, gdy ktoś odmówił wykonania usługi, oboje redaktorzy nie posiadali się z oburzenia. A przecież, zgodnie z zaprezentowanym rozumowaniem, usługodawca miał pełne prawo wywalić zamawiającego usługę na zbitą twarz. Charakterystyczne, acz dołujące zarazem, że w mediach, ale nie tylko tam, powszechnie wyznawana jest zasada, dawno, dawno temu sformułowana przez jednego z bohaterów powieści Henryka Sienkiewicza, sprowadzająca się do tego, że jeśli ja coś robię to jest to jak najbardziej w porządku i nikt nie ma prawa mi zabraniać, ale jak ktoś robi to samo, to bardzo, bardzo źle i on nie ma prawa tego robić.

W tym kontekście warto przytoczyć sędziego Louisa Brandeisa, który w 1927 roku w opinii dotyczącej sprawy Whitney przeciwko Kalifornii pisał, że (tłumaczenie za Bartłomiejem Kozłowskim: „Pornografia i gwałty – usprawiedliwienie dla cenzury?”, tekst ze wszech miar wart przeczytania)

strach przed poważną szkodą nie może, sam w sobie, usprawiedliwiać tłumienia wolności słowa i zgromadzeń. Ludzie bali się czarownic i palili kobiety. Zadaniem wypowiedzi jest wyzwolenie ludzi z więzów irracjonalnych obaw. […] Jeśli jest czas na wyeksponowanie poprzez dyskusję zwodniczości i fałszów, na odwrócenie zła poprzez proces edukacji, remedium jakie należy zastosować, jest pomnożenie wypowiedzi, a nie narzucone milczenie. Tylko nagłe niebezpieczeństwo może usprawiedliwiać represje. Taka musi być zasada, jeśli władza ma być do pogodzenia z wolnością.

Knebel na dłuższą metę nigdy i nikomu ani nie przyniósł korzyści, ani nie zapobiegł rewolucjom i zbrodniom.

Audycje p. Elizy Michalik są fascynujące dopóty, dopóki zaprasza do studia ciekawych ludzi i pozwala im mówić. Gdy zaczyna mówić sama… staje się jasne dlaczego u zarania karary w prawicowych periodykach — Gazecie Polskiej, Gościu Niedzielnym, Ozonie — posiłkowała się sygnowanymi własnym nazwiskiem cudzymi tekstami. Wirtualna Polska:

W tamtym czasie publicystka blogowała na stronach Salonu24.pl. W komentarzach coraz częściej zaczęły się pojawiać zarzuty o kopiowanie innych autorów. Negatywne opinie, usuwane przez Michalik, z czasem zaczęły trafiać na specjalnie dedykowaną jej stronę — Eliza Watch, na której internauci porównywali wpisy Michalik z tekstami źródłowymi. W efekcie tych działań w 2007 roku Salon24.pl zakończył współpracę z kontrowersyjną dziennikarką, podobnie jak dwa lata wcześniej zrobiła to „Gazeta Polska”. W tym ostatnim przypadku nie chodziło jednak o zarzuty wobec Michalik, a konflikt z nowym naczelnym Tomaszem Sakiewiczem, w który popadła jego dawna współpracownica.

To wyjaśnia także dlaczego autorskie przemyślenia dziennikarki są często nie tylko ze sobą sprzeczne, ale i infantylne.

Choć przyjmuje się za oczywiste, że tylko krowa nie zmienia poglądów, to jednak niezbyt dobrze świadczy o człowieku, jeśli nie przebierając w słowach krytykuje i zwalcza to, co jeszcze niedawno nie przebierając w słowach sławił i gloryfikował. Przemiana z zaangażowanej prawicowej aktywistki w zaangażowaną lewicową aktywistkę była totalna i zupełnie przypadkiem koreluje się z utratą władzy przez PiS. Dawniej w prowadzonym przez siebie „Kąciku homofoba” przekonywała, że „Geje i lesbijki nie chcą równego traktowania – lecz przywilejów, nie walczą o tolerancję – lecz o pieniądze (wyciągane z pieniędzy podatnika) i władzę”. Dziś tak nie uważa, dziś uważa dokładnie odwrotnie. Od przeszłości nie próbuje się jednak odciąć żałując za grzechy, lecz w zgoła inny sposób. Wojciech Orliński:

Przyłapana na plagiacie Michalik rżnęła Wielgusa — po prostu wycinała demaskatorskie komentarze. Internauci zareagowali na to sprawdzając jej kolejne teksty. Wyniki są niesamowite: za co w dorobku redaktor Michalik się nie tknąć, okazywało się to chamskim plagiatem. […] Ostatnim rozbłyskiem gwiazdy redaktor Michalik było zaś… zarejestrowanie się w Wikipedii jako Eliza5, by usuwać z hasła o sobie wzmiankę o plagiatach. Łebska dziewucha, nie?

Co na to sama zainteresowana? „Przepraszam”? „Przykro mi”? Nie, te słowa nie przechodzą jej przez gardło. Wręcz przeciwnie, nie ma sobie nic do zarzucenia:

To stara historia, trudna i związana z moim odejściem z „Gazety Polskiej”, które odbyło się w bardzo nieprzyjemnej atmosferze. Przez jakiś czas wielu ludzi bardzo się starało, żeby, jak mi powiedziano „wykurzyć mnie z Warszawy”. Miałam być zerem i miałam poznać swoje miejsce. Nie udało się, a ja dostałam bardzo cenną lekcję: Nieważne co o tobie mówią, rób swoje, a będzie dobrze.

Oraz:

Takie sprawy zawsze się za człowiekiem ciągną na zasadzie, że jak ktoś chce psa uderzyć, to kij znajdzie. Najbardziej doprowadza mnie do szału postawa ludzi, którzy mówią: może i popełniałaś te plagiaty, ale jesteś fajna i inteligentna, więc wybaczamy ci błąd młodości. Wolę skrajności – albo wierzysz w moją niewinność i mnie szanujesz, albo uważasz mnie za plagiatorkę, twoja sprawa.

Skoro tak, to warto wspomnieć o jeszcze jednej zmianie lwicy prawicy, która teraz ryczy na lewicy — akcie apostazji. Oczywiście nie przestała wierzyć i nadal jest jej potrzebna jakaś zinstytucjonalizowana forma wyznawania Boga. Nadal więc wierzy i do Kościoła należy tyle, że innego. To pozwala jej bez skrępowania i wyrzutów sumienia krytykować Kościół Katolicki i biskupów. Także katolickich.

Skąd nagłe zainteresowanie gwiazdami telewizji jednego widza? Ano stąd, że — jak niedawno poinformował dziennik Gazeta Prawna — „Superstację” wykupił Polsat, który ostatnio na potęgę repolonizuje co tylko się da. A ponieważ Polsat nigdy nie był zbyt krytyczny wobec władzy, więc można spodziewać się rewolucji w ramówce i rozstań — zarówno Eliza Michalik jak i bogato ilustrowany Kuba Wątły nie są entuzjastycznie nastawieni do obecnej władzy. A gdy oboje znikną z medialnej sceny, to jaki sens pisać o nieobecnych?

Szkoda będzie ich programów ze względu na goszczące w nim osoby. Solowe występy Wątłego to nudna, przegadana jazda bez trzymanki faceta, którego rozumowanie jest proste jak konstrukcja cepa (cep — ręczna młockarnia): Na każdym kroku deprecjonuje się to, co robię, piszę, mówię i tak dalej i ja to rozumiem, bo skoro odczuwa się strach przed tym [uwaga! zmiana liczby narratorów!] o czym mówimy i piszemy, to się to deprecjonuje. Myśl, że człowiek czasem się myli, a bywa, że i nie ma racji, nie postała w głowie na karku bogato ilustrowanym.

Nie ma znaczenia czy się jest otoczonym klakierami dyktatorem czy samotnym redaktorem. Zbytnia wiara w swój geniusz i omnipotencje czyni każdą postać groteskową.

Dodaj komentarz


komentarzy 11

  1. Lubiłem Superstację od początku. Lubiłem Tokfm odkąd Ewa Wanat zmieniła śmieciową radiostację do której dzwonili różni frustraci w świetne radio.
    Co się zacznie, musi się skończyć.  Od dość dawna jedno i drugi to coś, co omijam, z wyjątkiem czwartkowych poranków z Warakomską. To dopiero egzemplarz: Dziś poprawiła Bufetową gdy ta (HGW) nazwała siebie PREZYDENTEM. Warakomska utworzyła nowe słowo:prezyDĘTKA. Dobrze że nie prezERWATYWA. Było jeszcze kilka nowotworów językowych, ale nawet nie chce mi się przytaczać.
    Nie rozumiem powodu czepiania się akurat Michalik czy Wątłego. W syjonistycznym radiowęźle robią identycznie. „Norma” zastąpiła NORMALNOŚĆ.

    1. Nie prezydętkę tylko prezydentkę – czyli prezeskę stomatolożek. A co do Michalik i Wątłego to nie czepiam się lecz ubolewam. Z wyprzedzeniem. Zanim zostaną wywaleni na zbitą twarz. Michalik zapewniała, ze bez wahania przyjęłaby posadę w telewizji Republika czy Trwam, więc może poprowadzi program z panią Ogórek? Pasowałyby do siebie jak prawa i lewa połówki tego samego jabłka – obie przeszły metamorfozę tyle, że w przeciwnych kierunkach. I obie mają wysokie mniemanie o sobie.

      Niestety, wyczyny językowe Warakomskiej uniemożliwiają mi słuchanie jej audycji, zwłaszcza, że towarzyszy im fanatyzm feministyczny. Nie trawię także Wróbla i przy każdej okazji łączę się w bólu z uczniami, których ten pan naucza.

      1. Źle się wyraziłem pisząc o czepianiu się.Bardziej odpowiednie byłoby „zwracasz uwagę”.
        Wróbel i tak jest o niebo lepszy intelektualnie niż w czasie gdy się zaczął pojawiać. Jest też uprzejmiejszy dla osób spoza sekty. Pamiętam początki. Miał większą brodę
        http://g.dziennik.pl/pliki/119000/119763.jpg a jego chamstwo i pogarda były nie do opisania… Tylko nie podejmuj tematu Fenicjan, bo nie o to chodzi. Zdjęcie też chyba młodsze niż z czasów gdy spotkałem go pierwszy raz.
        Uczy na Woli, na Zawiszy 13. Z tego co słyszałem nie jest niczyim idolem, ale może jego fani ukrywają się.

        1. Niestety nie jestem w stanie docenić faktu, że jego chamstwo i pogarda były nie do opisania, a teraz dają się opisać, bo nie trawiłem go wtedy tak samo jak nie trawię dziś. Wróbel obok Warakomskiej to nie pluralizm tylko lekceważenie słuchaczy. Podobnie jak Iwańczyk, który zna się na wszystkim — od sportu po wyprawy krzyżowe. Stawiszyński też zajmuje się wszystkim.
          Przypadkiem zmieniłem częstotliwość. Jakaś inna stacja. Informacje sportowe. Kto głosi? Mateusz Warianka.

            1. Pedałoterrorysci? Masz na myśli tych, co bez opamiętania wciskają pedały w swoich blaszanych, śmierdzących puszkach na kołach, którymi pędzą bezmyslnie łamiąc przepisy? Świetne określenie. Lepsze niż piraci drogowi.

              1. Nie, mam na myśli debili którzy najpierw wymusili budowę ścieżek dla pedalistów, a teraz zapierdzielają z trzecią prędkością kosmiczną po chodnikach i jezdniach mając obok te ścieżki.
                Mam też na myśli agresywnych dupków, którzy jadąc wyjątkowo ścieżką, a najczęściej chodnikiem wjeżdżają nagle na PRZEJŚCIE DLA PIESZYCH, celowo zwiększając prędkość, żeby podkreślić jacy są ważni i nieśmiertelni.
                Mam na myśli tych, którzy jadąc wyjątkowo po ścieżce rowerowej wytyczonej na zabranej części chodnika celowo najeżdżają na pieszych, a w kilku opisywanych(i wielu nieopisywanych w mediach) przypadkach pobili pieszych.
                Kierowcy samochodów mają swoje grzechy, ale chociaż znają podstawy przepisów ruchu drogowego. Pedalista żadnych przepisów znać nie musi, bo pedalistą dopuszczonym do ruchu po ulicach może być dziewięćdziesięcioletni niewidomy z Alzheimerem.
                Zapraszam do Warszawy na byłą ulicę Świętokrzyską, albo na coraz więcej ciasnych ulic mojego byłego miasta rodzinnego i spróbowanie swoich sił na byłych ulicach jednokierunkowych na których debile z oddziałów dla szaleńców przeniesionego do zarządu dróg pozwolili jeździć swoim koleżankom i kolegom z zakładu pod prąd w miejscach gdzie z trudem jedzie się samochodem w jedną stronę.
                Proponuję też zatrudnić się jako dostawca towaru obsługujący sklepy, przy których nie ma jak stanąć żeby wyładować towar, bo dawne parkingi to dziś ścieżki i oszaleli z nienawiści pedalści obrywają tym dostawcom lusterka- przecież stanęli na ścieżce…No a gdzie mieli stanąć? Wznieść się w powietrze?
                Rowerowy terroryzm w pełnym rozkwicie. Wiejskie zwyczaje dojeżdżania do PKS, przeniesione do miast.
                Skoro tak, to spodziewam się powrotu na warszawskie ulice wozów konnych i być może założę odpowiednie stowarzyszenie: „precz z rowerami, teraz konie”. Skoro ścieżka rowerowa, to musi być też miejsce dla jazdy wierzchem po stołecznych ulicach.

                Co do intelektualistów w TOK, to Iwańczyk wcale nie jest gorszy od niewyraźnie mówiącej Wielowieyskiej czy ukraińskiej nacjonalistki Lichnerowicz, nie wspominając coraz głupsze teorie wygłaszającego wnuka sekretarza KC do spraw propagandy, niejakiego Kraśki czy pomijalnego, choć czesto żałośnie śmiesznego Żakowskiego. Nawet Łasiczka dostosował się do „poziomu” tej stacji.Szkoda chłopa.Za normalnego życia był fajnym gościem.

                1. ps.Tak mi się teraz skojarzyło:
                  Cezary Łasiczka to jakaś rodzina Elie Wiesela?
                  ps2. Właśnie wyczytałem że Agora wyprzedaje swoje telewizje https://businessinsider.com.pl/media/tv-radio/agora-wycofala-sie-z-telewizji-teraz-stawia-na-restauracje/ynlzzjc i zaczyna wchodzić w gastronomię:
                  otwierają sieć barów z meksykańskim żarciem. Śmiesznie będzie wyglądała obsługa w tych swoich meksykańskich kapeluszach.

                2. Jeśli chodzi o to co jeździ, to to samom, a nawet więcej można powiedzieć o kierowcach w swych śmierdzących blaszanych puszkach, których polski bezmiar sprawiedliwosci traktuje nader łagodnie. Zabiłeś kogoś na przejściu pędząc jak szalony? Miałeś do tego świętej prawo.

                  W krajach cywilizowanych ścieżka rowerowa prowadzona jest wzdłuż jezdni oddzielona krawężnikiem, żeby nie jeździli nią ci wspaniali mężczyźni w swych pędzących puszkach. W Polsce ścieżka rowerowa prowadzona jest przez idiotów tam, gdzie jest największy ruch pieszy i samochodowy bez ładu i składu i najczęściej zatacza się z prawa na lewo. Przykład ścieżki przeprowadzonej po parkingu, choć po drugiej stronie ulicy miejsca jest w bród. To nie penaliści są winni temu, że piesi łażą po ścieżkach, że ścieżka nagle znika i kilka metrów dalej stoi straż miejska i spisuje. Ale oczywiście można, a nawet należy nienawiścią zionąć do tych, którzy akurat najmniej zawinili, skoro na tym władzy zależy.

                  Oczywiście nie można złego słowa powiedzieć o kierowcach, którz jadą autostradą pod prąd lub pasem życia. Mają do tego pełne prawo, bo przecież siedzą w puszcze i są pany.

                  Co do obsady w Tok, to niestety jestem coraz mniej na bieżąco. Po prostu są prowadzący, których nie trawię. Nie jako ludzi, bo ich nie znam, ale jako redaktorów. Ze względu na zbyt małą wiedzę i zajmowanie się wszystkim. A wiadomo, że jak ktoś robi wszystko, to niczego nie robi dobrze. Zastanawiałem się kiedyś nad tym dlaczego wywiad z tą samą osobą potrafi być pasjonujący i nudny jak flaki z olejem. Chwilę zajęło, zanim zrozumiałem, że błyskotliwy prowadzący nawet rozmowę z menelem potrafi przeprowadzić tak, że słuchacz słucha z zapartym tchem. Pamiętasz Chlastę? Laszuk? W mediach Agory dobra zmiana zaszła już dawno — wybitnych zastąpiono miernotami. I — co mnie z początku dziwiło, a teraz przestało — to był strzał w dziesiątkę, słuchalność rośnie. Ludzie łakną prostoty, treści bez treści, nad którymi nie trzeba zastanawiać się, stresować. Jeszcze więcej sportu, opowieści o filmach, omawianie programów telewizyjnych, „dyskusje” o książkach, to jest to, czego słuchaczowi trzeba.

                  Słuchalność

                  Jeśli zaś chodzi o Agorę, to wcale im się nie dziwię. Żeby zajmować się mediami trzeba mieć o nich jakieś pojęcie. A oni chcą mieć tylko zyski. Czekam kiedy pozbędą się Tok. Teraz ktoś z głową na karku mógłby to radio wywindować wysoko. Niestety, musiałby mieć dużą siłę przebicia, bo wszystkie pisowskie instytucje czuwają…

                  1. @ Smok  @Oby.watel

                    Przyjemnie się czytało, bo bez sprzeczek. I macie 100 % racji. Dodam swoje trzy grosze na temat ścieżek. Na dość szerokim chodniku 2/3  to ścieżka. Część dla chodzących (a spora ich tam ilość bywa) w pewnym miejscu kończy się nad brzegiem strugi i zaczyna z jej drugiego brzegu. Trzeba brodzić w wodzie, a wpierw zejść po dość stromym brzegu. Gdy na „miejscu ścieżki” znajdzie się ktoś idący, to nadjeżdżający na rowerze prawdziwy, jedynie słuszny użyje powszechnej polszczyzny k….a, sp…..laj, zaj….bie.

                    HEY