Kup pan cegłę…

W roku 1977 wycieczka szkolna z Polski udała się do Moskwy. Zwiedzała Plac Czerwony, a potem poszła w kierunku Kremla. Dzieci stanęły i z otwartymi ustami podziwiały olbrzymie mury. W końcu Jaś zapytał:
— A czemu te mury są takie wysokie.
— Ze względów bezpieczeństwa. Żeby się wrogowie komunizmu do nas nie dostali — wyręczył panią przewodnik.

W roku 2017 wycieczka szkolna z podstawówki udała się do Warszawy. Zwiedzała Plac Zamkowy, a potem poszła w kierunku Wiejskiej. Dzieci stanęły z otwartymi ustami podziwiając okazały płot okalający Parlament. W końcu Jaś zapytał:
— A po co to ogrodzenie tutaj?
— Chroni posłów przed puczem suwerena — wyjaśniła pani.

Idea osłonięcia parkanem budynków, w których obradują wybrańcy narodu nie jest nowa. Zakiełkowała w głowie Ludwika Dorna z PiS-u i przetrwała w głowie Radosława Sikorskiego z PiS-u. Nie zaszkodziło jej nawet opuszczenie przez Radosława Sikorskiego szeregów PiS-u i zasilenie szeregów PO. Niestety wtedy nie udało się jej zrealizować, ponieważ okoniem stanął miejski konserwator zabytków. Teraz konserwator poszedł po rozum do głowy i wyraził zgodę, więc kosztujące podatników milion ogrodzenie stanie, co zdecydowanie przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa posłów i senatorów i usprawni pracę parlamentu.

W święta odwiedził babcię wnuczek.
— Babciu — zakrzyknął od progu. — Uznałem, że najwyższy czas, żebyś zaczęła korzystać z Internetu. Dlatego kupiłem ci laptopa.
— Ale wnusiu! Ja nie umiem i nie chcę korzystać z komputera!
— Nic się nie martw babciu. Ja wszystko przemyślałem. Będziesz mi w ratach spłacać laptopa, a ja za drobną opłatą, powiedzmy 100 zł, będę w twoim imieniu prowadził korespondencję, bloga, udzielał się na forach i założę ci konto na Facebooku.
— Ale ja nie chcę, rozumiesz?!
— Ale ja za tego laptopa już zapłaciłem! Co to ja jestem instytucja charytatywna?

Pewna radiostacja radiowa prowadziła stronę internetową, na której umieszczała tak zwane podcasty, czyli wyemitowane audycje, które mógł odsłuchać każdy. Pewnego dnia postanowiono podcasty ukryć wprowadzając system poboru opłat za korzystanie z nich na platformach mobilnych. Istniała bowiem obawa, że słuchacze zamiast płacić po prostu sobie podcasty skopiują i co to za interes?

Czas sobie płynął banalnym tik-tak i oto przed świętami radiostacja radiowa o której mowa dostrzegła, że system, który słuchaczom potrzebny jest jak dziura w moście jest drogi. A ponieważ radiostacja radiowa nie jest instytucją charytatywną, więc uznała, że obowiązkiem radiosłuchaczy i użytkowników jest finansowanie systemu, którego nie potrzebują.

Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie opłat za dostęp do niektórych usług i treści, aby choć częściowo pokryć znaczne koszty, które generuje bieżące utrzymanie, obsługa i rozwój tego systemu. Chcąc nadal oferować i rozwijać usługi dodatkowe, których niestety nie da się sfinansować samymi wpływami z reklam antenowych, musimy na nich dodatkowo zarabiać. Należy tu zaznaczyć, że zasadnicza część działalności naszego Radia – czyli codzienna emisja programu na żywo w eterze i w internecie – jest i zawsze pozostanie bezpłatna.

Jakie usługi dodatkowe? Dobre pytanie! Może chodzi o audycje przeznaczone dla śpiących? „Kiedy ludzie smacznie śpią my przeglądamy prasę…”

 

PS.
Jak wiadomo zwolennicy partii opozycyjnej to ‚lemingi’. Ich przeciwieństwem były ‚moherowe berety’, które jednak nie oddawały istoty. Dlatego Rafał A. Ziemkiewicz promuje określenie opisujące zwolenników partii rządzącej i prezesa — ‚pelikany’.

Dlaczego pelikany? Bo łykają wszystko. Oczywiście, wszystko to, co rzuca im prezes albo ośrodki przez niego autoryzowane. Tupolew rozpadł się na wysokości stu metrów? Tak jest, to udowodnione. I uderzył w ziemię kołami, a nie grzbietem, co jest ostatecznym dowodem wybuchu na pokładzie? Tak jest, to również udowodnione. Awantura w Sejmie nie była skutkiem obopólnego zacietrzewienia i, najdelikatniej mówiąc, nieudolności marszałka Kuchcińskiego, tylko zaplanowaną akcją opozycji mającą zablokować ustawę dezubekizacyjną? Tak jest – do niedzieli. Bo w poniedziałek Komendant oznajmia, że to był pucz i chodziło o zablokowanie budżetu państwa, żeby powstała podstawa prawna do rozwiązania Sejmu – więc od poniedziałku tak jest, Komendancie, to był pucz!


Tytuł nawiązuje do sloganu reklamowego sprzedawców cegieł i usług dodatkowych, który brzmiał (z filmu „Ewa chce spać”): Kup pan te cegłę! Odpalasz pan stówkę – ocalasz pan główkę! Cegła tańsza od kapoty, kup pan cegłę od sieroty!

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Wyciągnąłeś cegłę z lamusa.

    Podobno sprzedawców cegieł było sporo po wojnie i z ich zdobyciem nie było kłopotu. Wystarczyło się schylić. Teraz rozbójnicy noszą noże i ćwiczą nimi wbijanie w ciało. Bo nie ma dnia by nie „doniesiono” (jak ja nie cierpię tego słowa), że gdzieś kogoś zadźgano. I co? Nic.
    Ale gdy w Ełku został zabity łobuz, obudziło się wielu obrońców. Może obrońcy cegły nie będą musieli kupować, bo atakujący nożem (kupionym z opłaconym podatkiem VAT, który zasili potem rozdawnictwo) załatwią ich szybciej.

    Czy akcja w Sejmie była zaplanowana? Wszystko wskazuje na to, że tak. Taka prowokacja. Wszak szanowny prezes ogłosił, że w grudniu będzie się działo. To się działo.
    A że nie całkiem po myśli….

    Ponieważ opozycja jest nadal bezczelna, prezes nie cierpi zadających pytania dziennikarzy w Sejmie, prezes lubi się wyspać, to by wszystko działało sprawnie i po myśli, proponuję obrady przenieść na Nowogrodzką. I nikt nie będzie wytykał wtedy braku jakiegoś tam kworum.

    1. Czytając wyjaśnienie redakcji dlaczego chcą zmusić użytkowników do płacenia za niepotrzebne udogodnienia tak mi się skojarzyło.

      Akcja w sejmie na pewno była zaplanowana i uzgodniona z Kuchcińskim. Podobnie jak zamach, niemozliwy do przeprowadzenia bez współpracy załogi.

        1. Może tu znajduje się odpowiedź?

          Pierwszym obszarem, w którym słabszy realizuje swoją strategię biernego oporu, jest obszar dyskursu, czyli pewne praktyki mówienia i niemówienia. Najprostszą jest milczenie. Nieodpowiadanie na zadane pytania, cedzenie słów, w ogóle unikanie jakiejkolwiek wypowiedzi, dopóki druga strona „się nie ujawni” – to znane każdemu sytuacje pojawiające się w relacjach z kimś, kto albo postrzega się jako słabszy, albo ma cechy mentalności ukształtowanej „po słabszej stronie” relacji folwarcznej. Wywodzi się ten sposób funkcjonowania z sytuacji poddanego chłopa, w którego położeniu niezależna wypowiedź, jak każde niezależne zaistnienie, była czymś ryzykownym. Poddany mówi tylko, gdy jest do tego zmuszony. A i wtedy toczy z pytającym panem swoistą grę – mówi tak, by nic nie powiedzieć. Czasem używa w wypowiedzi alegorii, w razie czego łatwo dowodząc, że przecież on nic tam nie miał na myśli…

          Jednocześnie jednak pozostaje urażony samym zadaniem pytania; każda interpelacja upokarza go, wytrącając ze stanu ochronnej izolacji i budząc widoczną niechęć i resentyment. Ponieważ właściwie każdy kontakt z drugim człowiekiem przeżywany jest przez niego jako przemocowy – i na dodatek często taki bywa – sposobem na zmniejszenie nieprzyjemnych doznań jest unikanie kontaktu w ogóle, hodowanie w sobie postawy „społecznego autyzmu” i delektowanie się, jak na obrazach Chełmońskiego, przepływającymi obłokami i rykiem krów z oddali. Albo rykiem jakiejś muzyki w słuchawkach.

          Ostatecznie z tej próby sił, jaką jest najzwyklejsza rozmowa, każdy wychodzi sfrustrowany – ten w pozycji „pańskiej” powtarza frazy o „tępocie tych ludzi” „braku kultury” i „homo sovieticus”, czasem skracając wywód prostym „trzeba by wybić to bydło”, ten w „chamskiej” odchodzi na bok i wtedy mamrocze pod nosem soczyste: „ch…”, „sk…n” albo „głupia p…a”. I gdy spotka na swojej drodze „głupią p…ę”, która akurat jest słabsza, na przykład własną żonę, to nie omieszka jej pokazać, kto tym razem jest panem.