Gowin or lose

„Takiego konkurenta wygenerowało PO dla Tuska. Nie jest nim ani Bronisław Komorowski, ani Radosław Sikorski, ani nawet premier z Krakowa, Jan Rokita, jest nim Gowin.” Tak streścił w jednym zdaniu dość popularny ostatnio ogląd sytuacji w PO Kleofas Wieniawa na blogu Cleofas. Czy powtarzając powszechne mniemanie ma rację? Poniekąd ma. Ponieważ żadnego konkurenta dla Tuska PO nie generowało. Różnica między obu głównymi liderami na scenie politycznej jest kosmetyczna i polega na tym, że Kaczyński konkurentów do tronu pozbywa się z partii bez skrupułów, a Tusk działa w sposób bardziej zawoalowany. Co nie znaczy, że mniej skutecznie. To gwarantuje obu wodzom brak konkurencji. Z drugiej jednak strony sprawia, że gdy wodzów braknie w obu partiach zapanuje kompletny chaos.

Gowin startuje więc nie dlatego, żeby stworzyć pozory demokracji w PO i pokazać światu, że w PO kandydatów do funkcji lidera jest więcej niż jeden. I nie dlatego, że ma jakiekolwiek szanse na wygraną. Startuje, bo wie, że po ostatnich wydarzeniach z partii wyleci, więc nic nie traci. Stąd jego „kampania” adresowana jest głównie do wyborców w ogóle, a nie do członków partii. Tusk wcześniej zadbał o to, żeby nikt mu nie zagroził, więc Gowinowi nie pozostało nic innego jak tylko szkodzić liderowi ile się da. Nie poparł rządowego projektu zawieszającego próg ostrożnościowy, choć swego czasu poparł rządowy projekt wprowadzający próg ostrożnościowy.

Warto zwrócić uwagę na grę Gowina. Nie jest ona zbyt wysokich lotów, a i dobór cytatów nie jest zbyt trafny, ale pozwala odświeżyć pamięć i zadać sobie fundamentalne pytanie: dlaczego powinnam / powinienem jeszcze raz zawierzyć ludziom, którzy mnie dotąd na zmianę nabijali w butelkę i robili w konia. Dotyczy to zresztą wszystkich polityków kręcących się wokół koryta non stop od ponad 23 lat. Jeśli nie zaczniemy eliminować z polityki kłamców i hochsztaplerów, to klepać biedę będziemy do końca świata chyba, że nas wcześniej ktoś wykupi. Starając się o pracę musimy wykazać się kompetencjami (nie dotyczy większości urzędów państwowych i samorządowych). Kierowanie całym krajem kompetencji nie wymaga. Nawet nie trzeba mieć menadżerskiego wykształcenia. Wystarczy zostać szefem partii. Fachowca, który zgodził się położyć flizy za 1.000 zł, po czym położył krzywo i zażądał 5.000 drugi raz nie zatrudnimy. A Tuska, Kaczyńskiego, Millera?

Dla kogoś, komu się nie chce zagrać w grę w to upalne sobotnie popołudnie malutka próbka z bogatego dorobku beletrystycznego szefa partii i rządu. Przysięgam Polakom — przysięgał Polakom Donald Tusk w 2007 roku — że każdy kto w moim rządzie zaproponuje podwyżkę podatków, zostanie przeze mnie osobiście wyrzucony. Sam siebie osobiście nie wyrzuci więc trzy lata później oświadczył, że Jesteśmy gotowi do decyzji, w tym do korekty, do podwyższenia o 1 punkt procentowy [podatku] VAT

Jednakowoż należy uczciwie przyznać, że jeden z cytatów występujących w grze Gowina jest strzałem kulą w płot. Chodzi o inną wypowiedź z 2007 roku (z exposé): Dług publiczny nie może narastać w takim tempie, jak do tej pory. Nikt, ale to nikt uczciwy nie może twierdzić, że te słowa nie są prawdziwe. Wręcz przeciwnie, jest to prawda najprawdziwsza z prawd prawdziwych. Po objęciu przez PO steru rządów budżet przestał narastać w dotychczasowym tempie, ponieważ zaczął rosnąć wielokrotnie szybciej. Deficyt budżetu państwa w 2007 roku (rok objęcia władzy przez PO) wyniósł ok. 18-19 mld zł wobec planowanych 30 mld zł. Budżet na 2013 r. zakładał, że deficyt nie przekroczy 35 mld 565 mln 500 tys. zł. W połowie roku Donald Tusk poinformował, że w państwowej kasie brakuje ponad 24 miliardy złotych. Razem 50 miliardów + odsetki (które przekroczyły już kwotę 40 miliardów złotych rocznie).

Gdyby komuś przyszło do głowy, że skoro nie PO, to PiS, to… zamienił stryjek siekierkę na kijek. Swoją drogą, jeśli po 23 latach wyborcy mają możliwość jednego bajarza zastąpić drugim takim samym, to powinniśmy wszyscy zastanowić się czy żyjemy nadal w demokratycznym państwie i co powinniśmy zrobić, żeby zmusić „elity” by przestały działać w interesie Polskiej Zjednoczonej Prawicy Rozmodlonej, a zaczęły w naszym.

 

PS.
Premier błyskawicznie postanowił wykorzystać incydent z Przystanku Woodstock. — Jeżeli ktokolwiek akceptuje, że ktoś bije inną osobę dlatego, że ta ma inne poglądy, to wtedy zaczyna się naprawdę poważny problemspostrzegł premier początek poważnego problemu. Przemoc w życiu publicznym jest zawsze złem i będziemy z tym starali się skutecznie walczyć — oznajmił. Zadeklarował, że zrobi wszystko, aby planowane obchody święta 11 listopada i obrady wypadającego w tym dniu szczytu klimatycznego ONZ przebiegły w spokoju. Wypada żywić nadzieję, że nie będzie walczył jak komuniści — za pomocą czołgów i ścieżek zdrowia z jednej strony i zakazu wszelkich zgromadzeń i manifestacji z drugiej. Bo organizowanie szczytu ONZ w dniu święta narodowego, którego obchody corocznie przybierają burzliwy przebieg, to wyraz pogardy i lekceważenia i proszenie się o kłopoty. W żadnym kraju nie organizuje się takich imprez w dniu ważnego święta państwowego.

Поживём увидим.

Dodaj komentarz