Edward Śnieżnaskrytka, czyli gdzie są nasze dane?

Z jednej strony Edward Snowden nie ma szans na azyl w Polsce. Potwierdził to polski Minister Spraw Zagranicznych na amerykańskim Twitterze, bo nie lubi dwa razy powtarzać. Zupełnie inna sytuacja by była w sytuacji, gdyby Snowden nazywał się Эдвард Снежный-Тайник, w ostateczności Ryszard Jerzy Kukliński, i właśnie ujawnił, że Rosja inwigiluje cały świat za pomocą systemu ПРИСМ. Wtedy nawet Amerykanie przyjęliby go z otwartymi ramionami i traktowali jak bohatera narodowego. O tym, że naszym politykom, zwłaszcza z PiS-u, usta by się nie zamykały, nawet nie warto wspominać.

Z drugiej strony wspomniany wyżej minister oświadczył (na amerykańskim Twitterze, bo nie lubi dwa razy powtarzać), że Polska będzie domagać się wyjaśnień co do aktywności Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) wobec Polski i Unii Europejskiej. Z kolei premier Donald Tusk ujawnił co by było gdyby miałoby się potwierdzić, że Stany Zjednoczone czy instytucje amerykańskie podsłuchiwały obywateli czy instytucje w Europie, to jest to oczywiście skandal. Tak. Jeśli miałoby się potwierdzić, to byłby to oczywiscie skandal. Na szczęście się nie potwierdzi, bo któż by śmiał, skoro to tajne, więc skandalu nie ma.

Jarosław Kaczyński nabrał wody w usta. Co w sumie nie dziwi, bo jeśli miałoby się potwierdzić, że Stany Zjednoczone czy instytucje amerykańskie podsłuchiwały obywateli czy instytucje w Europie, to zasadnie może się obawiać wycieku do Wiki Leaks zapisu pewnej rozmowy telefonicznej z przeszłości.

Prasa koncentruje się na Snowdenie, a nie na ujawnionych przez niego informacjach. A my czulibyśmy się lepiej, gdybyśmy wiedzieli gdzie znajdują się rządowe serwery, czy administracja korzysta z „amerykańskich rozwiązań” jak amerykański system operacyjny, amerykańskie oprogramowanie biurowe, amerykańskie usługi Google mail, Twitter, Facebook, Cloud Computing itp. Słowem — czy każdy kontakt obywatela Polski z władzą samorządową lub krajową odbywa się via amerykański usługodawca – NSA – polski urzędnik lub polityk? Warto by było też wiedzieć, gdzie zlokalizowane są i jak zabezpieczone wszystkie bazy danych, które rząd uwielbia tworzyć i centralizować. Czy amerykanie muszą się wysilić, włamać za pomocą wykradzionego z narażeniem życia hasła ‚admin1’ by mieć do nich wgląd, czy te bazy od razu lokowane są na amerykańskich serwerach?

Niepokój jest jak najbardziej uzasadniony w związku z wejściem w życie systemu ZIP. Nie byłoby wskazane, żeby wyciekły poufne dane, dotyczące stanu zdrowia obywateli czy — co gorsza — polityków. Zwłaszcza, że mogą być wykorzystane do szantażowania.

Dodaj komentarz