Dlaczego nie kocham komuny?

Na jednej z klatek schodowych w pewnej kamienicy, tuż obok skrzynek pocztowych, zauważyłem nie tak dawno temu wydrapany tęsknotą w tynku napis „Komuno Wróć”. Zastanowiło mnie to, dlaczego ja nie tęsknię za tamtym ustrojem, przecież trochę argumentów dla podparcia tego rozpaczliwego wydrapanego apelu można by bez trudu znaleźć. Na przykład równość. Wszyscy byli wtedy równi w biedzie, nikt nic nie miał przynajmniej oficjalnie, wszyscy mieli te same meblościanki, w takich samych mieszkaniach, wszyscy poza nomenklaturą i tak zwanymi badylarzami jeździli takimi samymi autobusami i pociągami. Wszyscy stali w tych samych kolejkach i wszyscy tak samo kupowali z pod lady. Trawa w ogródku sąsiada nie była bardziej zielona bo większość nie miała ogródków. W telewizji były długie relacje z wystąpień czy to pierwszego sekretarza czy relacje z Sejmu. Można było poznać geografię kraju śledząc praktycznie codzienne doniesienia o kolejnej gospodarczej wizycie np. w chlewni pod Warszawą  pierwszego sekretarza PZPR.

Hm,… może nie interesowały mnie świnie i dlatego nie lubiłem komuny?

Tej komuny, co codziennie stawiała mi mleko pod drzwi w szklanej butelce. Tej komuny, która gwarantowała każdemu prawo do nauki, pracy i emerytury. Co więcej – nie tylko gwarantowała to prawo, ale i wywiązywała się z niego. A wczasy FWP, kto to jeszcze pamięta? Idąc tym tokiem rozumowania i wspomnień dość łatwo zrozumieć rozpaczliwy apel wydrapany w tynku pamiętającym nie tylko czasy komuny ale i pewnie czasy II wojny.

Dlaczego więc nie lubiłem? Chyba najprostszą odpowiedzią dla zrozumienia tego będzie krótkie stwierdzenie, że nie lubiłem jej za kłamstwa, prymitywizm i wypaczanie znaczeń. To wszystko co napisałem powyżej to prawda, jak i kilka innych rzeczy jakie pozytywnie o komunie można napisać, ale oparte to wszystko było o równanie obywateli w dół do najgorszego elementu, o nazywanie biedy wolnością, okupanta sojusznikiem, kłamstwa prawdą.

Komuna ma na swym koncie w Polsce i nie wątpliwie wielkie zbrodnie jak i wielkie zasługi. Te pierwsze, pomijając okres bezpośrednio powojenny, gdy de facto trwała w Polsce wojna domowa, czyniła głównie poprzez kastracje społeczeństwa obywatelskiego i zastępowanie go w państwie systemem partyjnym czyli pewnego rodzaju podziałem obywateli w opozycji do siebie. Budowała system w którym nie liczyła się sprawa czy idea ale przynależność partyjna, czy takowej brak, autora idei. Promowała karierowiczostwo partyjne i krzycząc o równości jednocześnie dzieliła społeczeństwo na równych i równiejszych czytaj partyjnych. Komuna używała wielkich słów przeinaczając jednocześnie ich znaczenia. Posługiwała się i kijem i marchewką, za rezygnację ze swych aspiracji i zgodę na nie wystawanie ponad tłum dawała wczasy nad morzem, a czasem  nawet w Bułgarii. Z pozycji osoby, która nigdy nie przekroczyła horyzontu swej wioski i która nie była w stanie rozpoznać prawdziwych znaczeń słów używanych przez komunę, mogła się wydawać dobrostanem. I najważniejsze co zapewniała, to fizyczny byt, nikt nie był głodny, każdy mógł mieć złamany kręgosłup moralny ale za to dostawał przynajmniej kromkę suchego chleba.

Myślę że to była podstawa sukcesu tamtego ustroju.

Komuna sama sobie wkopała grób poprzez edukację społeczeństwa i rozbudzanie jego aspiracji. Tak jak zrozumienie, że się nie rozumie jest pierwszym krokiem w edukacji, tak pojęcie, że jest się niewolnikiem czy danego systemu, czy partii, staje się pierwszym krokiem na drodze do wyzwolenia i wolności. To, co dalej zrobi się z tą wolnością, zależy w znacznej mierze od tego, jak bardzo jesteśmy wyedukowani i jak bardzo rozumiemy świat. Czasem, gdy go nie rozumiemy, a otworzymy oczy i go zobaczymy, to jawią się niektórym z nas tęskne wizje typu ta wydrapana obok skrzynki pocztowej „Komuno Wróć”.

Tak samo reagowali czasem pańszczyźniani chłopi gdy ich uwłaszczono i tak samo reagujemy my dzisiaj, jako społeczeństwo, bojąc się wolności i odpowiedzialności za siebie zaprzedajemy siebie kolejnym kacykom, którzy wmawiają nam ze wiedzą lepiej niż my, co będzie dla nas najlepsze. Którzy znów wypaczając słowa i ograniczając nam horyzont poznania podsuwają nam kromkę chleba mówiąc: MY Ci DAMY, nie dodają jedynie, że tą kromkę odcinają z naszego własnego bochenka zabierając nam jednocześnie całą resztę.

Właśnie za to nie lubiłem  komuny i za to nie lubię obecnie nam panujących – za odbieranie mi, jako społeczeństwu, wolności i praw, za korumpowanie społeczeństwa i napuszczanie ludzi na siebie, za to, że nie liczy się Obywatel, a tylko jego przynależność partyjna, za to, że nie liczy się Państwo a jedynie partia.

Dlatego tak jak nie lubiłem Komuny, nie lubię również PiS-u.

 

25.03.2017
villk

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. No to drapacza ściennego jest dobra wiadomość, prawda? Komuna wróciła. W najbardziej prymitywnym, bolszewickim wydaniu.

    Często słucham opowieści ludzi, którzy nie darzą komuny estymą i nie mogę wyjść ze zdumienia nad sprawnością ówczesnej propagandy. Ci ludzie są przekonani na przykład, że za komuny nikt nie głodował, co jest nieprawdą. Gdyby nie było głodu, nędzy to nie trzeba by organizować dożywiania w szkołach. A i później byli ludzie, którzy przymierali głodem. Również mitem jest powszechna edukacja. Bo właśnie to, co obserwujemy dziś to efekt braku edukacji z prawdziwego zdarzania, zastąpionej indoktrynacją. Dokładnie to samo robi dziś PiS, pod płaszczykiem „reformy”!

    Każdy, kto nie cierpi na zaniki pamięci pamięta lekcje, na których zakuwał mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, na języku polskim „przerabiał” lektury jedna po drugiej, ale to „przerabianie” to przecież nie była swobodna dyskusja, wymiana wrażeń, emocji, ale sztampowe wypunktowywanie propagandowych tez — o ucisku chłopa i wyzysku klasy robotniczej. Podobnie historia – zbiór suchych faktów i dat do zakucia. Bez naświetlania tła, bez tłumaczenia zależności i uwarunkowań. Stąd tak łatwo dziś napuścić niedouczonych Polaków na Ukraińców czy muzułmanów — ciemny lud kupuje każdą bzdurę.