Boga się bójta i nie promujta!

Okazuje się, że to, co udało nam się zaobserwować już dość dawno, zostało zaobserwowane przez profesjonalny portal. W skrócie chodziło o to, że wszelkie obostrzenia i zabezpieczenia amerykańskich serwisów społecznościowych uderzają w ludzi, którzy z różnych przyczyn nie chcą ujawniać swoich personaliów, zaś dla wszelkiej maści trolli i prowokatorów nie stanowią żadnej przeszkody. Przekonali się o tym nawet Amerykanie, ale oni przejmować zaczną się dopiero wtedy, gdy im prezydenta i kongresmanów wyznaczą Rosjanie albo Chińczycy. Portal ustalił właśnie, że

Na Facebooku od trzech lat działa siatka fanpejdży, promujących prawicowe media i strony internetowe z fake newsami oraz prorosyjską i antyukraińską propagandą – ustaliło OKO.press. Wspierała także polityków: Janusza Korwin-Mikkego oraz członków stowarzyszenia Adama Andruszkiewicza, obecnie wiceministra cyfryzacji. Mogła docierać do nawet 4,5 mln Polaków.

To nie jest pierwszy materiał na ten temat. Wspominano już nie tylko o mediach społecznościowych, ale i o portalach, chociażby w tekście zatytułowanym »Rosyjską propagandę szerzą polskie portale. Znaleźliśmy 23 takie witryny!« Zdziwienie jednak budzi sensacyjny ton na portalu, który swój własny system komentarzy połączył nierozerwalnymi więzami z Facebookiem. Ma to niewątpliwie związek z faktem, że najciemniej jest pod latarnią. To oczywiste, że jeśli na Facebooku promowane są prawicowe media i strony internetowe, to źle. Sytuacja zmienia się diametralnie gdy na Facebooku promują się portale lewicowe.

Musi budzić zdumienie postawa portalu, który z jednej strony korzysta z wolności słowa, a z drugiej wolne słowo zawzięcie zwalcza. Na dodatek próbuje działania cenzorskie wymusić na firmie pochodzącej z kraju, w którym cenzura jest zakazana, a zakaz (jeszcze) przestrzegany z żelazną konsekwencją. Wygląda na to, że choć od transformacji minęło już ponad ćwierć wieku, to homo sovieticus ma się doskonale i głęboko wierzy, że wystarczy o bolącym zębie nie mówić, by przestał boleć.

W PRL-u szalała cenzura, mowy nie było o fake newsach czy mediach społecznościowych, wolne słowo, niemiłosiernie zagłuszane, docierało z Zachodu. Każdy kto chciał był doskonale poinformowany i wiedział co się w kraju dzieje. Bowiem jedynym remedium na nieprawdziwe informacje lub ich brak jest szeroka kampania edukacyjna i informacyjna. Tyle, że media ją prowadzące muszą być wiarygodne, a z tym bardzo różnie bywa. Portal oko.press wielokrotnie przedkładał partykularne interesy ponad wiarygodność i rzetelność, chociażby w sprawie programu „Rodzina 500+” czy OFE.

Trudno zrozumieć dlaczego dysponująca milionami podatników koalicja populistyczna nie zleci informatykom, by opracowali nasz, narodowy komunikator, od którego politycy trzymaliby się z daleka (mrzonka, prawda?), który można by potem podarować całej Europie, a kto wie czy nie światu.  Aby utrudnić działalność trollom można by w nim każdy pochodzący spoza Unii komentarz sygnować specjalnym symbolem. Po jednym głębszym i głębszym zastanowieniu trudno nie dojść do wniosku, że to poroniony pomysł. Po co tworzyć własne, skoro można narzekać na cudze? Po co robić coś samemu, gdy można domagać się od innych by coś zrobili?

Może właśnie dlatego lewica cieszy się tak znikomym poparciem? Może wyborcy mają awersję do lewicowego zamordyzmu i cenzury?  Może mają dość drętwych redaktorów jak Lis, Żakowski czy Olejnik, którzy zamiast odnieść się do meritum, zmierzyć z wystąpieniami Tuska i Jażdżewskiego, czy może raczej Jażdżewskiego i Tuska, szlochają, że Jażdżewski nie powinien był, że nie należało tego mówić, że trzeba było mówić co innego, że najlepiej jakby gadał tak jak oni, czyli długo, nudno i bez sensu.

Jażdżewski mówił dziesięć minut. Tusk przez bez mała godzinę (oba wystąpienia tutaj). Mimo to media wałkują to, co powiedział Jażdżewski, a nie Tusk. Może dlatego, że mówił, żeby powiedzieć, a nie — jak one — tylko po to, żeby mówić? Dlatego z ust niedorajdów lewicowych pada zarzut, że Jażdżewski swoim wystąpieniem „przykrył” wystąpienie Tuska. Sugerują tym samym, że polityka europejskiego, ba! światowego formatu może „przykryć” byle redaktorzyna. Prawda, leżąca poza zasięgiem lewicowych działaczy i redaktorów jest taka, że oba wystąpienia doskonale uzupełniały się. Jażdżewski powiedział to, czego Tusk z racji zajmowanego stanowiska nie mógł lub nie chciał powiedzieć. Tusk z kolei mówił o tym, co w ustach Jażdżewskiego brzmiałoby niewiarygodnie i nieprzekonywająco. Choćby o tym, że nie wygrywa się wyborów po to, by zawłaszczyć państwo — nie można powiedzieć „wygrałem wybory, Polska jest moja, nie wasza”. Albo o wyzwaniach przed jakimi stoi współczesny świat.

Na wstępie doszło do zgrzytu, choć zgrzytnęło już po wykładzie. Donald Tusk wyraził zadowolenie z faktu, że znalazł się na uniwersytecie, który  zdecydował się na podjęcie inicjatywy, która […] na pewno zmaterializuje się jeśli więcej takich ludzi jak nasz rektor i takich uczelni jak nasz Uniwersytet Warszawski na to się zdecyduje. Mówię tu o „uniwersytetach europejskich”, które będą próbowały wspólnie, tak jak w przypadku Uniwersytetu Warszawskiego razem z Kopenhagą, Mediolanem, Heidelbergiem, Paryżem wspólnie tworzyć taką sieć intelektualnej i też emocjonalnej wspólnoty. Tuż po wystąpieniu władze uczelni dały Tuskowi jasno do zrozumienia, że o żadnej europejskiej wspólnocie nie chcą słyszeć i odcięły się od wystąpienia Jażdżewskiego. Podobnie uczyniły w marcu 1968 roku odcinając się od protestujących studentów. Europa z otwartymi ramionami czeka na odcinające się uczelnie.

Zarówno media jak i politycy przemilczeli najistotniejszą część wykładu Tuska, w której mówił o zagrożeniach i wyzwaniach. Wielce wymowne jest to milczenie i pokazuje mizerię zarówno polskiego dziennikarstwa jak i polityki. Cała Polska żyje pomalowaną w kolorowe pasy obwódką wokół głowy mitycznej postaci, a tymczasem Na wschodzie wyrasta gigantyczne imperium zdolne do kontrolowania wszystkich zachowań ludzkich, na Zachodzie powstało niekontrolowane, biznesowe, w pewnym sensie spontaniczne, ale de facto, w konsekwencji ostatecznej, podobne imperium [chodzi o tak zwane GAFA — Google, Amazon, Facebook, Apple]. Czy my zastanawiamy się nad tym, a przecież czytamy o tym codziennie, że uzależnienie od internetu jest w zasadzie równie groźne jak uzależnienie od alkoholu, czy narkotyków, czy hazardu? […] Nasze dzieci są uzależnione od internetu i będą każdego dnia, każdego miesiąca uzależnione coraz bardziej. Czy wyobrażacie sobie, że możemy sprostać temu wyzwaniu, skoro dzisiaj jeszcze nie chcemy tego wyzwania nazwać wspólnie? Dzisiaj to jeszcze ciągle jest raczej temat dość wyrafinowanych debat intelektualistów i technologów.

Można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że przytłaczająca większość polskich polityków i dziennikarzy nie zalicza się do żadnej z wymienionych przez Tuska kategorii. Dla nich liczy się tu i teraz, kilka groszy więcej za sensacyjny materiał, władza i profity z niej płynące. Nikogo nie obchodzi co będzie później. Ważne „czyja jest Polska” i czyja powinna być. A przecież na naszych oczach, na naszych oczach zmienia się świat, szczególnie młodych ludzi, ale nie tylko, na naszych oczach powstaje gigantyczny przemysł, który w niedalekiej przyszłości, są już kraje, gdzie to staje się też faktem społecznym, będzie przemysłem zajmującym wyobraźnię i świat wartości ludzi. Mówi się o inżynierach wartości, mówi się o świecie, który już jest, powstaje na naszych oczach, o świecie zdelaboryzowanym, gdzie nie będzie pracy dla ludzi nie dlatego, że będzie bezrobocie, tylko dlatego, że rewolucje technologiczne wyprą człowieka z rynku pracy i pozostanie wtedy przede wszystkim to, co i tak zajmuje nam dzisiaj 50, 60% czasu każdego dnia. Jesteśmy zanurzeni w tej chwili w emocjach, wyobraźniach ludzi, którzy wytwarzają ten świat — w internecie, w produkcji filmowej. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że staje się to wyzwaniem cywilizacyjnym, ale także politycznym. […] Fikcja dzisiaj staje się narzędziem nie tylko komercyjnych zachowań, nie tylko biznesu, staje się także wielkim, politycznym narzędziem, wobec tego wyzwania musimy stanąć wszyscy, wspólnie. […] Jedno jest pewne: bez rewolucji w myśleniu, głównie polityków na temat oświaty nie damy szansy naszym, w moim przypadku wnukom, w wypadku wielu z was waszym dzieciom na lepszą przyszłość. Ne chodzi o tyranię wiedzy, o dostosowanie za wszelką cenę naszych dzieci do przyszłych rynków, nie chodzi tylko o wymogi konkurencji. Chodzi także o szczepienie ludzi młodych przed niebezpiecznym światem fikcji i uzależnień od cudzych wyobrażeń i cudzych wartości. To też wymaga wspólnoty działania.

Takie wyzwania dostrzega polityk światowego formatu. Co na to Lubnauer, Kosiniak-Kamysz, Czarzasty, Schetyna z koalicji populistycznej? Co na to Lis, Olejnik, Żakowski, oko.press? Ich reakcję, a w zasadzie jej brak, można wytłumaczyć tak, jak pewien adwokat tłumaczył rzezimieszka: Wysoki sądzie! Głupota malująca się na twarzy mojego klienta dobitnie świadczy o tym, że nie mógł on popełnić zarzucanego mu czynu!

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. „Takie wyzwania dostrzega polityk światowego formatu. Co na to Lubnauer, Kosiniak-Kamysz, Czarzasty, Schetyna z koalicji populistycznej? Co na to Lis, Olejnik, Żakowski, oko.press? Ich reakcję, a w zasadzie jej brak, można wytłumaczyć tak, jak pewien adwokat tłumaczył rzezimieszka: Wysoki sądzie! Głupota malująca się na twarzy mojego klienta dobitnie świadczy o tym, że nie mógł on popełnić zarzucanego mu czynu!”

    By odpowiedzieć, sensownie skomentować, wyrazić swoją opinię, trzeba rozumieć to, co było ważne w mowie Tuska. Cisza jaka zapadła może świadczyć, że wykład był dla nich zbyt  trudny. Nie było nawet zwykłego komplementowania, chociażby za cytaty użyte w wykładzie. Zagrożenia? Dla wymienionych największym zagrożeniem jet to, że mogliby nie zasiadać przez najbliższe cztery lata w Sejmie. Mogą zasiadać i jako opozycja, bo spokojniej, problemy nie będą męczyć.

    Od wielu lat w polskim parlamencie z coraz większym obrzydzeniem obserwuję potyczki, a właściwie chamskie pyskówki pomiędzy naszymi posłami i senatorami. Są nie tylko nieokrzesane, ale głównie prostackie, często ordynarne, bez cienia krzty finezji, ciętej, rzetelnej, niechby nawet humorystycznej riposty.

    Wielu, pewnie większość posłów-interlokutorów, stosujących argumenty niżej pasa, ktoś, kiedyś usiłował kształcić i zapewne przez pomyłkę obdarzył stopniami naukowymi, nawet tymi z górnych półek. Dawniej profesorzy, doktorzy, adwokaci, nawet zwykli magistrowie i urzędnicy stanowili tzw. klasę średnią, więc zaliczali się do inteligentów. Zresztą bywali inteligenci mogący się szczycić zaledwie minimalną edukacją, rolnicy, zwykli robotnicy. Potrafili zdrowo myśleć i wiedzieć co to godność i kultura osobista. Brzydzili się kłamstwem, fałszem, hipokryzją…”  *

    Lenistwo własne oraz chyba aprobata takich zachowań przez ukochanego wodza, który uwielbia gdy się napier….. powoduje, że pokazują swoją prawdziwą, tępą, niedouczoną gębę. Cieszyć się czy płakać nad realizacją tych „uwielbień”? Wyborcom to nie przeszkadza, aprobują, bo często sami tacy są, taką wiedzę posiadają, takim językiem mówią. KE różni się tylko tym, że „się nie wyraża”. Publicznie!

    Odniesienie się do słów Leszka Jażdżewskiego było prostsze. „Nie wypada”, „nieodpowiedni moment”, „zbyt mocne”, „walka z KK”. Tu nie trzeba było wysiłku myślowego. Beblanie wystarczy.

    Słowa Jażdżewskiego w zestawieniu z dokumentem braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” pokazuje jak niski jest poziom polityków, dziennikarzy ale i ….władz UW, które szybko „odcięły się”

    Pod wystąpieniem Leszka Jażdżewskiego podpisuję się w 100%. także pod słowami, które wypowiedział na krytyczne, prostackie mowy.Wykład Tuska zaskoczył mnie pozytywnie. Cytatami z książek, sposobem narracji, poruszaną tematyką. Widać, że na swoim stanowisku nauczył się bardzo wiele. Kontakty z politykami, gdzie zachowania, niuanse słowne mają ogromne znaczenie a mowa nie może być tylko pustosłowiem, dały się zauważyć.

    p.s. Do autora: Szkoda, autorze miły, że swoich tekstów nie publikujesz dla dużej ilości czytelników. Pozdrawiam serdecznie.

    *http://monitorkonstytucyjny.eu/archiwa/7488