Biały proszek, gęsta mgła

Znane są różne formy dziennikarstwa. Jest dziennikarstwo reportażowe, informacyjne, demaskatorskie, śledcze. W Polsce wykształciły się jeszcze trzy dodatkowe rodzaje: plotkarskie, gnojące i pomawiające. Informacyjne jest w zaniku. Weźmy dla przykładu portal pierwszego radia informacyjnego. Dowiemy się z niego, że żeby dożyć 115 lat należy codziennie jeść surowe jajka i żyć samotnie. Brak już jednak informacji czy powinny to być jajka z chowu ściółkowego czy klatkowego. Nie wiadomo także czy z powodu małego spożycia jajek czy z innych przyczyn żyjący samotnie duchowni nie dożywają tak sędziwego wieku.

Trudno się dziwić, że dziennikarstwo śledcze jest w zaniku. Dziennikarz docieka, gromadzi materiał, ujawnia nieprawidłowości, a organa ścigania zamiast zająć się sprawą zajmują się dziennikarzem i źródłem informacji. Dużo bezpieczniej jest kogoś pomówić, kłamliwie oskarżyć. Zanim bowiem czwarta władza, czyli wymiar sprawiedliwości sprawę przetrawi, wyda wyrok, to albo już nikt nie będzie pamiętał o co chodziło, albo sprawa ulegnie przedawnieniu. No i oczywiście nikt nie będzie dociekał, czy to pomówienie, czy prawda.

Ostatnio tygodnik Wprost opisał pewien przypadek pewnego dziennikarza, który prawdopodobnie, kiedyś coś zrobił brzydkiego. Dlaczego Wprost zajął się tą sprawą? Ponieważ był na musiku, czyli po prostu musiał. Tygodnik Wprost, przypomnijmy, to ten sam tygodnik, który opublikował stenogramy z podsłuchu znanych koalicyjnych polityków. Jak się można było spodziewać sprawa piorunem została zamieciona pod dywan, a działania podjęto wyłącznie w celu ustalenia „sprawców” i „zabezpieczenia materiału dowodowego”.

Tym razem sprawa dotyczy znanego dziennikarza. Tak oto tłumaczy ten demaskatorski obowiązek Sylwester Latkowski, redaktor naczelny tygodnika:  Nie mówimy o rockmanie, tylko o człowieku, który niemal codziennie z telewizora mówi, jak żyć. Durczok kieruje zespołem „Faktów”, które oglądają miliony widzów. Rozmawia z najważniejszymi ludźmi w państwie. Ocenia i piętnuje dwulicowość, wydaje werdykty dotyczące innych osób, komentuje najważniejsze wydarzenia. Przez lata stał się autorytetem dla wielu młodych dziennikarzy. Obowiązują go nieco inne standardy niż gwiazdy rocka. Nasze środowisko, środowisko mediów, obowiązują pewne reguły. To może niektórych boleć, bo najwyraźniej poczuli się nietykalni. Wolno im więcej, bo są celebrytami, bo są lepsi, mądrzejsi, bogatsi, bardziej wpływowi? Nie ma na to naszej zgody. Od wielu tygodni prowadzimy dziennikarskie śledztwo dotyczące molestowania i mobbingu. Zebraliśmy pokaźny materiał, który będziemy sukcesywnie publikować.

Bardzo szlachetna idea i szczytny cel. Jednak gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, że chodzi raczej o próbę zwiększenia poczytności. Że problem jest wyolbrzymiony, jeśli nie dęty. Że w Polsce dzieją się rzeczy dużo bardziej godne ujawnienia i potępienia. Chociażby minister, który utajnia porozumienia z jedną grupą zawodową, choć w grę wchodzą pieniądze podatników, i to niemałe. Ten sam minister zresztą na tajnych spotkaniach „negocjuje” z prywatnymi firmami listę leków refundowanych i ich ceny.

Jeśli ktoś łamie prawo, to oczekiwać by należało, że zajmie się nim raczej sąd, a nie tygodnik.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1