Jeszcze kilka lat temu piraci omal nie doprowadzili do śmierci głodowej miliardy artystów. Przemysł rozrywkowy rzucił się do walki, wytoczył armaty prawne, z których rozpoczął ostrzał melomanów i przystąpił do zabezpieczania swojej „własności intelektualnej”. Do sądów zaczęły hurtowo trafiać pozwy, a skrupulatnie wyliczone straty firmy fonograficzne oceniały na biliony. Groziła zapaść i w konsekwencji całkowity zanik artystów i muzyki.
Warto przyjrzeć się sposobom obliczania strat w branży. Otóż każdy, kto ściągnął „piracki” plik, odsłuchał go i wywalił, bo mu się nie spodobało to, co usłyszał, „ukradł” własność intelektualną określonej wartości. Ponieważ zgodnie z rozumowaniem przemysłu rozrywkowego i prawników, gdyby nie ściągnął, to by kupił. Innymi słowy sklep okrada każdy, kto wchodzi, rozgląda się i wychodzi niczego nie kupiwszy.
Cały wpis