Leszczyna ma szansę

Portal, który prowadzi dziennikarskie śledztwa, sprawdza fakty, monitoruje rzeczywistość i wspiera mniej lub bardziej otwarcie odchodzący rząd postanowił wykazać, że finanse państwa wcale nie są w fatalnym stanie. W artykule zatytułowanym »Czy „dziura Morawieckiego” istnieje? Co z deficytem zrobi nowy rząd?« Jakub Szymczak przekonuje, że rząd niczego nie ukrywa, zaś szaty rozdzierają ci, którzy już wcześniej ubolewali nad stanem finansów państwa, a dziś będą na nie mieli wpływ.

O bardzo złym stanie finansów publicznych mówią dziś najgłośniej ci, którzy od dawna podzielali ten pogląd. Zmiana polega na tym, że dziś mają szansę być bliżej podejmowanych decyzji na ten temat. Ryszard Petru po czterech latach przerwy został posłem z ramienia Trzeciej Drogi, Sławomir Dudek był urzędnikiem MF, gdy ostatnio rządziła Platforma Obywatelska, posłanka Leszczyna również ma szansę na ważne stanowisko, być może w MF.

Jak widać argumentacja portalu jako żywo przypomina argumentację przedstawicieli władzy — ktoś, kto kiedyś był posłem albo był związany z Platformą Obywatelską nie może mieć racji. I nie ma, co autor wykazuje krok po kroku. Czy w takim razie ministerstwo coś ukrywało? Skąd! Po prostu nie publikowało w porę.

Co więc z ukrywaniem „dziury budżetowej” przed wyborami? MF rzeczywiście zwlekało z opublikowaniem danych o wykonaniu budżetu w sierpniu (a ściślej – w okresie styczeń-sierpień). Zamiast w drugiej połowie września, opublikowało je dopiero 17 października, dwa dni po wyborach. Za wrzesień natomiast publikacja była na czas, a nawet wcześniej niż zwykle. W tym roku to 18 października, w zeszłym roku był to np. 21 października.

Czyli pisowski rząd jest transparentny i niczego przed społeczeństwem nie ukrywa. Jakub Szymczak przypomina, że to rząd Tuska wpadł na pomysł upchnięcia wydatków budżetowych w pozabudżetowym funduszu. PiS ten sposób twórczo rozwinęło, udoskonaliło i upowszechniło.

Pozabudżetowe fundusze jako sposób na ominięcie ograniczeń zadłużania się to pomysł rządu Donalda Tuska. Wówczas z limitu zadłużenia wyłączono Fundusz Drogowy. […] Przez pierwsze lata istnienia Funduszu jego zadłużenie zaliczało się do krajowej definicji długu. Od 2009 roku Fundusz ten nie zalicza się już do sektora finansów publicznych. Nietrudno zgadnąć, dlaczego zdecydowano się na taki krok. Globalny kryzys gospodarczy nadwyrężył finanse Polski. Dług w relacji do PKB rósł też m.in. przez kosztowną dla budżetu państwa reformę emerytalną, dziedzictwo rządów AWS-UW.

Trudno polemizować z kimś, kto twierdzi, że odkładanie przez pracowników pieniędzy na przyszłą emeryturę jest kosztowne dla budżetu państwa. Tym bardziej, że

Bardzo możliwe, że tworzący się obecnie rząd dotychczasowej opozycji wcale nie będzie chętny, by głęboko zmieniać sytuację finansów publicznych i deficytu budżetowego. W kampanii politycy nowej koalicji jasno podkreślali, że nie zamierzają odbierać programu 800 plus. Jego waloryzacja kosztować będzie rocznie około 25 mld zł. Donald Tusk obiecywał podwyżki dla nauczycieli o 30 proc. i o 20 proc. dla całej państwowej sfery budżetowej. To kolejne miliardy złotych. Znalezienie przestrzeni do ewentualnych cięć, które zrobią budżetowi różnicę, ale jednocześnie nie naruszą poziomu życia Polaków lub niezbędnych inwestycji, będzie bardzo trudne.

Według eksperta, który skwapliwie potwierdza z góry założone tezy

„W krótkim okresie nie ma jednak przesłanek, by sądzić, aby istniało istotne zagrożenie dla stabilności finansów publicznych. Rząd już teraz dysponuje wystarczającą ilością płynnych rezerw, by sfinansować w tym roku nawet wyższy niż obecnie zapisany deficyt budżetowy, choć oczywiście wymagało to będzie kolejnej nowelizacji budżetu. Ponadto Ministerstwo Finansów planuje jeszcze w tym roku emisje obligacji na co najmniej kilkadziesiąt miliardów złotych, celem zabezpieczenia możliwości realizacji również wysokiego deficytu w przyszłym roku”.

Dług ma to do siebie, że trzeba go spłacać. Państwo Polskie od czasu transformacji ustrojowej żyje na kredyt. Dług rośnie sobie radośnie, rząd zaciąga nowe zobowiązania i nie ma najmniejszej ochoty spłacać dotychczasowych. Przez osiem lat rządowi Donalda Tuska udało się dług podwoić, rządy PiS-u także nie wypadły sroce spod ogona. Zapewne dlatego autor artykułu taktownie milczy o kosztach związanych z obsługą zadłużenia. Być może zaufanie dla nowej władzy sprawi, że można będzie znów przez jakiś czas pożyczać taniej, ale to, co zostało pożyczone dziś trzeba będzie jednak spłacić wraz z niemałymi odsetkami. Ministerstwo Finansów zachęca:

Nowe oprocentowanie obligacji o zmiennym oprocentowaniu opartym o stopę referencyjną NBP sprzedawanych w październiku, wyniesie 6,50% dla obligacji 1-rocznych i odpowiednio 6,75% dla 2-letnich.
Oprocentowanie obligacji stałoprocentowych 3-miesięcznych wynosić będzie 3,00% w skali roku, a 3-letnich 6,85%. Pozostałe obligacje, w pierwszym okresie odsetkowym, oprocentowane będą odpowiednio: 7,00% dla 4-latek oraz 7,25% dla 10-latek.
6- i 12-letnie obligacje rodzinne przeznaczone dla beneficjentów programu „Rodzina 500 plus” oprocentowane będą odpowiednio 7,20% i 7,50% w pierwszym roku.

Od 5,5 do 7,5 grosza od każdej złotówki. Na stronie Ministerstwa Finansów znajdziemy informację o jakich kwotach mowa:

Dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (dług EDP) stanowiący jeden z elementów kryterium fiskalnego z Maastricht wyniósł na koniec II kwartału 2023 r. 1.581,2 mld zł, co oznaczało:
• wzrost o 49,3 mld zł (+3,2%) w II kwartale 2023 r.,
• wzrost o 69,0 mld zł (+4,6%) w stosunku do końca 2022 r.

W projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok zapisano, że obsługa długu będzie kosztowała 66 mld zł, czyli 2% PKB. Nie ma jednak powodu do zmartwień, bo skoro sam Adam Glapiński zapewnia, że inflacja spadnie, to ekspert też tak uważa.

Dr Możdżeń: „Deficyt planowany na przyszły rok, na który prawdopodobnie przeciągnie się osłabienie koniunktury, jest dość wysoki, jednak spowolnienie w połączeniu z obniżającą się inflacją i szybką poprawą salda handlowego powodują, że nie będzie on tak dotkliwy, jak sugerowałaby jego podstawowa wartość. Odsetki od długu prawdopodobnie przekroczą w przyszłym roku 2 proc. PKB w efekcie wzrostu rentowności obligacji. Państwo będzie jednocześnie realizować duże wydatki wojskowe za granicą, które, wraz z dostawami kolejnych partii sprzętu, będą znajdowały odzwierciedlenie w rosnącym deficycie”.

Syndrom żaby polega na tym, że podczas gotowania jest spokojna i lekceważy ostrzeżenia dopóty, dopóki nie zostanie ugotowana. Człowiek rozsądny, przewidujący przygotowuje się na najgorsze. Nierozsądny uspokaja i dowodzi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tymczasem problem nie tyle polega na tym, że państwo zadłuża się bez umiaru, ale na tym, że szasta pieniędzmi wywalając je przeważnie w błoto. Jeśli armia zleca opracowanie i produkcję uzbrojenia krajowym firmom, to pieniądze podatników pracują na dobrobyt kraju. Jeśli ktoś jak szalony kupuje zagranicą jak leci byle co, byle dużo, to podatnicy tracą podwójnie, bo ta inwestycja nigdy się nie zwróci. Tymczasem Jakub Szymczak jak na prawdziwego populistę-demagoga przystało porównuje Polskę do innych krajów. Nie wiadomo, czy pomocna okaże się przypowieść o mrówce i słoniu, ale aż się prosi przypomnieć ją w tym kontekście.

Mrówka i słoń w słoneczny poranek wybrali się na przechadzkę. Szli sobie radośnie pogwizdując i rozkoszując się chwilą. Gdy przechodzili przez most mrówka nagle zatrzymała się i krzyknęła:
— Słoniu!
— Co mróweczko? — zapytał słoń.
— Ale tupiemy, co nie?

Dodaj komentarz