Zwycięska klęska

Dziesięć lat temu Polska weszła w skład Unii Europejskiej. Po to, żeby współpracować z innymi krajami, wspólnie tworzyć, budować, rozwijać, wyznaczać cele, prowadzić wspólną politykę? Nie. Po to, by mieć z kim walczyć. W ostatnich dniach premier polski Ewa Kopacz poleciała walczyć o korzystne dla Polski rozwiązania. Co wywalczyła? Utrzymanie do 2030 r. systemu darmowych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla dla najmniej zamożnych państw na poziomie 40%. Pierwotnie miał obowiązywać do roku 2019, więc tylko do końca następnej kadencji. Dla polskich polityków nie do przyjęcia. Będąc w pełni sił i piastując stanowiska musieliby wreszcie zaproponować jakieś rozwiązania. A to nie w ich stylu. Ale to nie wszystko. Najmniej zamożne państwa UE dostaną ekstra kasę. W przypadku Polski będzie to premia za gnuśność. Zgodnie z nieoficjalnymi wyliczeniami źródeł dyplomatycznych będzie to około 7,5 mld zł do 2030 r. Na co? Na modernizację sektora energetycznego. Ponieważ ten sektor zaczęli już modernizować komuniści istnieje obawa, że polskim władzom 15 lat nie wystarczy i trzeba będzie walczyć o co najmniej drugie tyle.

Ciekawa jest reakcja opozycji. Premier Kopacz zgodziła się, żeby Polska była dostarczycielem taniej siły roboczej, zrezygnowała z energetyki opartej na tanim polskim węglu na rzecz kupowania drogiej energii ze źródeł odnawialnych, która jest wytwarzana poza granicami naszego kraju — rozdzierał szaty szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Wzruszająca jest troska, z jaką największa partia opozycyjna pochyla się nad losem Polek i Polaków. Jeszcze bardziej wzruszające są opowieści o tanim polskim węglu. O pakiecie ustaw zgłoszonych przez PiS, dzięki którym energetyka nie tylko zapewni tani prąd, ale stanie się jedną z najnowocześniejszych na świecie, poseł Błaszczak nie wspomniał nie dlatego, że żadnego pakietu nie ma, ale dlatego, że w to nikt by nie uwierzył.

Poseł PiS Piotr Naimski poszedł dalej niż Mariusz Błaszczak, bo sypnął konkretami. Dodawał, mnożył potęgował, wyciągał wnioski i pierwiastki kwadratowe i wyszło mu, że w perspektywie kilku lat będziemy mieli wzrost cen energii o blisko 80-100 zł na jednej kilowatogodzinie. Zważywszy na fakt, że dziś jedna kilowatogodzina kosztuje ok 20 groszy, będzie to wzrost sięgający 40.000 do 50.000%. Wynika z tego, że albo poseł przyjął do obliczeń absurdalne dane, albo nie ma pojęcia o czym mówi albo wreszcie Gazeta nie ma pojęcia o czym pisze.

Zbigniew Ziobro z ugrupowania noszącego zbliżoną do właściwej nazwę Sprawiedliwa Polska (co dowodzi, że żeby Polska była sprawiedliwa wystarczy sam Ziobro, prawa do tego nie ma potrzeby mieszać), poszedł na całość i zażądał postawienia pan premier Kopacz przed Trybunałem Stanu. To ogromna kompromitacja polskiego rządu. Przełoży się na koszty życia każdego Polaka — grzmiał poseł z ugrupowania, które nie ma prawa w nazwie. Ale ponieważ prawie zna się, na tym nie poprzestał. Premier Kopacz zgodziła się na rozwiązanie — tłumaczył — które jest korzystne dla wielkich koncernów energetycznych i Gazpromu. Putin będzie te pieniądze wykorzystywał wbrew interesom bezpieczeństwa naszego kraju. W ten sposób Ziobro dawał do zrozumienia, że w Polsce nie ma żadnych koncernów, szczególnie energetycznych, a energię produkują z taniego, przez się wydobytego węgla górnicy w wolnych chwilach i bezrobotni na umowach śmieciowych.

Zwycięstwa w walce z Unią nie pochwalił również Sojusz Lewicy Demokratycznej. W przypadku lewicy doprecyzowanie, że chodzi o demokratyczną ma kluczowe znaczenie. Dlatego Dariuszowi Jońskiemu zdobycze wojenne Ewy Kopacz nie przypadły do gustu. Są zabójcze dla polskiej gospodarki. Nie jest to – jak mawiał premier Marcinkiewicz – trzy razy „yes”, ale trzy razy „no”. „Nie” dla polskiej gospodarki, „nie” dla polskiego górnictwa i „nie” dla niższych cen za energię — szlochał. Ale ponieważ jest posłem i odpowiada za uchwalanie ustaw nie omieszkał pochwalić się osiągnięciami swoimi i swoich demokratycznych towarzyszy: W Polsce nie ma nawet ustawy o odnawialnych źródłach energii, w sprawie łupków wiele mówiono, ale nic nie zrobiono, w sprawie elektrowni jądrowej powołano spółkę, w której panowie zarabiali po 100 tys. zł miesięcznie i do dzisiaj nie wiadomo, gdzie i kiedy powstanie elektrownia jądrowa, a w sprawie gazoportu wiemy tylko, że są opóźnienia. Poseł nie wie, bo nie musi. My wiemy aż za dobrze ile kosztuje utrzymanie posła i że takich pieniędzy, które on dostaje co miesiąc wielu pracujących nie ma w rekach nigdy. Więc jeśli ustawy nie ma, to obowiązkiem posła jest zadbać o to, żeby była. Po to został wybrany. A ponieważ prawo obowiązuje wszystkich, to ten obowiązek spoczywa także na pośle Jońskim. I jego pryncypale.

Jakby tego chóru zawiedzionych było mało głos zabrał także dr Dominik Smyrgała, ekspert bezpieczeństwa energetycznego z Collegium Civitas. Który przyznał, że nie rozumie, ale nie przeszkadza mu to w głoszeniu opinii jednoznacznie negatywnej: Nie rozumiem, jak można mówić o reindustrializacji. Jak można mówić o potędze przemysłowej, o ściganiu się z Chinami, z USA na poziomie całej wspólnoty, kiedy niemieckie firmy mówią: „uciekamy do USA z produkcją, bo prąd i siła robocza są za drogie”. Cały dokument uważam za samobójczy dla UE. Niewykluczone że dr Smyrgała zrozumie, gdy Amerykanie zaczną przyjeżdżać do Europy za chlebem. Tam gdzie do tej pory rosło 30% światowego zboża niedługo może bowiem nie róść nic. Zaś rosnące ceny żywności stały się już problemem ogólnoświatowym. W USA zaczyna brakować ryżu, a w Japonii niedawno zabrakło masła w sklepach.

Ponieważ domaganie się dymisji już spowszedniało, odkurzono i strzelono z Trybunału Stanu. Przy okazji po raz kolejny okazało się, że opozycja nie ma nic do zaproponowania poza totalną krytyką. Przypomina pod tym względem pewnego smoka, który był tak głodny — w tym przypadku władzy — że sam się zjadł. Główni rozgrywający kręcą się koło koryta dłużej, niż wielu przywódców totalitarnych reżimów. Wszyscy sprawowali władzę i wszyscy dowiedli, że nie potrafią. A my ciągle tylko ich mamy do wyboru.

Niewykluczone, że tak jak Unia mogła na nas liczyć w sprawach emisji gazów cieplarnianych i klimatu, tak my będziemy mogli liczyć na Unię w sporze z Rosją czy w razie innych kłopotów. Oby stawanie okoniem nie stanęło nam ością w gardle.

Dodaj komentarz