Znak do złudzenia

Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny prawem kaduka, bez podstawy prawnej. Morawiecki odrobił tę lekcję i także bez żadnego trybu wprowadził zakaz zgromadzeń zwykłym rozporządzeniem delegalizując gwarantowane w Konstytucji prawo. Także nakaz noszenia maseczek nie znalazł dotąd odzwierciedlenia w przepisach. Dlatego dziś, w godzinie próby premier Jaruzelski postanowił wspomóc premiera Morawieckiego.

Dzisiejsze wzburzenie, dzisiejsze sytuacje, z którymi mamy do czynienia na ulicach i które oznaczają akty agresji, akty wandalizmu, napaści, ataków, są jak najbardziej… są absolutnie wykluczone! Nie powinny mieć miejsca. Będziemy im ze stanowczością przeciwdziałać, ponieważ one burzą ład społeczny i prowadzą do nierespektowania prawa, nierespektowania również praworządnościpowiedział Morawiecki, a Jaruzelski doprecyzował, że Chaos i demoralizacja przybrały rozmiary klęski. Naród osiągnął granice wytrzymałości psychicznej. Wielu ludzi ogarnia rozpacz. Już nie dni, lecz godziny przybliżają ogólnonarodową katastrofę. Uczciwość wymaga, aby postawić pytanie: Czy musiało do tego dojść? Obejmując urząd prezesa Rady Ministrów wierzyłem, że potrafimy się podźwignąć. Czy zrobiliśmy więc wszystko, aby zatrzymać spiralę kryzysu?

Morawiecki odniósł się do postawionych przez generała kwestii w prostych, żołnierskich słowach: Chronimy życie i dlatego apeluję do wszystkich, którzy w obecnej sytuacji dopuszczają się łamania prawa, żeby tego nie robili, ponieważ żyjemy również w szczególnym czasie epidemii i także protesty muszą być ograniczone zasadami epidemii. Epidemia jest groźna, poprzez łamanie zasad epidemii w ten sposób nie tylko lekceważymy własne, własne życie, ale przede wszystkim nie chronimy innych. W odpowiedzi Jaruzelski zaapelował: Apelujemy o zrozumienie dla wyjątkowych warunków, jakie w Polsce powstały, dla nadzwyczajnych środków, jakie okazały się konieczne. Nasze działania nie zagrażają nikomu. Mają jeden cel: usunięcie zagrożeń wewnętrznych, a tym samym zapobieżenie niebezpieczeństwu dla pokoju i współpracy międzynarodowej. Zamierzamy dotrzymywać zawartych umów i porozumień. No, tu generała ewidentnie poniosło, więc Morawiecki wyjaśnił dlaczego apeluje. Dlatego apeluję także do milczącej większości polskich rodzin. Apeluję i dziękuję za wasz spokój.

Potem premier polskiego rządu poinformował Polaków, że Polska jest jedna i musimy się wszyscy w niej odnaleźć. Spierajmy się, ale musimy umieć ze sobą rozmawiać i dyskutować. Dziś potrzebujemy przede wszystkim namysłu, szacunku i zrozumienia. Apeluję do mediów o niepodsycanie tego sporu. I poszedł. Można domniemywać, że od marszałka Terleckiego pobierać nauki jak rozmawiać i dyskutować. Ja z pewną przykrością stwierdzam — zagaił sejmową dyskusję rzeczony marszałek — że na sali wśród posłów Lewicy i Platformy Obywatelskiej są posłowie, którzy majom maseczki ze znakami do złudzenia przypominającymi symbole Hitlerjugend i SS. Choć jednak marszałkowi w pewnej mierze jest przykro, to rozumie. Ale rozumiem, że opozycja totalna nawiązuje do totalitarnych wzorów. A ponieważ nawiązuje, to my wykluczymy część posłów opozycji z obrad, żeby nam się łatwiej dyskutowało i głosowało.

Skojarzenie Terleckiego rodzi pytanie dlaczego Grupy Szturmowe Szarych Szeregów walczące z hitlerowskim okupantem, których największym osiągnięciem była słynna akcja pod Arsenałem, również — wzorem niemieckiej młodzieży (Deutsches Jungvolk) — posługiwały się „znakami do złudzenia przypominającymi symbole Hitlerjugend i SS”? Do kogo skierował swój apel Morawicki, skoro pyszałek Terlecki najpierw zaczął zabawę w skojarzenia, a później zaczął wykluczać posłów z rozmów i dyskusji, bo mu się z totalitaryzmem skojarzyło? Oczywistą oczywistością jest, że wyłączanie mikrofonu w pół słowa z totalitaryzmem nie ma nic wspólnego. Nie ma z nim także nic wspólnego obecność panów w mundurach na sali plenarnej, w której podobno obowiązują takie same reżimy jak wszędzie — maseczki i dystans. Maseczki są, dystansu nie ma.

Błyskawiczna zgaduj-zgadula: czego brakuje funkcjonariuszom? Prawdopodobna odpowiedź brzmi: karabinów maszynowych?

A tymczasem nie w odległej galaktyce, nawet nie za górami i lasami, lecz tu i teraz potwierdzono zakażenie u 16.300 osób. Zgodnie z wytycznymi POZ-ty zlecają badania osobom „objawowym”. W ciągu trzech ostatnich dni POZ-ty wystawiły grubo ponad 1.000.000 (słownie: milion!) skierowań — 356.009 w niedzielę, 356.685 w poniedziałek i 430 425 wczoraj. Na badania załapało się ledwie 170.000 szczęśliwców (53,5 tys. w niedzielę, 50,4 tys. w poniedziałek i 66 tys. wczoraj). Analizując te liczby należy mieć świadomość, że statystyki można dowolnie kształtować zależnie od potrzeb. Wyjaśnia to Tomasz Domański na portalu SpiderWeb. W skrócie chodzi o to, że zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 9 października raportowana jest łączna liczba testów „publicznych” oraz „finansowanych ze środków innych niż środki publiczne”, ale liczba pozytywnych przypadków pochodzi wyłącznie z laboratoriów publicznych. Łatwiej to zrozumieć na przykładzie, więc wyobraźmy sobie

10 tys. państwowych testów, i 2 tys. zakażonych plus 10 tys. prywatnych testów i 2 tys. zakażonych. Razem daje to 20 tys. testów i 4 tys. zakażonych, ale w państwowym systemie, na podstawie którego podawane są oficjalne statystyki liczby te wyglądają tak: 20 tys. testów i 2 tys. zakażonych, no bo przecież wyniki testów prywatnych nie są uwzględniane.

23 października „błąd” został „naprawiony” w ten sposób, że jeśli poprzednio była brana pod uwagę sumaryczna liczba testów, tak teraz będzie to sumaryczna liczba wyników dodatnich i liczba testów wykonanych „na NFZ”. Czyli

10 tys. testów państwowych/2 tys. zakażonych plus 10 tys. testów prywatnych/2 tys. zakażonych. Według nowego rozporządzenia oficjalny wynik w rządowym systemie teleinformatycznym to: 10 tys. testów i 4 tys. zakażonych.

Jeśli w pierwszym przypadku stosunek liczby wykonanych testów do wykrytych przypadków wynosił 10%, tak w drugim, dla tych samych danych wzrósł aż czterokrotnie, do 40%! Tym sposobem liczba testów wykonanych może okazać się mniejsza niż liczba wykrytych zakażeń. Nowy sposób liczenia i raportowania wejdzie w życie z opóźnieniem, dopiero we czwartek, 5 listopada. W tym dniu liczba wykonanych testów nagle zmaleje, a zdiagnozowanych zakażonych gwałtownie wzrośnie.

Ponieważ zarówno testy „na NFZ” jak i prywatne wykonują te same laboratoria, więc wkrótce z oczywistych względów można spodziewać się wypłaszczenia krzywej zakażeń bez względu na rzeczywistą ich liczbę. Laboratoria osiągną po prostu kres swoich możliwości. To uprawdopodobnia tezę, że władza nie ma żadnej strategii i po cichutku, bez rozgłosu wprowadza model szwedzki z tą różnicą, że Szwedzi nie fundowali sobie lock downu, nie zamykali firm z dnia na dzień.

Puentą niech będą słowa posła Kamila Bortniczuka, który ubolewa, że w Europie w niektórych krajach nie rodzi się rocznie ani jedno dziecko z zespołem Downa. I to nie jest dobra informacja. Dobrą informacją jest, że wkrótce wszystkie dzieci z zespołem Downa rodzić się będą w Polsce.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. też to zauważyłem

    wszelkim pisowcom co im się błyskawica Strajku Kobiet kojarzy z symboliką SS , pragnę uzmysłowić ,że nie znaja swej własnej historii .

    BŁYSKAWICA BYŁA SYMBOLEM GRUP SZTURMOWYCH SZARYCH SZEREGÓW W KEDYWIE.
    Doprawdy nie wiem czy pisowcy zdaj sobie sprawę z kim zaczynają, bo to gromadzenie się maksymalnie w 5 osób tez mi się kojarzy ze struktura organizacyjną Armii Krajowej.