Zbliżenie

W Piśmie Świętym w sposób nie budzący żadnych wątpliwości opisano co mężczyzna musi zrobić, żeby kobieta mogła powić. Otóż mężczyzna najpierw musi się ożenić, a potem po prostu zbliżyć się do żony.

Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina1),

Kain zbliżył się do swej żony, a ona poczęła i urodziła Henocha2)

Adam raz jeszcze zbliżył się do swej żony i ta urodziła mu syna3)

Abram zbliżył się do Hagar i ta stała się brzemienną4)

Do zbliżenia dochodzi na trzy sposoby: dobrowolnie, pod przymusem i na zlecenie. Trzeci sposób polega na tym, że gdy żona z mężem podróżując zatrzymają się na nocleg, a rozochocona tłuszcza ma ochotę poswawolić z gościem, to poleca się żonie tego mężczyzny oraz córce gospodarza zbliżenie do tłumu.

Nie, bracia moi, proszę was, nie czyńcie tego zła, albowiem człowiek ten wszedł od mego domu, nie popełniajcie tego bezeceństwa. Oto jest tu córka moja, dziewica, oraz jego żona, wyprowadzę je zaraz, obcujcie z nimi i róbcie, co wam się wyda słuszne, tylko mężowi temu nie czyńcie tego bezeceństwa5).

Jak widać obcowanie z cudzą żoną i córką dziewicą żadną miarą nie zalicza się do kategorii „bezeceństwo”. Ażeby mieć pełny obraz należy dodać, że kobieta nie przeżyła obcowania, dlatego jej małżonek odesłał ją.

Przybywszy do domu, wziął nóż, i zdjąwszy żonę swoją, rozciął ją wraz z kośćmi na dwanaście sztuk i rozesłał po wszystkich granicach izraelskich6).

Drugi sposób zbliżania polega na tym, by najpierw kobietę nakłonić by dała sobie w szyję, a następnie zbliżyć się do niej gdy osiągnie właściwy poziom nasycenia alkoholem. Ten sposób za naturalny, oczywisty i całkowicie dopuszczalny uznał Rafał A. Ziemkiewicz, czemu dał wyraz na Twitterze:

No cóż, kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej niech rzuci pierwszy kamień…

Przez kilka lat na czele Platformy Obywatelskiej stał (złośliwi twierdzili, że malowany, podczas gdy w rzeczywistości był mianowany) Grzegorz Schetyna. Wybitny ów nominat partyjny pewnie wiódł partię od klęski do klęski poprzez kolejne wybory. Jego przywództwo charakteryzowało się tym, że kompletnie nie wiedział co robić i w którą stronę iść. Po nim stery przejął Borys Budka i to, co wydawało się niemożliwe okazało się jak najbardziej realne. Naiwni sądzili bowiem, że nie ma w partii gorszego przywódcy, że nieudolności Schetyny nie da się przebić, bo jego przewodzenie to absolutne dno i gorzej się nie da. Budka dowiódł, że absolutnie da się. Wreszcie na spienionym, białym rumaku pojawił się sam Donald Tusk. Ponieważ jest demokratą z krwi i kości nie bawił się w wybory, lecz ryknął do Budki: Won! Tera ja będę przewodniczącym! Rychło okazało się, że to nie biały rumak jeno siwa chabeta padająca na nos z wysiłku.

Obserwując stado baranów, watahę wilków i wiele innych zgrupowań zwierzęcych bez trudu można dostrzec, że na czele zawsze znajduje się przewodnik, lider, który określa kierunek, cel, pilnuje porządku, stawia czoła zagrożeniom. Zwierzęta nie mogą sobie pozwolić na przywódcą-safandułę, który ładnie wygląda, ładnie szczerzy zęby, ale jest słaby i tchórzliwy, bo to… niezgodne z naturą i instynktem samozachowawczym. U ludzi to tak nie działa. Tu większą rolę odgrywa, aparycja, liczy się wiara w cuda, czyli w większości nierealne obietnice. Po czym bowiem poznać prawdziwego męża stanu, przywódcę, przewodnika? Ano po tym, że przewodzi, wie dokąd iść, którędy, jak osiągnąć cel i pewnie do niego dąży. Kroczy na czele, a reszta idzie za nim. Ani Schetyna, ani Budka nie potrafili przewodzić, narzucić swego punktu widzenia, zainicjować debaty publicznej, a ich niezborne wypowiedzi bardziej im szkodziły niż pomagały. Tusk na początku, zaraz po powrocie, przejął inicjatywę, na chwilę narzucił własną narrację, zmusił prezesa by polemizował, przeszedł do defensywy. Czas pokazał, że to był przypadek.

W sobotę Jarosław Kaczyński udał się do Ełku i tam udowodnił kto w Polsce rozdaje karty, kogo się słucha i traktuje poważnie wszystko, co mówi, nawet wtedy, gdy żartuje. Rzuca ochłapy, a liderzy opozycji z Tuskiem na czele bezmyślnie łapią je i omawiają aż im się ze łbów kurzy. Cóż takiego prezes powiedział? Odpowiadając na pytanie czy PiS planuje nadal wspierać polskie rodziny? w długą i nudną odpowiedź wplótł żart: rodzi się mało dzieci, bo „kobiety dają w szyję”. I zaczęło się! Wolne media dostały amoku. Telewizja serwująca prawdę od wczesnych godzin porannych do późnej nocy od soboty do dzisiaj wałkuje ten niewybredny żart, analizuje i cytuje wypowiedzi oburzonych kobiet, które absolutnie nie dają, ba! oburza je już samo podejrzenie, że mogłyby dawać. Trzy dni później Tusk poświęcił żartowi sporą część swojego wystąpienia, sprawy ważne traktując po macoszemu, a wręcz żartobliwie. Stwierdził na przykład że właśnie zbiera się władza PiS-u żeby stwierdzić, bo są już pierwsze przecieki, że sytuacja w finansach publicznych jest katastrofalna. Po siedmiu latach wpychania Polskę do katastrofy oni nagle się zorientowali do czego doprowadzili: do rekordowego zadłużenia, rekordowej drożyzny i bez żadnej perspektywy wyjścia z tej pułapki. Nie wolno, pod żadnym pozorem nie wolno sprawdzać jak głosowała opozycja, jakie pomysły popierała, co forsowała wraz z PiS-em. Należy jak najszybciej zapomnieć Schetynę, który szlochał, że PiS wprowadza 13. emeryturę a to przecież pomysł PO. W przeciwnym razie niebywale trudno będzie uwierzyć, że to PiS jest nieodpowiedzialne, prowadzi kraj ku katastrofie, skoro robi to ręka w rękę z opozycją.

Brak perspektywy wyjścia z pułapki to oczywiście żart, równie śmieszny jak dawanie w szyję. Jest perspektywa! Wystarczy zagłosować na opozycję, oddzielnie na Hołownię i Kosiniaka-Kamysza, oddzielnie na Tuska i Czarzastego z Biedroniem. Perspektywa zasadza się na tym, że wszystkie transfery socjalne, jak 500+, trzynastka, czternastka itp. pozostaną bez zmian, zasiłek dla osób niepełnosprawnych, wymagających całodobowej opieki będzie co najmniej taki, jak minimalna płaca w Polsce, a mimo to pieniędzy starczy i zadłużenie nie wzrośnie. Rodzi się fundamentalne pytanie, czy polityka, który zna fatalny stan finansów państwa, a mimo to obiecuje kolejne transfery socjalne i nie wspomina o konieczności cięcia wydatków, można zaliczyć do kategorii „odpowiedzialny”? A przecież jak miecz Damoklesa nad budżetem wiszą finalizowane przez PiS w Korei i Stanach Zjednoczonych zakupy uzbrojenia. Z tego nie będzie można wykręcić się tak łatwo jak PiS z zakupu francuskich śmigłowców. W uzasadnieniu do projektu ustawy budżetowej na przyszły rok napisano, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (definicja UE) przekroczy półtora biliona zł, a koszt obsługi długu wyniesie 66 mld zł. Sam Tusk wspominał, że rząd PiS chce w przyszłym roku zwiększyć zadłużenie o kolejne 400 mld zł, co oznacza, że dług osiągnie 2 biliony zł. Po przejęciu władzy opozycja może stanąć przed koniecznością wysupłania na dzień dobry kilkuset miliardów (obsługa zadłużenia w 2023 roku może przekroczyć 100 mld, trzeba będzie spłacać raty od zakupionego sprzętu wojskowego, do zreformowanego przez Tuska systemu emerytalnego trzeba będzie dołożyć kolejne 80 mld zł)!

W listopadzie nikt nic nie wie, czeski film, ponieważ rząd też nie wie czy tarcze antyinflacyjne utrzyma, czy nie. W związku z nowym ładem, który wprowadzono, a potem wyprowadzono, nie wiadomo także jakie przyjdzie płacić podatki. Jakby tego wszystkiego było mało opozycja nie zdradza jakie ma zamiary, nie przedstawia programu, mapy drogowej z rozpisanymi poszczególnymi krokami naprawy państwa. Pewne jest, że jeśli PiS utrzyma władzę, to będzie jeszcze gorzej, niewypłacalność murowana. Co będzie, gdy wygra opozycja? Sytuacja na pewno poprawi się? Przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że opozycji, która z całych sił wspiera PiS w zbożnym dziele spychania kraju w przepaść finansową, marzy się zarządzanie masą upadłościową.

Otwarte pozostaje tylko jedno pytanie: jak szybko powróci do Tuska, jak się okazuje przechodnia, ksywka Pinokio?


1) Księga Rodzaju 4:1
2) Księga Rodzaju 4:17
3) Księga Rodzaju 4:25
4) Księga Rodzaju 16:4
5) Księga Sędziów 19:23-24
6) Księga Sędziów 19:29

Dodaj komentarz