Jan Pietrzak to najwybitniejszy polski satyryk. Od wczesnego PRL-u, będąc członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej chłostał biczem satyry rządzących wytykając im błędy i wypaczenia. Wszyscy pamiętają słynną „Dziewczynę z PRL-u” wyszydzającą stosunki panujące w krajach demokracji ludowej czy nieformalny hymn opozycji „Żeby Polska była Polską”. Dopiero po latach, dzięki Kaczyńskiemu okazało się, że w rzeczywistości chodziło o to, by Polska była Wolską. Świadczy o tym dalsza działalność satyryczna satyryka, który bezwzględnie, acz nie bez polotu i finezji wyśmiewał reżim Tuska w czasach, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Na przykład zardzewiała pudernica Senyszyn nie będzie już skrzeczeć z telewizorów. Na odchodnym załatwiła sobie kasę na zapłodnienie in vitro. Co się z tego wylęgnie? Koczkodan skrzyżowany z ropuchą. Albo Petru wyraził obawę, że 500 złotych na dziecko zostanie przepite przez ojców. Widocznie jego ojciec przepijał i zabrakło kasy na dokształcenie tego cymbała.
Ukoronowaniem kariery satyrycznej było nawiązanie do inwestycji poczynionych w Polsce przez hitlerowskich okupantów. Mamy baraki dla imigrantów: w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince, w Stutthofie. Mamy dużo baraków zbudowanych przez Niemców i tam będziemy zatrzymywać tych imigrantów wpychanych nam przez Niemców. Niestety, od nawet tak genialnego satyryka politycy okazali się lepsi. Oto posłowie opozycji odbyli kontrolę poselską u słynnego polskiego jasnowidza, która wykazała, że jasnowidz już 12 lipca około godz. 11.00 informował premiera, że 13 września wieczorem lub najpóźniej 14 rano zachodnią Polskę nawiedzą ulewne deszcze i będzie powódź. Co premier z tą wiedzą zrobił? Nic z nią nie zrobił! A mógł zrobić bardzo dużo. Mógł ją wykorzystać na wiele sposobów. Mógł nie dopuścić do rozszczelnienia wałów, mógł zapobiec pękaniu tam i tu i tam, a także występowaniu rzek z koryt. Zarządzanie kryzysowe zupełnie nie tylko nie zdało egzaminu, ale wręcz nie działało! Nie było alertów RCB i planów ewakuacji, a premier naraził dziesiątki tysięcy ludzi na dodatkowe straty materialne i utratę zdrowia. Co w tej informacji jest nieścisłe? Posłowie PiS-u kontrolę poselską odbyli w IMiGW. Wnioski pozostają bez zmian.
Jakby tego było mało okazało się, że w czasie gdy lało i zalewało posesje i domy, ludzie tracili majątki Tusk pałaszował zupkę szczawiową przygotowaną przez żonę. To bezczelna i grubymi nićmi szyta aluzja. Na dodatek wizytował zalane obszary w zabłoconych butach. A przecież można inaczej. Udowodnił to Andrzej Duda, który jest p.rezydentem, a który przemierzał tereny powodziowe zachowując wstrzemięźliwość pokarmową w nienagannie lśniących butach. A jak mądrze mówił! Na przykład poinformował przemoczonych mieszkańców, że przyjdą przymrozki, przyjdzie zimowa aura, prawdopodobnie już za kilka tygodni spadną pierwsze śniegi. Dlatego trzeba jak najszybciej osuszyć budynki mieszkalne, usunąć wodę, uruchomić instalacje elektryczne, grzewcze, gazowe. Kto by się spodziewał? Tak czy owak tym razem Tusk nie będzie mógł udawać, że nie wiedział.
Na całe szczęście politycy w jednym są zgodni — nie należy wydawać pieniędzy na bezsensowną walkę z przyczynami globalnego ocieplenia i towarzyszącymi mu zmianami klimatu, lecz ze skutkami. Dlatego przeznaczone zostaną miliardy w pierwszej kolejności na odbudowę osiedli położonych na terenach zalewowych, a następnie na budowę wałów przeciwpowodziowych. Wały pomagają, pod warunkiem, że nie pękają, a zbiorniki wtedy, gdy się nie przepełniają. Na szczęście dzięki Bogu, bo to on populistom rozum odbiera, politycy są odporni na wiedzę i ustalenia nauki. A one nie pozostawiają złudzeń.
Czterodniowa ulewa była największą w historii pomiarów dla Europy Środkowej – obliczyli naukowcy z inicjatywy World Weather Attribution. Z powodu zmiany klimatu ryzyko wystąpienia tak obfitego deszczu wzrosło dwukrotnie, a w przyszłości wzrośnie jeszcze bardziej. Chyba że zaczniemy ograniczać globalne ocieplenie.
Wiadomo dlaczego podczas deszczu leje się z sufitu — w dachu jest dziura. Co na to gospodarz? Z uporem przekonuje, że dach jest w doskonałym stanie i trzeba zwiększyć inwestycje w wiadra, szmaty i mopy, bo to naturalne zjawisko — jest ciepło, więc woda paruje, skrapla się i kapie. Oczywista oczywistość. Dlatego władza wywali miliardy w fałszywe poczucie bezpieczeństwa, a straty z roku na rok będą rosły. Jaką pojemność musi mieć zbiornik, by zmagazynować wodę powstałą z opadów sięgających 500 litrów na metr kwadraturowy? Żeby sobie łatwiej zobrazować czy to dużo, czy mało wystarczy sobie uświadomić, że to pół metra sześciennego. Jeśli kilometr kwadratowy to milion metrów kwadratowych dostajemy pół miliona, 500 000 m3/km2. Słynny zbiornik Racibórz Dolny zajmuje obszar 23,6 km2 i ma pojemność 185 mln m3. To oznacza, że sam deszcz bezpośrednio dostarczy 11.800.000 m3. W tym roku udało się, bo zbiornik wypełnił się w około 80%. Czy łebscy politycy mają pomysł co zrobią gdy się przepełni? A ze się przepełni to pewne.
Ponieważ wywalenie miliardów w błoto żadnego prawdziwego wizjonera i męża stanu nie zadowoli, więc zagłada czeka bobry, bo to ich wina. Poza tym wiadomo, chłop żywemu nie przepuści. Jak się żywe napatoczy nie pożyje se a juści. A Tusk to przecież chłop na schwał. Taki nie będzie szedł na kompromisy, szukał rozwiązań chroniących zwierza. Pozabijać i po problemie. Aż w dwóch „konkretach” pochylono się nad polskimi lasami.
14. Wyłączymy najcenniejsze przyrodniczo obszary lasów z wycinki i przeznaczymy je tylko na funkcje przyrodnicze i społeczne.
15. Zatrzymamy niekontrolowany wywóz nieprzetworzonego drewna z Polski. Surowiec z polskich lasów powinien służyć przede wszystkim polskim przetwórcom.
Kto mógł jednak przewidzieć, że Chińczycy zaprzestaną wycinki u siebie i trzeba będzie eksportować tam polskie drewno?
Z najnowszych danych Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego wynika, że w pierwszym półroczu 2024 r. wyeksportowaliśmy do Chin ponad 151 tys. metrów sześciennych drewna więcej niż pierwszym półroczu 2023 r.
Na koniec z zupełnie innej beczki. Kamila Biedrzycka prowadząca program Express Biedrzyckiej obśmiała nową Krajową Radę Sądownictwa, która uznała, że rząd jest nielegalny, ponieważ trzy panie samowolnie zmieniły treść zapisanej w konstytucji przysięgi. Pani redaktor szukając jeszcze śmieszniejszych uchybień po przeciwnej stronie stwierdziła, że takie podejście jest ryzykowne bo na tej zasadzie, teraz przyszło mi do głowy, można by nie uznawać za posłów czy posłanki czy za ministrów lub ministry osób które dodają sobie „Tak mi dopomóż bóg”. No bo przecież tego też w przysiędze nie ma. Gdybyśmy się tak już literalnie mieli czepiać, to też jest zmiana tekstu przysięgi, jakby nie było, prawda, więc doszliśmy już do jakichś oparów absurdów, w których chyba już powinniśmy przestać się poruszać.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, art 151:
Prezes Rady Ministrów, wiceprezesi Rady Ministrów i ministrowie składają wobec Prezydenta Rzeczypospolitej następującą przysięgę:
„Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem.” Przysięga może być złożona z dodaniem zdania „Tak mi dopomóż Bóg”.
Czasem warto zachować dla siebie to, co przychodzi do głowy, bo łatwo ugrzęznąć w oparach absurdów.