Zagłosuje za udzielenie

Media nie muszą posługiwać się poprawną polszczyzną, przestrzegać jej reguł, ponieważ mają misję. Nie, bynajmniej nie informacyjną. Ich misja polega na kształtowaniu i kreowaniu rzeczywistości. Uznały, że kobietom dzieje się krzywda, są dyskryminowane, więc postanowiły nie czekać, lecz przywrócić im godność stosując żeńskie końcówki w nazwach zawodów. Nie byłoby w tym niczego nagannego, gdyby czyniły to zgodnie z zasadami, po zasięgnięciu opinii językoznawców, a nie na własną rękę i na siłę. Na domiar złego nie są konsekwentne i podczas gdy jedne używają określeń ‚doktorka’, ‚ministerka’, ‚profesorka’, ‚kelnerka’ inni wymyślają karkołomne ‚doktora’, ‚ministra’, ‚profesora’, ‚kelnera’. Gdy jednak trzeba sklecić poprawnie po polsku jedno zdanie, zadanie okazuje się niewykonalne.

Technologia pozwala na praktycznie natychmiastowe automatyczne tłumaczenie z dowolnego języka na język polski. Ktoś, kto nie zna angielskiego czy chińskiego może skorzystać z tłumacza lub zlecić tłumaczenie czatowi GPT. Niestety, nawet sztuczna inteligencja jest bezradna gdy napotka tekst napisany przez wyrobnika pióra dla którego każdy język jest obcy. Na przykład portal gazeta.pl informuje, że

Przed wyborami niezależna ekspercka rady do spraw bezpieczeństwa energetycznego i klimatycznego wydała zestaw rekomendacji dla nowego rządu.

Ekspertka rady czy ekspercka rada? Nie wiadomo. Ten sam portal poinformował, że

PiS zawiadamia CBA iarzuca współpracę z lobbystami Chodzi o projekt ustawy ws. cen energii

W innym materiale Jakub Trochimowicz nie zapomniał o formie niby żeńskiej

Patrząc na obecną sytuację w Sejmie, trudno sobie wyobrazić, żeby premier uzyskał wotum zaufania. Oznacza to, że najpewniej tylko przez dwa tygodnie utrzyma się nowy rząd Mateusza Morawieckiego. Mimo to ministrowie mogą liczyć na niemałe pensje i odprawy. W tym gronie jest także ministra sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk.

Jednak poległ w prostym zdaniu. Najpierw szpadzistka nie przebiła się okręgu.

Była szpadzistka startowała w tegorocznych wyborach do Sejmu, ale nie przebiła się okręgu warszawskim, nie uzyskując tym samym mandatu.

Potem wszystko sprawuje, że zagłosuje za udzielenie. Lub nie.

A kiedy rozstrzygnie się przyszłość obecnego rządu? Wszystko sprawuje, że Mateusz Morawiecki maksymalnie wykorzysta dany mu czas i exposé wygłosi dopiero 11 grudnia. Wtedy też Sejm najpewniej zagłosuje za udzielenie, bądź nie, wotum zaufania.

W 2017 roku mini ster od zdrowia Konstanty Radziwiłł wpadł na genialny pomysł rozprawienia się z kolejkami. Otóż kolejki znikną z dnia na dzień gdy tylko szpitale połączy się w siećSieć szpitali to szansa na to, że jakość opieki nad pacjentami się poprawi, a ich bezpieczeństwo wzrośnieoznajmił. Nowe zasady miały zacząć obowiązywać od 1 października 2017 roku. Ponieważ przepisy były niedopracowane i ich wprowadzeniu towarzyszył chaos, więc lekarze postanowili przyjść w sukurs ministrowi i 2 października rozpoczęli protest. Najpierw głodowy, a jak zgłodnieli, to coś zjedli i protestowali dalej już z pełnymi żołądkami. Gdy sieć jako tako zaczęła działać protest zakończyli zadowalając się mglistymi obietnicami.

W 2023 roku po wyborach, gdy stary rząd już nie działa, a nowy jeszcze nie, przewoźnicy poczuli przypływ odwagi i 6 listopada rozpoczęli protest na granicy z Ukrainą. Chodzi o to, że przed rosyjską inwazją na Ukrainę ukraińskie ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski tylko na podstawie specjalnego zezwolenia. Po 24 lutego 2022 roku ten wymóg zniesiono, choć nadal nie wolno im wozić towarów między państwami Unii Europejskiej. Polscy przewoźnicy stwierdzili, że nikt tego nie kontroluje. Te samochody w większości przyjeżdżają puste, pobierają ładunki z Polski i wywożą to na całą Europę. Zabierają po prostu naszą pracętwierdzi Bartosz Jasiński, właściciel firmy transportowej. W tej sytuacji oczywistą oczywistością jest, że nie należy blokować pustych tirów wjeżdżające do Polski, lecz pełne, zmierzające na ogarniętą wojną Ukrainę.

Przewoźnicy protest rozpoczęli w okresie, gdy starego rządu już nie ma, nowy nie ma zaplecza w Sejmie, a ten, który byłby zgodny z wolą wyborców Andrzej Duda, który jest p.rezydentem, jeszcze nie zaprzysiągł. Czy przewoźnicy są idiotami zaczynając protest właśnie teraz, gdy nie ma władzy, która jest w stanie rozwiązać ich problemy? A może organizatorzy protestu działają na zlecenie rosyjskich służb? Dlatego rozpoczęli teraz, bo gdy rząd Tuska zacznie rządzić problem zostanie natychmiast rozwiązany i nie będzie o co „walczyć”? Zaognianie stosunków z Ukrainą i zablokowanie dostaw leży przecież w interesie Rosji.

Portal, który prowadzi dziennikarskie śledztwa, sprawdza fakty, monitoruje rzeczywistość i opowiada bajki podzielił się z wybranymi czytelnikami tekstem dotyczącym mowy nienawiści, na którą marszałek Hołownia nie zareagował właściwie. Z leadu dowiadujemy się, że

„Deklaruję, że w tej izbie (…) nie będzie miejsca na nazywanie kogokolwiek dewiantem czy sodomitą” – odpowiedział marszałek Hołownia na nasze pytanie, czemu nie przerwał mowy nienawiści posła Brauna. Dzień później zrobiła to marszałkini Niedziela. Skąd ta różnica?

Choć w tytule mowa była o mowie nienawiści, to w rzeczywistości chodziło o to, że

We wtorek 28 listopada Braun pozwolił sobie na skrajnie homofobiczne wypowiedzi pod adresem osób LGBT. Opisywał je jako „dewiantów” i „pederastów”, którzy „folgują swoim zachciankom” i „wykorzystują polskie dzieci”. Służyć temu mają tęczowe piątki, a także „parady równości, czyli manifestacje sodomitów na ulicach naszych miast”.

Prowadzący obrady marszałek Szymon Hołownia dwa razy mitygował Brauna: „Panie pośle, idzie pan trochę za daleko” oraz „Moja wrażliwość językowa i ludzka wskazuje, że posuwa się pan nieco za daleko, jeżeli chodzi o leksykę stosowaną na mównicy sejmowej”, ale zarazem „bardzo prosił o kontynuowanie wypowiedzi”.

Co było dalej nie wiadomo, bo tekst jest przeznaczony wyłącznie dla tych, którzy się opłacają. Ale czy to źle? W czasach minionych szalała cenzura. Teraz nie ma cenzury. Teraz jest walka z mową nienawiści. Metody są te same, ale lepiej brzmi i nie kojarzy się tak źle. Problem w tym, że poglądy Grzegorza Brauna poparło 26.895 osób głosując na niego. Niewątpliwie słuszne poglądy Marceliny Zawiszy ledwie 19.388. Adriana Zandberga poparło 64.435 osób, a Sławomira Mentzena 101.269. To oznacza, że cenzurując, kneblując, prześladując Brauna i jemu podobnych próbuje się uciszyć kilkaset tysięcy, jeśli nie milionów w mniejszym lub większym stopniu podzielających ich punkt widzenia.

Jeśli Piotr Pacewicz, autor ukrytych przez wzrokiem ogółu czytelników wywodów uważa, że Braun i setki tysięcy podobnie myślących nie mają racji, to czemu nie próbuje ich przekonywać, tłumaczyć, edukować, tylko chce ich kneblować i to cudzymi rękami? Przecież stoi na czele portalu, który sprawdza fakty. No to jakie są te fakty? To nie są dewianci? A może są tylko cicho, sza, nie mówicie nikomu? Buczeć na sali sejmowej, tupać, wrzeszczeć, przerywać wypowiedzi nawet małpa by potrafiła, ale gdy trzeba przekonywać do swoich racji, tłumaczyć, że ziemia nie jest plaska, najbardziej oburzeni pierzchają w popłochu. I… cenzurują swoje własne teksty.

Dodaj komentarz