Żadnego podobieństwa

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nie ma żadnej analogii ani symetrii między poprzednią a obecną władzą. Na przykład gdy poprzednia władza ręcznie sterowała zatrudnieniem na kluczowych stanowiskach w instytucjach państwowych i spółkach skarbu państwa, to postępowała nagannie. Wiadomo, kolesiostwo i nepotyzm są godne potępienia i niegodne demokratycznej władzy. Zupełnie inaczej jest teraz. Gdy obecna władza ręcznie steruje zatrudnieniem na kluczowych stanowiskach w instytucjach państwowych i spółkach skarbu państwa, to ma do tego pełne prawo, ponieważ działa w interesie państwa i obywateli. Gdy mini ster Gliński obsadzał stanowiska w instytucjach kultury i decydował co muzea i galerie mają eksponować, jak powinny wyglądać wystawy, to było to skandaliczne i niedopuszczalne ograniczanie autonomii placówek kultury. Gdy mini ster o!brony instruuje kierownictwo muzeum, co ma być eksponowane, to czyni w interesie Polek, Polaków, ojczyzny, Polski, kultury, obronności i bezpieczeństwa.

Wystawa główna Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku musi być przykładem tego co nas łączy, nie dzieli. Usuwanie z niej tych, którzy dawali świadectwo patriotyzmu i niezłomnej walki o dobro Ojczyzny jest niedopuszczalne. Fragmenty ekspozycji dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, ojca Maksymiliana Kolbego oraz rodziny Ulmów powinny zostać natychmiast przywrócone.

Nikt dotąd nie wiedział, że Pilecki jest ojcem Maksymiliana Kolbego oraz rodziny Ulmów. Oczywistą oczywistością jest natomiast, że nie po to muzeum ma kierownictwo, żeby to kierownictwo o czymkolwiek samodzielnie decydowało. Jasno i bez ogródek wyrazili to przedstawiciele PiS-u. którzy zorganizowali pod Muzeum protest. Radni PiS zwołali w tej sprawie nadzwyczajną sesję sejmiku, a posłowie PiS posiedzenie komisji kultury. W tej sytuacji premier, który jest demokratą pełną gębą, więc nie wywiera nacisków, nie miał innego wyjścia jak tylko opowiedzieć się po właściwej stronie. Okazało się, że autonomia placówek kulturalnych i instytucji państwa jest ważna, ale nie na tyle, by wesprzeć kierownictwo muzeum lub w ostateczności trzymać język za zębami. Dlatego jak zwykle niezwykle twardo i odważnie stanął po stronie PiS-u podkreślając,

że zależy mu, by muzeum „łączyło różne narracje, ale by łączyło też Polaków w odczuwaniu i rozumieniu historii”. Jak zaznaczył Tusk, z bohaterami z przeszłości, jak rotmistrz Witold Pilecki czy ojciec Maksymilian Kolbe — symbolami polskiego patriotyzmu i martyrologii, powinno się „także w przestrzeni muzealnej, postępować (…) niezwykle delikatnie”. Szef rządu wyraził nadzieję, że władze muzeum podejmą decyzje „które nikogo nie będą raniły ani drażniły, bo nie ma żadnego powodu, żeby te elementy naszej historii, te symbole, takie postaci, były pretekstem do niepokoju, czy waśni”. „Liczę tu na zdrowy rozsądek, jestem przekonany, że nie było tam złych intencji, ale wolałbym żeby (…) w tych sprawach postępować w sposób wyważony, rozsądny i nikogo nie raniący. Mam nadzieję, że zapadną decyzje, które unieważnią to zamieszanie” — podkreślił.

Nie po to pisowscy nominaci realizowali wizje prawdziwych polskich patriotów, żeby teraz ktoś to poprawiał i zmieniał. Czy media także powinny łączyć Polaków w odczuwaniu i rozumieniu informacji? Prof. Rafał Wnuk został napadnięty przez człowieka połączonego z Tuskiem, Kosiniakiem-Kamyszem i PiS-em wspólnym odczuwaniem i rozumieniem historii, więc można rzec, że starania premiera odniosły zamierzony skutek. Dyrekcja Muzeum poddała się ulegając presji czynników partyjno-rządowych.

Zdecydowaliśmy, że do ekspozycji stałej zostaną włączeni o. Maksymilian Kolbe i rodzina Ulmów. Widzimy, że istnieje taka społeczna potrzeba — poinformowało w sobotę Muzeum II Wojny Światowej. Jak dodało, postacie „zostaną zaprezentowane w sposób godny, rzetelny i zgodny z najnowszymi badaniami”.

Jedni decydują się nie ulegać naciskom i postępować zgodnie ze swoją wiedzą i przekonaniami, a gdy im się to uniemożliwia podają się do dymisji. Inni wychodzą naprzeciw potrzebom społecznym i wizji swoich politycznych mocodawców i zachowują stanowisko.

Czy w tej sytuacji może dziwić, że koalicja paździerzowa postanowiła w białych rękawiczkach rozprawić się z wolnymi mediami wspierając gigantów zza oceanu? Jednocześnie staje się zrozumiałe dlaczego na poważnych portalach tyle miałkich artykułów o dupie Maryny i podobnych.

Na początku Google i Facebook były tylko platformami do wyszukiwania informacji, tworzenia swoich profili i poznawania znajomych. Potem platformy stały się cenzorami wiadomości, z ang. gatekeeper, bramkarz. Decydują o tym, kto, jaką informację dostanie. […] Od ich algorytmów zależy więc, jak dużo osób pozna dany artykuł. Nikt z wydawców nie wie jednak, jak te algorytmy działają, kiedy utną, a kiedy zwiększą zasięgi. Można jednak powiedzieć, że najlepiej czytają się teksty o pieskach, kotkach i celebrytach, a przy nich sprzedają reklamy. Znacznie gorzej radzą sobie eksperckie, pogłębione artykuły, których nie napisze się w pół godziny. Portale, także należące do wydawców mających w swoim portfolio tradycyjne, papierowe gazety, uprawiają więc ekwilibrystykę, łączą poważne tematy z lekkimi, przy których reklamy lepiej się klikają. Chcąc utrzymać przychody, muszą tańczyć, jak im zagrają Big Techy i to na cienkiej linie. Nawet te najbardziej zwinne i nowoczesne portale tracą równowagę, choć częściej te mniejsze (lokalne, tematyczne), o czym z kolei świetnie napisał Przemysław Pająk, redaktor naczelny Spider’s Web. Te duże zwalniają dziennikarzy, te mniejsze znikają. W latach 2004-2019 w USA zamknięto 1 800 lokalnych gazet, to 20 proc. rynku.

Trudno nie zauważyć, że wyszukiwarka Google’a coraz częściej zwraca coraz bardziej idiotyczne i nie mające nic wspólnego z zapytaniem wyniki. To oznacza, że to raczej oszukiwarka niż wyszukiwarka, wyświetlająca nie to, czego się szuka, tylko to, co firma uznała za godne polecenia. Opieranie się na wynikach wyszukiwania Google’a bywa bardzo zawodne i bałamutne. Bing Microsoftu jest niewiele lepszy, jeśli nawet nie gorszy. Godny polecenia jest DudckDuckGo. Ta wyszukiwarka deklaruje, że nie korzysta z mechanizmów śledzących, nie zbiera informacji o użytkownikach i nie filtruje wyników.

Wszyscy ci, którzy po nocy wystawali pod lokalami wyborczymi licząc na to, że wreszcie coś się zmieni, że wreszcie będzie w miarę normalnie i generalnie lepiej mogą czuć satysfakcję. A gdy wszystkie placówki kulturalne, kina, teatry już będą odczuwały i rozumiały zgodnie z oczekiwaniami władzy, w większości przypadków zbieżnymi z oczekiwaniami PiS-u, a niezależne media załatwi się rękami amerykańskich big-techów, zapanuje wreszcie powszechna szczęśliwość. Przynajmniej w Internecie.

Na koniec dla sceptyków, którzy nie chcą uwierzyć, że czarne jednak jest czarne, króciuteńki wykaz dostrzegalnych gołym okiem, gigantycznych różnic.

Bardzo zły rząd PiS-u Dobry rząd koalicyjny
Zmienił kierownictwo muzeum by realizowało wizje PiS-u Zmusił kierownictwo muzeum by zrealizowało wizje PiS-u
Wprowadził na granicy z Białorusią strefę buforową by uniemożliwić mediom patrzenie żołnierzom na ręce i utrudnić organizacjom społecznym niesienie pomocy humanitarnej Wprowadził na granicy z Białorusią strefę buforową by ułatwić mediom patrzenie żołnierzom na ręce i umożliwić organizacjom społecznym niesienie pomocy humanitarnej
Wybudował na granicy z Białorusią płot i zasieki z drutu kolczastego za 1,5 mld PLN Wybuduje na granicy z Białorusią fortyfikacje nie do pokonania za 10 mld PLN
Stosował niezgodne z prawem, niehumanitarne push-backi Stosuje zgodne z prawem, humanitarne push-backi
CPK — centralne przewalanie kasy CPK — trójskok w nowoczesność
Zielony ład — Polska była przeciw, ale w Unii głosowała za Zielony ład — Polska była za, ale w Unii głosowała przeciw

Ciąg dalszy nastąpi.

 

Dodaj komentarz