Za darmo, choć za 10 lat. Opłaca się poczekać

W zalewie złych wieści wczoraj dostrzegliśmy kilka dobrych. Dziś kolejne potwierdzenia, że darmowe lepsze od płatnego jest. Każdemu wydawać by się mogło, że jeśli można za coś zapłacić raz i mieć do końca życia spokój, to taniej wyjdzie zapłacić niż skazać się na kalectwo i konieczność regularnego powtarzania drogich zabiegów. Każdemu naiwnemu. Według polskich władz i instytucji ta druga opcja jest korzystniejsza. Tak więc każdy ubezpieczony płacący składki zdrowotne może leczyć się „za darmo” po odczekaniu swego w kolejce, ale jeśli ma pecha i choruje na chorobę nie ujętą w rozdzielniku, to musi wyłożyć, bywa że miliony, z własnej kieszeni.

Dziewięć milionów złotych – tyle kosztuje terapia genowa na SMA nierefundowanym w Polsce lekiem Zolgensma.

Nadal wydawać by się mogło, że w interesie wszystkich jest, by państwo wspomogło rodzinę, która zbiera pieniądze na terapię, której to państwo z sobie wiadomych przyczyn nie refunduje. Nic z tych rzeczy! Nie tylko nie pomogło, ale zwietrzywszy okazję do zarobienia na krzywdzie ludzkiej opodatkowało i tak piekielnie drogą terapię.

Od 16 maja to leczenie jest jeszcze droższe, a na wielu publicznych zbiórkach możemy znaleźć dopisek o konieczności powiększenia ich kwoty. O co chodzi? O powrót ośmioprocentowego VAT na niektóre leki wraz z zakończeniem stanu epidemii w Polsce. Rodziców chorego na SMA Wiktora ta zmiana kosztować będzie kolejne 700 tys. zł.

To nie jedyne dobre wieści są oczywiście. Okazało się, że NFZ nie tylko na takich dzieciach poczynił ogromne oszczędności, za które premia należy się urzędnikom jak psu micha. Oto przez osiem lat mini ster od zdrowia i prezes NFZ nie zaktualizowali wyceny czynności związanych z transplantacją.

Narodowy Fundusz Zdrowia jeszcze do stycznia 2021 r. płacił szpitalom za świadczenia dotyczące transplantacji narządów zgodnie z wyceną z 2013 r. Minister Zdrowia nie dokonywał analiz kosztów, mimo otrzymywania corocznych informacji od podległego mu „Poltransplantu”, który odpowiada za koordynację pobierania i przeszczepiania narządów.

Dzięki wycenie świadczeń wziętej z sufitu

rekordziści czekają na transplantację coraz dłużej. W 2016 r. było to 1599 dni, a w 2020 r. – 4382 dni.

Żeby ciemny lud nie zorientował się za szybko długość oczekiwania podano w dniach, choć większe wrażenie na pewno zrobiłyby sekundy. 4382 dni to 12 lat. Oczywiście oczekujący pacjent nie nudzi się, bo musi się jakoś utrzymywać przy życiu. To tylko potwierdza tezę głoszoną zwłaszcza przez neobolszewików, że ochrona zdrowia musi być państwowa, bo inaczej nikogo by nie było stać na leczenie. A tak każdego stać. Owszem,  choć trzeba troszeczkę poczekać, ale warto, boć przecież procedura medyczna jest darmowa! No chyba, że terapia nie jest refundowana, bo nie, to wtedy nie jest za darmo i tylko wtedy nikogo nie stać. Ale o tym miłośnicy darmowych obiadków, którzy sami nigdy nie zrezygnują z tego, co im się należy, dyskretnie milczą.

Z uwagi na fakt, iż krzepiących wieści nigdy za wiele, więc jeszcze jeden przykład wyższości rozwiązań rodem z minionego okresu nad zgniłokapitalistycznymi. W kapitalizmie konkurencja wymusza z jednej strony dbałość o jakość usług, z drugiej o w miarę przystępne ceny. W końcu im więcej klientów, tym wyższy zysk. W socjalizmie żadne przedsiębiorstwo, a zwłaszcza placówki medyczne nie konkurują ze sobą, bo nie muszą. Socjalistyczny monopolista-płatnik z kolei kontraktuje „świadczenia opieki zdrowotnej” w oparciu o widzimisię urzędników pilnie studiujących sufit i podpisuje umowy po uważaniu z kim chce. Jak zechce, to  nie podpisze z nowoczesną kliniką, bo… nie i już.

Zagłębiowskie Centrum Onkologii (ZCO) nie ma kontraktu na badania PET, tzw. Pozytonową Emisyjną Tomografię. To jedyne onkologiczne badanie, którego brakuje w ofercie refundowanych świadczeń ZCO

Dlaczego NFZ nie podpisał umowy z Centrum Onkologii? Bo nie ma takiego obowiązku, a uzasadnienie odmowy nie musi nawet mieć sensu. Centrum zatrudnia dwóch lekarzy specjalistów medycyny nuklearnej, 8 lekarzy specjalistów oraz 6 lekarzy rezydentów w dziedzinie radiologii obrazowej, a to według NFZ „nie spełniała wymogów w zakresie obsady personalnej pracowni PET oraz harmonogramu pracy”. Na szczęście obsada personalna w Narodowym Funduszu Zdrowia zawsze spełniała wymogi w zakresie obsady personalnej biurek oraz harmonogramu pracy.

To wszystko razem wzięte tłumaczy dlaczego lekarz specjalista powinien zarabiać trzy średnie krajowe (16.987 zł) miesięcznie, a bez specjalizacji dwie średnie krajowe (11.325 zł). W placówkach medycznych lekarzy obowiązuje bowiem zasada „czy pacjent stąd wyjdzie, czy grabarz posprząta my chcemy mieć stale wysoki stan konta”.

Dodaj komentarz