Wzrost pociąga spadek

Ceny paliwa i energii to główne czynniki proinflacyjne, napędzające wzrost cen wszystkich towarów. Okazuje się, że cena prądu rośnie w dalece niezadowalającym tempie. Aby temu zaradzić Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało by stawka opłaty kogeneracyjnej wynosiła 4,06 zł za MWh, ponieważ teraz jest zerowa. Kogeneracja to wytwarzanie jednocześnie ciepła i energii elektrycznej. Oczywiście jedno i drugie słono kosztuje, ale dlaczego odbiorca miałby nie płacić dwa razy za to samo? Zwłaszcza, że na rachunku za prąd opłaty z dopłatami, abonamentami, przesyłami i innymi pozycjami znakomicie się kogenerują. Ta opłata to — jak chce ustawodawca — „dopłata do wytworzonej, wprowadzonej do sieci i sprzedanej energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji przez wytwórcę”. Się ją pobiera i się przeznacza na zbożne cele.

Art.  60.
1. Operator systemu przesyłowego pobiera opłatę związaną z zapewnieniem dostępności energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji w krajowym systemie elektroenergetycznym, zwaną dalej „opłatą kogeneracyjną”.
2. Opłatę kogeneracyjną przeznacza się wyłącznie na wypłatę premii kogeneracyjnej, premii gwarantowanej, premii gwarantowanej indywidualnej i premii kogeneracyjnej indywidualnej oraz na pokrycie kosztów działalności operatora rozliczeń związanych bezpośrednio z obsługą systemu wsparcia wytwarzania energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji.

Na szczęście od 2018 roku prowadzone są prace nad ustawą dotyczącą rekompensat za prąd. Chodzi o to, żeby więcej płacili wszyscy, przecież wszystkie składniki rachunku są opodatkowane, więc im wyższy rachunek tym wyższy zysk budżetu, a rekompensaty dostali wybrani.

Na inflację wpływ ma także kurs złotego w stosunku do innych walut. Na szczęście, jak tłumaczy prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński, z reguły nie komentujemy zmian kursu złotego, jednak w ostatnich dniach złoty rzeczywiście się osłabił, a my na bieżąco analizujemy czynniki, które za tym stoją. Osłabienie złotego, zwłaszcza obserwowane w ostatnich dniach, jest zapewne związane z umocnieniem dolara na rynku globalnym. Wzrost wartości dolara pociąga za sobą zwykle spadek kursu walut naszego regionu. Niekorzystnie na złotego może także oddziaływać wyraźny wzrost liczby zachorowań na COVID-19 w Europie i w Polsce. Może to bowiem oznaczać konieczność wprowadzania obostrzeń, straty dla gospodarki i dodatkowe wydatki budżetu. Osłabienie na pewno jest z czymś związane, ale skąd prezes NBP miałby wiedzieć z czym? A ponieważ nie wie, to nie wie też co robić, więc nie robi nic.

Tak czy owak należy bardzo uważać na komentarze, zwłaszcza jeśli ma się pojęcie o ekonomii, ponieważ jeżeli chodzi zaś o komentarze, że złoty jest słaby bo — w przeciwieństwie do banków centralnych Czech i Węgier — NBP nie deklaruje jasno cyklu podwyżek stóp procentowych, to jest to argument chybiony. Nie chodzi tu nawet o to, że np. w ciągu ostatnich 10 dni złoty osłabił się do euro bardziej niż korona czeska, ale mniej niż forint. Wyjaśniałem dlaczego nie formułujemy mocnych deklaracji dotyczących przyszłych decyzji. Jednocześnie jednak w ostatnim wywiadzie dla PAP podkreśliłem, że jeżeli napływające dane będą potwierdzać obecną ocenę sytuacji, to prawdopodobieństwo dalszych dostosowań stóp jest wyższe niż ich utrzymania na obecnym poziomie. I właśnie dlatego My ze swojej strony – co już poprzednio, jeszcze poprzednio i jeszcze poprzednio mówiłem i chciałbym jeszcze raz stanowczo podkreślić – my jako Rada Polityki Pieniężnej, jako Narodowy Bank Polski zrobimy wszystko, co konieczne, i wszystko, co możliwe, aby w średnim okresie inflacja powróciła do celu NBP, do tego 2,5 procent z odchyleniem punkt procentowy w górę, punkt procentowy w dół. Żeby się w tym przedziale zmieściła w średnim okresie inflacja, w ciągu dwóch najbliższych lat. Zrobimy wszystko, co konieczne, i do czego prawnie jesteśmy upoważnieni. Dwa lata z galopującą inflacją to niezwykle zachęcająca perspektywa i ambitny plan zważywszy, że kadencja Adama Glapińskiego kończy się i prawdopodobnie także zaczyna w przyszłym roku.

Jaki jest sposób na inflację? Na pewno nie taki, jaki zastosował Leszek Balcerowicz w latach 90 ubiegłego wieku. Wyjaśnia to obdarzony doskonałą pamięcią specjalista w tej i nie tylko w tej dziedzinie wice premier oraz mini ster rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk: Pamiętam lata dziewięćdziesiąte kiedy to Balcerowicz zdusił inflację niszcząc gospodarkę. Bezrobocie jest w tej chili bardzo małe i to jest ten, ta wielka zasługa, że mamy w Polsce oczywiście presje płacową, to jest fakt, też inflacyjna rzecz, ceny energii niezależne zupełnie od nas, yyyye te kilka rzeczy się nakłada, ale ważne jest, aby, aby tak jak podkreślam jeszcze raz, zarobki rosły szybciej niż inflacja. I tu nie mówmy tylko o sferze budżetowej, ale w ogóle o całej, o wszystkich zarobkach. Tak mądrych ludzi Polska potrzebuje, na takich mądrych ludzi Polska zasługuje. Co prawda w ten sam chytry sposób z inflacją walczył tow. Edward Gierek z wiadomym skutkiem, ale tego Kowalczyk albo nie chce pamiętać, albo ma bardzo wybiórczą pamięć. Każdy bowiem kto żył w tamtych czasach nie jest w stanie zapomnieć pustych sklepowych półek i rosnących niemal z dnia na dzień cen. Inflacja bowiem drenowała portfele tu i teraz, a podwyżki — jeśli następowały — to po dłuższym lub krótszym czasie. Jeśli dziś władza otwarcie mówi, że zafunduje powtórkę, to znaczy, że z jakichś powodów nie musi już martwić się o głosy wyborców, zabiegać o ich poparcie.

W tym roku średni wzrost cen w stosunku do poprzedniego miesiąca zgodnie z danymi GUS-u przedstawiał się następująco

MIESIĄCE
I II III IV V VI VII VIII IX X
101,3 100,5 101,0 100,8 100,3 100,1 100,4 100,3 100,7 101,1

 

Jeśliby przyjąć, że Kowalczyk wie co mówi, to najniższe wynagrodzenie, które wynosi 2.800 zł powinno wynosić odpowiednio:

MIESIĄCE
I II III IV V VI VII VIII IX X
2836 2850 2878 2901 2910 2913 2925 2834 2855 2886

Ktoś dostawał co miesiąc o kilkadziesiąt złotych więcej? Ktoś dziś dostał 2886 zł? A płacić wyższe rachunki za prąd, gaz, śmieci, paliwo i artykuły pierwszej trzeba na bieżąco. Już dziś bez mała 2 miliony osób żyje poniżej progu ubóstwa. GUS:

W 2020 r. stopa ubóstwa skrajnego wyniosła 5,2%, to jest o 1 p. proc. więcej niż w 2019 r.

Dotąd wygadywanie bredni elektorat, który powstawszy z kolan suwerennie uznał, że PiS najlepiej zadba o jego interesy, przyjmuje z zrozumieniem. Jak długo jeszcze?

 

PS.
Jak wyglądał problem w zeszłym roku można sobie przypomnieć tutaj.

Dodaj komentarz