Wytrych do zwycięstwa

Szymon Hołownia ogłosił „Strategię zwycięstwa”. Strategia zakłada, że PiS się kończy i że wszyscy to czujemy. Nie porwie już Polaków żadną wizją. Jest wyniszczony wewnętrzną wojną o schedę po Kaczyńskim, kleci swoją bieda-większość w Sejmie za coraz wyższą cenę, zostawi za sobą pełne cmentarze, 200 tys. ofiar pandemii, ludzi, którzy mogliby żyć, gdyby panie i panowie z PiS dbali o ochronę zdrowia tak jak dbali o swoje spółeczki. Gdyby ktoś nie wiedział kto zacz ten Hołownia, to to jest ten facet, który podczas wyborów prezydenckich najpierw zarzekał się, że z oszustem do stołu nie usiądzie, po czym zmienił zdanie i stwierdził, że choć nikt nigdy nigdzie z oszustem nie wygrał, to on wygra. Oczywiście przegrał, a zdobytą wtedy popularność wykorzystuje do lansowania siebie i swojego ugrupowania.

Prawo i Sprawiedliwość nie może rządzić dalej — twierdzi Hołownia i robi wszystko, żeby mogło. W Krakowie dzięki jego ludziom, których wkręcił choć nie wygrał dotąd żadnych wyborów, już rządzi. W sondażach nie widać przecież, żeby gnicie tej władzy przekładało się na skokowy wzrost poparcia dla innych. Czy nie dlatego, że ci „inni” nie mają niczego do zaproponowania, panie Hołownia? Zamiast tego od czasu do czasu tu i tam wybucha ognista dyskusja o tym jak ułożyć listy wyborcze, żeby odesłać PiS do historii. Brutalna prawda jest taka, że w ostatnich latach próbowano już w tej dziedzinie wszystkiego. Czego mianowicie? Jednego bloku w przegranych wyborach europejskich. Doprawdy? W wyborach europejskich był jeden blok? Gdyby Biedroń nie szedł osobno, to PiS otrzymawszy 45% głosów nie zgarnęłoby 52% mandatów. Nawet głupiec to wie i rozumie. Hołownia nie tylko nie wie, ale na dodatek kłamie, że był jeden blok.

Kilku list — kontynuuje Hołownia wywód, którym dowodzi, że jest czołowym pożytecznym idiotą na scenie politycznej — w tak samo przegranych wyborach w 15 i 19 roku. Moje zdanie w tej sprawie dobrze znacie. Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów. I dlatego ja powtórzę ten sam błąd co Razem i inni, pójdę osobno i wygram, tak jak wygrałem z oszustem. W tym miejscu Hołownia przebija samego prezesa z jego słynnym „żadne krzyki i płacze nie przekonają nas, że czarne jest czarne”. Problem wcale nie leży w technice układania list, tylko w tym, że gdy Polskę zmów podzielimy na dwa obozy: tylko PiS i wszystko, tylko nie PiS, przegramy z PiS-em po raz kolejny. Co więc trzeba zrobić? Zdobyć klucz do zwycięstwa. Bo od układania tych samych klocków tylko inaczej, nie zrobi się ich [wyborców] przecież więcej. A to w tym ‚więcej’, u tych paru milionów Polaków, których dziś jeszcze w sondażach nie ma jest klucz do zwycięstwa. Tutaj wdrapujemy się na wyższy poziom abstrakcji czy urojeń, jak kto woli. Według Hołowni bowiem PiS wyborów wygranych milionem czy dwoma głosów nie odważy się unieważnić! Brzmi niemal jak objawienie.

Szymon Hołownia

Co zrobić, by tych ludzi przekonać? Sądzę, że mamy na to odpowiedź. Sposób jest sprawdzony, bo oparty na wierze, a nie od dziś wiadomo, że wiara czyni cuda. Wierzę, że [strategia zwycięstwa jest] atrakcyjna nie tylko dla mieszkańców Warszawy czy Gdańska, ale też Suwałk i Limanowej. Nie tylko dla przeciwników PiS, ale też dla tych, którzy nie chcą powrotu do Polski PO, tej sprzed 2015 roku, bo w niej też nie czuli się dobrze. Ludziom, którzy boją się dziś o przyszłość, nie można oferować wycieczki w przeszłość. Cóż takiego Hołownia ma do zaoferowania? Populizm i demagogię. Damy Polakom godne warunki i dobrą pracę. Tanią i czystą energię. Płynny angielski już po podstawówce. Ochronę zdrowia, która sprawdza, czy jesteś zdrowy, a nie taką, której ty miesiącami szukasz gdy już jesteś chory. A ponadto kosmodrom w Świebodzinie i tanie loty na Marsa.

W programach i opracowaniach Hołownia dowodzi, że można mieć i 500+ i niskie rachunki za prąd. 13. emeryturę i niezawisłe sądy. Stół z powyłamywanymi nogami i musztardę po obiedzie. Choć programów i opracowań są już setki stron, to dopiero za dwa miesiące, 28 lutego opublikujemy plan dla udręczonej Czarnkiem edukacji, a miesiąc później plan dla osób z niepełnosprawnościami. Z kolei w maju, na naszą osiemnastkę w Unii Europejskiej, plan nowej polityki zagranicznej. W grudniu po południu opublikujemy raport w którym wykażemy, że inflacja jest do dupy, a w III kwartale przyszłego roku przedstawimy sześć sposobów wyjścia z pandemii.

Trudno, zaiste trudno słuchać i oglądać podrygującego, gestykulującego, wykrzywiającego się niczym Morawiecki, który jest premierem, Hołownię, który jest populistą i demagogiem, plotącego tak potworne duby smalone, że uszy skwierczą. Jedno jest pewne — pożyteczni idioci dają gwarancję, że raz zdobytej władzy PiS długo nie odda.

Za puentę niech posłuży odpowiedź profesora Mikołaja Cześnikana na pytanie „jaka jest droga do pokonania populistów?”

Myślę, że to przede wszystkim myślenie strategiczne w perspektywie dekad, co wymaga pracy u podstaw. Mam wrażenie, że Platforma takiej pracy wciąż nie wykonuje, nie mam pewności, że robi to Hołownia. PiS tę pracę odrobił poprzez Kluby „Gazety Polskiej”, religię smoleńską itd. Drugą ważną rzeczą jest zdanie sobie sprawy, gdzie się jest i co jest możliwe. Nie jest tajemnicą, że gdyby PSL i SLD poszły do wyborów w 2019 roku, to by wygrali, już nie mówię o 2015, gdzie PiS, zdobywając niecałe 6 mln, dostał pełnię władzy. To też nie jest żadna tajemnica poliszynela, że póki mamy D’Hondta, to trzeba się jednoczyć.

W polskim systemie mamy otwarte, a nie zamknięte listy, co jest niezmiernie ważne w tym kontekście, tylko trzeba to tylko wytłumaczyć wyborcom, podobnie jak to, że dwie listy dostaną mniej mandatów przy takiej samej liczbie głosów, niż jedna. Otwarta lista oznacza, że wygrywa nie pierwszy, a ten, który dostanie najwięcej głosów na danej liście. Z tej perspektywy inaczej też wygląda walka o słynne „jedynki”. Być może potrzebna jest wielka akcja informacyjna, kto zbiera mandaty, jak to działa.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. W polskim systemie mamy otwarte, a nie zamknięte listy, co jest niezmiernie ważne w tym kontekście, trzeba to tylko wytłumaczyć wyborcom, podobnie jak to, że dwie listy dostaną mniej mandatów przy takiej samej liczbie głosów, niż jedna. Otwarta lista oznacza, że wygrywa nie pierwszy, a ten, który dostanie najwięcej głosów na danej liście. Z tej perspektywy inaczej też wygląda walka o słynne „jedynki”. Być może potrzebna jest wielka akcja informacyjna, kto zbiera mandaty, jak to działa. <

    Mam propozycję kompromisu dla wszystkich ugrupowań opozycyjnych. Wystawcie jedną listę, a nazwiska w poszczególnych okręgach rozmieście podług kolejności alfabetycznej. Niech ludzie sami wybiorą.

    Proszę bardzo.

    Gratyfikacji nie chcę, bo mi się nie należy. To nie mój pomysł, zapożyczyłem go z Irlandii.