Wyobraźmy sobie wielorodzinny spółdzielczy blok mieszkalny. W dachu porobiły się dziury i po każdym deszczu woda kapie mieszkańcom ostatnich pięter na głowy. Gdy zwrócili się do zarządu z żądaniem usunięcia usterek usłyszeli, że „nie stać nas”. Absurd? Ale przecież tak, tyle że na znacznie większą skalę, argumentuje polski rząd i usłużne media — nie stać nas, czyli rządu, a tym samym Polaków, na walkę z katastrofą klimatyczną.
Dlaczego nie wolno wprowadzać żadnych ograniczeń, nie należy nikogo do niczego zobowiązywać ani zmuszać? Bo ludzi nie stać. Na przykład stare samochody kopcą i trują, przez co cierpią wszyscy mieszkańcy miasta? Nie można zabronić korzystania ze starych rzęchów, niech trują, bo nie każdego stać na nowy samochód. Stare piece opalane węglem kopcą, smrodzą, przez co cierpią wszyscy mieszkańcy okolicznych domów oddychając skażonym powietrzem i jedząc skażoną żywność? Nie można zabronić korzystania ze starych kopciuchów, niech trują, bo mieszkańców nie stać na ekologiczne ogrzewanie.
Czy można mieć pretensje do rządu? Czy w ogóle władza może coś zrobić? Owszem, może dużo zrobić. Na wiele sposobów może zachęcać do określonych działań, dokonania określonych wyborów, podejmowania oczekiwanych decyzji. Na przykład może przekonywać, że warto przystąpić do nowego systemu emerytalnego, ponieważ zapewni godziwe zabezpieczenie na starość, po czym, gdy uzbiera się spora sumka stwierdzić, że te zachęty to żart, że to był przekręt i i ściema i położyć na składkach łapę. Może poprzez zachęty finansowe skłonić właścicieli domów do przejścia na ogrzewanie gazowe, po czym drastycznie podnieść ceny gazu. Może zachęcać ludzi do inwestowania w pompy ciepła i samochody elektryczne i jednocześnie nie inwestować w energetykę i linie przesyłowe doprowadzając do gigantycznego wzrostu cen prądu.
Generalnie jeśli chodzi o polskie władze, to zasada jest prosta — jeśli do czegoś cię namawiają, deklarują wsparcie, zapewniają, że zyskasz na proponowanym rozwiązaniu, że przyniesie ci same korzyści, to możesz być pewny, że w końcowym rozrachunku wyjdziesz na tym jak Zabłocki na mydle.
W ogóle zaprawdę trudno zgadnąć czy przedstawiciele władzy to idioci, czy zapoznani geniusze, którzy muszą użerać się z durnowatym społeczeństwem. Mini ster od sportu, Sławomir Nitras opowiadając o Polskim Komitecie Olimpijskim i jego prezesie nie posiadał się z oburzenia. Bo ten prezes, Radosław Piesiewicz, to istne ziółko a on, Nitras właśnie przejrzał na oczy. No bo czy to nie skandal, że działacze w Paryżu mieszkali w hotelach, gdzie za jedną noc trzeba zapłacić ponad cztery tysięcy złotych, a na przykład lekarz polskich siatkarzy w domu pielgrzyma, gdzie noc kosztuje 48 euro? Ba! Mini ster nie taką wiedzę ma! Mam wiedzę na godzinę jedenastą — prezesi w Hyatcie, cena hotelu powyżej czterech tysięcy złotych, ponad tysiąc za noc euro, z osobami towarzyszącymi, a lekarze np. doktor Zając, który opiekował się polskimi siatkarzami, siatkarkami w domu pielgrzyma za 48 euro. Ja to widziałem na własne oczy!
Do sprawy włączył się także Donald Tusk, który jest premierem, bo zawsze się przy takich okazjach włącza. Włączywszy się poinformować raczył, że też ma, ale nie wiedzę, lecz narzędzia. W końcu jest premierem. W obecnym prawie mam wystarczająco dużo narzędzi, aby otworzyć sejfy i wydobyć na światło dzienne utrzymywane w tajemnicy dane dotyczące polityki finansowej PKOl i związków sportowych. To nie są enklawy wyjęte spod polskiego prawa. Mając narzędzia sprawdzili szafy, przejrzeli listy i dokumenty, stwierdzili, że Marcin Romanowski ukradł miliony i nawet go nie aresztowali, choć potrafili wsadzać za kradzież batonika. To dowodzi, że samo posiadanie narzędzi to za mało, trzeba jeszcze umieć posługiwać się nimi.
Minęło kilka dni i ta sama para — Sławomir Nitras, który jest ministrem i Donald Tusk który jest premierem — ustawiła się na tle haratającej w gałę na Orliku młodzieży i zapowiedziała szczerząc się radośnie, że „Polska podejmie starania o organizację igrzysk olimpijskich”. Jednego dnia prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego jest godnym potępienia urzędnikiem wykorzystującym pełnioną przez siebie funkcję do osobistych korzyści, a drugiego staje się godnym czynienia przygotowań do olimpiady. W listopadzie przedstawię strategię rozwoju polskiego sportu, by obejmowała okres właśnie do 2040 r., czyli właśnie do potencjalnych igrzysk olimpijskich — oznajmił Nitras. Polska nie ma powodów do żadnych kompleksów. Do dziś Euro 2012 jest wspominane jako majstersztyk organizacyjny — dodał Tusk.
To prawda najprawdziwsza. Igrzyska i rozdawanie pieniędzy to istny majstersztyk organizacyjny. Poniekąd można to też powiedzieć o elektrowni atomowej. Powołanie dwóch spółek, których zadaniem miało być wskazanie lokalizacji, wybór technologii i rozpoczęcie budowy, obsadzenie ich kolesiami, wypłacanie pensji i premii i nie zadbanie nawet o stwarzanie pozorów pracy, to dopiero jest majstersztyk organizacyjny.
Na poprawę nastroju pozytywnie wpłynie informacja, że media to coraz większa potęga. Onet otóż poinformował swego czasu, że Donald Tusk uderzył w Andrzeja Dudę. W maju uderzył w Jarosława Kaczyńskiego, a ostatnio w Adama Glapińskiego. Z kolei gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość „satyryk” Jan Pietrzak często uderzał w Donalda Tuska. Po zmianie władzy zmienił się nie do poznania i zamiast w Tuska uderzył w restaurację, o czym nie omieszkano poinformować. O wielkości mediów świadczy również informowanie wczoraj przez cały dzień mieszkańców Gdańska, Poznania Rzeszowa i Pcimia o zalanym fragmenciku trasy S8 w Warszawie. Nie było ważniejszego tematu, nie było ważniejszego wydarzenia. Nawet fakt, że na czele przekrętu na ponad 10 miliardów zł — spółki Polska Amunicja — stanął polityk PO Paweł Poncyliusz umknął im uwagi. To potwierdza lansowaną tu i ówdzie tezę, że przekręty i skandale przestają być przekrętami i skandalami gdy się stanowiska obsadzi swoimi kolesiami.
Na koniec dobra wiadomość dla starszych, a zwłaszcza schorowanych. Okazuje się, że składki zdrowotne są bardzo dobrze, rozsądnie i z głową wydawane, ponieważ NFZ płaci uzdrowiskom z bogatym w składniki, acz trującym powietrzem!
Rabka, Szczawnica, Ustroń, Goczałkowice-Zdrój, Szczawno-Zdrój, uzdrowisko Cieplice pod Jelenią Górą, Kudowa-Zdrój, Polanica-Zdrój, Swoszowice pod Krakowem, Busko-Zdrój oraz Ciechocinek i Inowrocław. W okresach przedstawionych w dokumentacji służącej ocenie właściwości leczniczych klimatu (2015–2017), przekroczenia stężeń dobowych pyłów PM10 występowały w 11 z 12 uzdrowisk. W trzech uzdrowiskach (Goczałkowice-Zdrój, Swoszowice, Rabka-Zdrój) mieściły się w przedziale od 189 do 334 proc. dopuszczalnego poziomu, a w kolejnych pięciu (Busko-Zdrój, Ciechocinek, Cieplice, Inowrocław, Szczawno-Zdrój) w przedziale od 109 do 166 proc. normy. Z kolei stężenia średnioroczne rakotwórczego benzoapirenu przekraczane były w każdym z uzdrowisk i mieściły się w przedziale od 240 do 1450 proc. normy, w tym w ośmiu uzdrowiskach mogły wystąpić stężenia na poziomie co najmniej 700 proc. normy.
Co na to ministerstwo? Uznało, że „brudne powietrze nie jest najważniejsze”. Okazuje się, że Izabela Leszczyna w niczym nie ustępuje Radziwiłłowi, Szumowskiemu i Niedzielskiemu razem wziętym, a nawet ich przewyższa. I to też jest majstersztyk.