Wykładnia

Gdybym ja się zachował tak, jak Władysław Frasyniuk, to znaczy wyszedłbym z tego studia i zobaczyłbym jakąś manifestację, z którą się nie zgadzam i w związku z tym najpierw bym popchał policjanta, a potem ten policjant kiedy próbowałby mnie wylegitymować i zapytał „jak się pan nazywa” ja bym powiedział „ja się nazywam Andrzej Grzyb, jestem z Platformy Obywatelskiej, co mi pan zrobi?”, to tak chcemy, żeby wyglądało państwo demokratyczne?

To jest wizja państwa demokratycznego przedstawiona przez Patryka Jakiego, absolwenta Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, w programie Jeden na jeden w TVN24. Jakiemu wtóruje Dominika Wielowieyska w Poranku radia Tok, która także uważa, że żaden z demonstrantów nie powinien nawet szarpać się z policjantami dlatego, że policja wykonuje tylko swoje obowiązki. Uważam, że szacunek dla policji jest tutaj bardzo ważny.

Jaki z tego wniosek? Że chcemy państwa demokratycznego, w którym Jaki nie zachowuje się jak Frasyniuk, a szacunek dla policji, która w interesie partii pacyfikuje pokojową demonstrację, jest bardzo ważny. Warto jednak uzmysłowić sobie, że dziś p. Dominika może pleść co jej ślina na język przyniesie właśnie dlatego, że Frasyniuk nie uważał, że szacunek dla milicji i jej przybudówek — ORMO i ZOMO – jest bardzo ważny. Oczywiście tego co wyprawiało bijące serce partii, jak wtedy nazywano ZOMO, nie można (jeszcze) porównywać z działaniami policji obecnie, ale liczbę funkcjonariuszy biorących udział w „akcji” jak najbardziej (już) można.

Demokracja to coś więcej niż wolne wybory i wolność słowa. To poszanowanie prawa, poszanowanie praw mniejszości, praw obywatelskich, w tym prawa do zgromadzeń, faktyczna, a nie iluzoryczna wolność słowa. O wolności słowa bowiem trudno mówić w sytuacji, gdy ktoś powie coś mniej lub bardziej głupiego, acz nie łamiącego prawa, użyje jakiegoś niezbyt eleganckiego określenia i już jest straszony karami, zmuszany do przeprosin przez oburzonych. Przy czym, co wielce charakterystyczne, jeśli chlapnie coś ktoś z obozu przeciwnego władzy, to zawiązuje się natychmiast egzotyczna koalicja potępiająca. Ramię w ramię oburzają się wszyscyod Wielowieyskiej po Pereirę. Gdy sprawa dotyczy publicysty drugiej strony nikt nie kwapi się gnoić swojego. A samotni oburzeni z przeciwnego obozu oburzają się jakby bez przekonania, z przyzwyczajenia, pod przymusem.

Ze słów sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości można wnosić, że demokracja jest wtedy, gdy nie niezawisły sąd, lecz polityk lub urzędnik orzeka i decyduje o winie. Przy czym p. Jaki zapomniał o jednym, bardzo istotnym szczególe. O tym mianowicie, że p. Frasyniuk może zachować się tak, jak Kamiński i zostać uniewinniony. Naprawdę chcemy, żeby tak wyglądało nasze państwo?

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. „Prawo silniejszego jest najsilniejszym bezprawiem.” *————————————————————-

    Stworzone przez PIS przepisy o zgromadzeniach dają przewagę tej partii. Zostały usługą zrobioną dla silniejszego, bezwzględniejszego. Reszta ma się podporządkować. Przypomina to odległe czasy kiedy władza zmuszała świętować razem z sobą. Swoje święta. Każdy sprzeciw, nieobecność  np. na pochodzie 1.Maja groziła nawet zwolnieniem z pracy. Teraz zmęczeni obchodami, które nie są wyrazem szacunku dla tragicznie zmarłych, a ich poniewieraniem. Ta stypa trwa miesiąc za miesiącem, a jej końca nie widać. To nie jest żałoba, bo żałoba wymaga spokoju. Rozkopywanie grobów. Po co?

    „Szarpajmy jadło na sztuki;
    A kiedy jadła nie stanie,
    Szarpajmy ciało na sztuki,
    Niechaj nagie świecą kości!” **

    Czy może dziwić, że takie zachowania budzą sprzeciw? Czy spokojny protest jest czymś nagannym? Prawo silniejszego zabrania go. Ale to złe prawo. Można współczuć policjantom, których wysłano by ochraniali mocniejszego. Oby nie wysyłano ich do gorszych obowiązków.

    Pani Wielowiejskiej opowiem historię z 1970 r ze Słupska (Pomorze). To był czas niespokojny, czas protestów. Na przystanku stali ludzie wracający do domu po pracy. Grupa ubranych w mundury podbiegła do stojących i „w obronie władzy” zaczęła ich okładać pałkami. Stała tam młoda kobieta w bardzo wysokiej ciąży. Dostała kilka razy pałką w głowę i zakrwawiona osunęła się na ziemię. Dostało się też innym tam stojącym.

    Takie zdarzenia mogą się powtarzać, gdy policja będzie wysyłana do ochrony jednych, uprzywilejowanych, bezwzględnych. Jest jedna różnica. Wtedy KK nie stał za „wadzą”. Teraz z Rydzykiem na czele czerpie z państwowej kasy miliardy złotych.

    Kiedyś wykorzystywano ZOMO, a teraz być może zostaną (zgodnie z ustawą) wykorzystani do tłumienia ochotnicy z WOT. Czy wtedy także należy oczekiwać na ciosy ze spokojem?

    *Marie von Ebner-Eschenbach
    ** Adam Mickiewicz

     

    1. Zastanawiam się skąd bierze się taka postawa i nie przychodzi mi do głowy nic poza asekuranctwem. Na wszelki wypadek wykażemy czujność i będziemy mrugać do władzy, dystansować się, odcinać. Tyle, że taka postawa nigdy nie zapewniała bezpieczeństwa serwilistom, za to sprawiała, że gardziły nimi obie strony. Wystarczy zapoznać się z życiorysami gorliwych komunistów, którzy uciekając przed prześladowaniami schronili się w Związku Radzieckim, gdzie zostali oskarżeni o zdradę i straceni.

      Istnieje coś takiego jak nieposłuszeństwo obywatelskie. Ciekawe czy p. redaktor słyszała o nim i wie co to jest. A najgorszą podłością jest to, że ona korzysta ze swobód, które zawdzięcza tym, którzy nie podlizywali się władzy przy każdej okazji.

      1. Czy w Polsce istniał zapis ustawowy zezwalający na nieposłuszeństwo obywatelskie? Zdecydowanie zaistniał po 1989r. Wcześniejsze nieposłuszeństwa były ukrywane, rodziły się powoli i wybuchały jako powstanie lub rozruchy.
        I zawsze byli ludzie którzy zapalali „panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”

        I tak jest także dzisiaj. Prywatnie psioczą na plebana, że to, że tamto, ze zbiórka pieniędzy. Ale nikt oficjalnie się nie wypowie. Tak na wszelki wypadek, by nie podpaść.
        W czasie II WŚ któryś z sąsiadów doniósł na mojego wujka. Został on z bezmyślnym okrucieństwem zamordowany w Oświęcimiu. Donosiciel nie mógł mieć z tego żadnej korzyści. Ale tak na wszelki wypadek zasłużył się.

        1. Nie istniał zapis ustawowy zezwalający na nieposłuszeństwo obywatelskie, tak jak nie ma zapisu dopuszczającego rewolucję czy strajk włoski. To jeden ze sposobów pokojowej walki z reżimami i wyzyskiem.

          Obecna sytuacja ma dla młodych niesłychany walor edukacyjny. Po pierwsze pokazuje w takiej skali i tak jaskrawo, że nawet ślepy zauważy, niebywały serwilizm, żeby nie użyć określenia kundlizm. Słuchając ludzi, którzy prężą muskuły przed całym światem, a bledną na dźwięk słowa prezes czy przewodniczący, obserwując z jaka radością dają się okraść byle tylko (w swoim mniemaniu) dopiec prezesom chociażby OFE, patrząc na skwapliwość z jaką latają do sądu i prokuratury z donosami, szlachetność i heroizm podczas II Wojny Światowej i całej komuny można spokojnie między bajki włożyć.

          1. Strajk włoski to szczegółowe wypełnianie zadań. Na to nie można postawić zarzutu, bo wszystko zgodnie z prawem.
            Kiedyś zastosowałam taki strajk włoski. Do protokołu zapisałam wszystko tak, jak wybrzmiało w ustach prezesa i niektórych członków rady nadzorczej. Gdybym wiedziała, że ten protokół (później jednak przepisany) może być dobrym przykładem „awansu społecznego”, to zostawiłabym go na pamiątkę.

            Jeśli nieposłuszeństwo obywatelskie jest tylko swoistą tradycją, to jest ona dobra i nie można jej niszczyć