Wybierz sobie boga

Panowie… Nie panowie. Oni nie lubią jak się do nich zwracać per pan. Ojcowie biskupi i arcybiskupi noce i dnie spędzają walcząc ze złem. Jednak nie walczą ot tak, na oślep wymachując krzyżami. Wroga dokładnie definiują sobie z góry, na przykład przy okazji niedzieli lub święta, więc do walki przystępują zwarci i gotowi. Oczywiście z żadnym złem przez się zdefiniowanym nigdy nie wygrali, ale dzięki temu byli zajęci dwa tysiące lat i będą przez kolejne kilka.

Zilustrujmy to przykładem. Na przykład ostatnio arcybiskup Michalik dostrzegł zagrożenie i otworzył nowy front walki. — Dzisiaj jest atak — podzielił się spostrzeżeniami z parafianami — i nie udawajmy, że nie widzimy. Na szczęście widzimy. I to jest moc naszego narodu, to jest moc naszego Kościoła, że mówi to, co widzi, że dzisiaj jest atak na prawo natury. Relatywizm. Wszystko chce się zrelatywizować. Skoro jest atak, to oczywiste jest, że należy przystąpić do obrony. A najlepszą obroną jest… atak. — Myślę, że to jest ogromnie ważne przesłanie, żebyśmy dzisiaj umieli wybierać Boga. Nieustannie wybierać Boga, walczyć z egoizmem własnym, z tym naporem zła, z tym deptaniem prawa, które jest możliwe, bo zawsze było.

Tak. Jak się walczy, to się nie myśli, bo nie ma na to czasu. Więc czasem chlapnie się coś, o czym dotąd wiedzieli tylko wtajemniczeni. Od dzieciństwa na przykład wmawiano nam, że bóg jest jeden. I oto teraz dowiadujemy się, że owszem, ale wpierw trzeba go sobie wybrać. Umiejętnie. Z prawem sytuacja również jest klarowna. Należy walczyć z deptaniem go w sytuacji, gdy wystarczy je po prostu obejść. Prezydent właśnie podpisał szeroko konsultowaną z premierem, długo, bo ze dwa tygodnie przygotowywaną i procedowaną aż trzy godziny z okładem ustawę o OFE. Pan prezydent podpisując nie tyle kierował się prawem, ile kwestią równowagi finansów publicznych. A ponieważ jedno nie zawsze idzie z drugim w parze, to skierował podpisane przez się uregulowanie do Trybunału Konstytucyjnego. Bo pan prezydent od początku mówił, że nie podoba mu się tak głęboka interwencja, że to krok wstecz. Jednak jego zdaniem nie nacjonalizacja oszczędności lecz inne czynniki mogą podważać zaufanie do państwa i stanowionego przez niego prawa.

Z kolei biskup Tadeusz Pieronek swego czasu nie zostawił suchej nitki na ateistach i oskarżył ich o doprowadzenie kraju do ruiny. Bo dla biskupa świat jest prosty jak konstrukcja cepa (to takie proste narzędzie służące do młócenia, przeżytek, ale nieskomplikowany) — ateista to komunista. Ale czy aby na pewno? Czy w świetle tego, co mówił arcybiskup można komunistów, którzy umieli sobie wybrać boga, i to potrójnego, nazwać ateistami? Z drugiej strony jak można potępiać ateistów, którzy jako jedyni spełniają często wszystkie, tak, wszystkie zalecenia? Dekalog według Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie pierwszym stanowi: Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną.

Czy ktokolwiek widział lub zna jakiegokolwiek ateistę, który miałby cudzych bogów? Jakichkolwiek? Choćby  jednego?

Dodaj komentarz