Wszyscy za to zapłacimy

Polska w Unii od ponad 10 lat jest. 8 z nich przypada na światłe rządy polskiej prawicy, która obiecała dla wspólnego dobra rządzić razem, po czym rządzi osobno. Zręby polskiej polityki zagranicznej wykuwał i cele zakreślał wielki polityk, strateg i wizjoner Ja. Kaczyński, który swą partię prowadził przez lata od klęski do klęski. Doświadczenia nabyte podczas tego marszu pragnie teraz wykorzystać do kierowania państwem po zdobyciu władzy.

Od lat mowa jest o globalnym ociepleniu. Kraje uprzemysłowione zwłaszcza w Europie od lat szukają sposobów na jego zahamowanie. Przyjęty w 2007 roku pakiet klimatyczny przewidywał, że cała Unia Europejska zredukuje emisje dwutlenku węgla o jedną piątą do 2020 roku. Za punkt odniesienia wybrano 1990 rok, co było ważne dla Polski, bo od tego czasu upadło wiele przestarzałych fabryk, trujących środowisko. A to automatycznie spowodowało spadek emisji. Na te ustalenia zgodził się w 2007 roku prezydent Lech Kaczyński, a rok później zatwierdził je premier Donald Tusk.

Co zrobiła Polska od czasu podpisania ustaleń? Nic, lub bardzo niewiele. Okazało się bowiem, że Polska nie jest częścią Europy. Polska jest częścią Królestwa Niebieskiego ze stolicą w Watykanie. W tej sytuacji bezczelnością jest oczekiwanie, że włączy się w prace wspólnoty. Ponieważ Unia stawia na redukcję emisji i chce odchodzić od węgla następca i pilny uczeń wielkiego polityka, stratega i wizjonera, postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze pokazać Unii środkowy palec, po wtóre równie spektakularnie utopić pieniądze w wątpliwym ekonomicznie przedsięwzięciu*. Ponieważ prezes spółki stanął okoniem, uznając taką inwestycję za chybioną z punktu widzenia interesów przedsiębiorstwa, więc został wyrzucony i zastąpiony takim, który bez mrugnięcia okiem utopi na polecenie każdą sumę.

Żeby obraz był pełny nie można pominąć usilnych starań czynionych przez polski rząd by skłonić innych członków Unii do solidarności. Nie chodzi jednak bynajmniej o solidarność w potocznym znaczeniu tego słowa, ale specyficzną, polską. Wiadomo, że każdy obcy to potencjalny wróg, który knuje w niezrozumiałym języku. Dlatego przynależność do jednego organizmu, wspólnoty, jakim jest Unia, nie gwarantuje niczego. Solidarność po polsku zaś polega na tym, że wy nam obowiązkowo, a my wam jak nam to się będzie opłacało względnie chciało. A poza tym to wiecie gdzie nas możecie?

Chcąc przybliżyć Polakom problemy związane z niedawnym szczytem klimatycznym telewizja publiczna zaprosiła do studia wybitnego eksperta do spraw energetyki i handlu zezwoleniami na emisję dwutlenku węgla, mgr. Zbigniewa Ziobro. Ponieważ wiedza jest wrogiem nie tylko wiary, ale i populizmu, więc na prowadzącego rozmowę wybrano dziennikarza nieskazitelnego, nie grzeszącego nią. Mgr Ziobro rozdzierał w studio szaty nad ciężką dolą społeczeństwa, które będzie musiało płacić krocie za prąd. Nieszczerze jednakowoż rozpaczał. Gdyby naprawdę chodziło mu o coś więcej niż o tanią popularność, to protestowałby nie teraz, lecz wtedy, gdy premier upierał się przy kuriozalnej inwestycji. Inwestycji która — jak to sprawnie wyliczył Ziobro — będzie nas wszystkich kosztować miliardy.

Nawiasem mówiąc facet, który nie potrafił wynegocjować z prezesem pozostawienia w partii i wyleciał z niej z hukiem, raczej nie powinien zabierać głosu w sprawie negocjacji. Negocjacje bowiem, wbrew temu co się wydaje populistom i ich wyznawcom, nie polegają na jednostronnym przedstawianiu żądań i oczekiwań w celu bezdyskusyjnego zaaprobowania. Z takim podejściem, z wyprężonym bezustannie środkowym palcem, możemy być pewni, że historia się powtórzy i znowu nikt nie uzna za zasadne umierać za Gdańsk czy Warszawę. Bo to Unia przyjęła Polskę do swojego grona, mimo głębokiego przekonania żywionego przez wielu, że było odwrotnie i dlatego nam się należy i nic nie musimy.

Jeśli dziś strach pomyśleć co się stanie, gdy Ziobro et consortes dorwą się do władzy, to również strach pomyśleć co będzie, jak pozostaną przy niej ci, co rządzą obecnie.


* Zakup Możejek przez Orlen. Spółka przynosi straty.

Dodaj komentarz