Się należy

Dawniej wielkie połacie kraju pokryte były lasami. A i bagien było sporo. W miarę upływu czasu kraj rósł w siłę, a lasów ubywało. Zaś dzięki prowadzonej w czasach minionych intensywnej melioracji i akcji osuszania bagien nic nie chlupało pod nogami. Dziś w Polsce zaczyna brakować wody. W tej sytuacji wydawać by się mogło rzeczą oczywistą, że skoro lasów raczej zbyt dużo nie powstanie, to należałoby chociaż zadbać o to, by woda nie spływała błyskawicznie, tylko pozostawała na dłużej i służyła roślinom.

Już dawno mądrzy ludzie sugerowali włodarzom miejskim, by zrezygnowali z wykładania wszystkiego betonem, a zamiast tego wszędzie gdzie się tylko da tworzyli tereny zielone, a na nich ziemne zagłębienia, w których woda mogłaby się gromadzić i stać dłużej. Coraz częściej bowiem intensywne opady mają charakter bardzo lokalny i podczas gdy w jednej dzielnicy zalewane są piwnice, w drugiej nie spada ani kropla deszczu

Podobnie rzecz się ma z polami. Gdy dawniej odwadniano, teraz należałoby pomyśleć o nawadnianiu, poświęcić więcej miejsca na zbiorniki wodne gromadzące deszczówkę. Czy myśli się o rozwiązaniach kompleksowych, pozwalających uniknąć kłopotów i strat w przyszłości? Nie, ponieważ liczy się tylko to co tu i teraz. Poszkodowanym przez suszę należy udzielić kompleksowej pomocy, zarówno tym, którzy uprawiają rośliny, jak i hodowcom bydłapowiedziała premier Ewa Kopacz. Dzisiaj trzeba politykom PO i PSL-u, którzy pozostawili polską wieś bez jakiegokolwiek wsparcia przez ostatnie 8 lat rządów, przypominać, co można zrobić i jak należy to zrobićpowiedziała premier in spe Beata Szydło.

„Polityka rolna” w wykonaniu polskich polityków polega na rozdawaniu publicznych pieniędzy. Polscy rolnicy pracują coraz więcej, coraz ciężej, coraz więcej produkują, pracują bardzo ciężko, a uzyskują z tego coraz niższe dochody — peroruje Szydło sugerując, że polskim rolnikom — oprócz dopłat, subwencji, finansowanego przez ogół podatników oddzielnego systemu emerytalnego — należy się jeszcze rekompensata za ubytek dochodów. Co ciekawe pracownikom zatrudnionym na umowach śmieciowych nic się nie należy. Wręcz przeciwnie, trzeba im coś z głodowych pensji uszczknąć by było na dopłaty, ulgi i przywileje. Oraz na podróże.

We wprowadzeniu do Raportu o zagrożeniach związanych z wodą czytamy:

Zagrożenia są powodowane nie tylko przez zjawiska naturalne, jakimi są powodzie czy susze, ale też przez błędy w gospodarowaniu i zarządzaniu zasobami wodnymi. Gospodarka wodna w Polsce jest prowadzona w skomplikowanym układzie organizacyjnym, złożonym z wielu resortów i instytucji, o zróżnicowanym zakresie praw i odpowiedzialności. Odczuwa się dotkliwy brak harmonizacji przepisów i działań. Szczególne znaczenie dla gospodarki wodnej ma planowanie przestrzenne. Obecne słabości planowania prowadzą, w szczególności, do zwiększenia ryzyka powodziowego.

Zagrożenia wywołane działaniami użytkowników są spowodowane z jednej strony brakiem świadomości użytkowników na temat konsekwencji ich działań, a z drugiej strony słabością instytucji, które nie panują nad zachowaniami użytkowników wody i nie czują się odpowiedzialne za stan wód.

Charakterystyczne, że żaden polityk nie poruszył tematu Ramowej Dyrektywie Wodnej, która nakreśla zasadniczy cel gospodarki wodnej. Chodzi o osiągnięcie dobrego stanu ekologicznego wód oraz ekosystemów wodnych i zależnych od wody na obszarze państw członkowskich do 22 grudnia 2015 roku. Najnowsza informacja dotycząca tego tematu na stronie Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej nosi datę 3 września 2010 roku. A znając rząd Donalda Tuska można obawiać się, że przyjęto uregulowania nie po to, żeby coś poprawić, uregulować, rozwiązać, lecz po to, żeby się Unia nie czepiała. Jak to miało na przykład miejsce w przypadku „ustawy śmieciowej”.

Oława
Wrocław. Oława na wysokości Przedmieścia Oławskiego.

Pocieszające jest jedno. Gdy susza po raz kolejny spustoszy zbiory, upały wyłączą elektrownie, siedzący przy świecach rodacy będą psy wieszać na aktualnie sprawującym władzę rządzie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że pisowskim. W końcu lata pracy u podstaw, edukacji populistycznej nie poszły na marne i mało kto potrafi jeszcze wiązać skutki z przyczynami. Tak więc prawie nikomu nie przyjdzie do głowy zaniedbań i zaniechań Tuska, dzisiejszych czy wczorajszych chybionych decyzji, wiązać z przyszłymi niepowodzeniami. A populistyczny rząd — nie czarujmy się, nie żadnej Szydło, ale Ja. Kaczyńskiego, stanie przed problemami nieznanymi wcześniej. Obyśmy tylko my na tym zanadto nie ucierpieli. Rząd się sam wyżywi, a my?

Powinniśmy sobie życzyć, żebyśmy nie popadli w podwójne tarapaty. Tragedią by bowiem było gdybyśmy nie mogąc powiązać skutku z przyczyną nie byli w stanie także związać końca z końcem.

Dodaj komentarz


komentarzy 7

  1. „Czy myśli się o rozwiązaniach kompleksowych, pozwalających uniknąć kłopotów i strat w przyszłości? Nie, ponieważ liczy się tylko to co tu i teraz.” Słuszna uwaga, tylko czy polityk w systemie demokratycznym może myśleć i działać w perspektywie dłuższej niż – „do najbliższych wyborów” ? Być może, ja to jednak między bajki włożę.

    1. Oczywiście, że można planować na wiele lat naprzód. W wielu cywilizowanych krajach wraz ze zmianą rządu nie resetuje się kraju, tylko kończy to, co poprzedni rząd rozpoczął. Buzek na przykład wprowadził aż cztery wielkie reformy obliczone na lata i słono za to jego ugrupowanie zapłaciło. Na Balcerowiczu też wiesza się psy, choć to dzięki nie mu funt złotówek nie kosztuje dolara. Niestety, przywódca musi mieć wizję, a w parlamencie muszą zasiadać nie jego protegowani, tylko przedstawiciele społeczeństwa.

        1. Zadłużenie to trochę inna sprawa. My przekształciliśmy sobie demokrację w farsę, gdzie dwóch dyktatorków bez wizji zabiega o władzę i robią tylko to, co niezbędne, by się przy niej utrzymać. A dykatatorkom jak to dyktatorkom, zależy na spokoju, a nie rozwoju. Mało jest przykładów dyktatur, które kraj nędzny uczyniły bogatym, zaś przykładów odwrotnych jest całe mnóstwo. Problem polega na tym, że dyktatorkom nie potrzeba konkurentów, tylko klakierów. I pod tym kątem układają listy wyborcze. A my godzimy się na tę farsę i potulnie zatwierdzamy kolesiów, których starannie dobrali.

  2. Muszę przyznać, że nie znam postaw, zachowań, rozumienia słowa społeczeństwo przez współczesnych rolników, kiedyś nazywanych chłopami. Szkoda tylko, że słowo to pozostało w kontekście „ruchów, buntów, tradycji” chłopskiej.

    A jacy są ci chłopi, których znam? Ich myślenie to słowa „bo nieważne czyje co je, ważne to je co je moje” Chociaż w historii zaistniał i Głowacki i chłopi w wojsku Kościuszki.

    Postawę nieobywatelską zaprezentował w czasie powodzi chłop spod Wrocławia. Strażacy uszczelniali wały przeciwpowodziowe. Na ich szczycie stał rolnik ze swoją żoną. Podparci pod boki przyglądali się i krytykowali; ruszają się jak muchy w smole. Na mnie strażacy takiego wrażenia nie zrobili. Na pytanie dziennikarza dlaczego im nie pomaga, bo przecież ma gospodarstwo za wałami, rolnik odpowiedział: płacą im, nie? A poza tym mnie się to należy!!!!!!!!

    W czasach ogólnopolskiego meliorowania, czyli pozbywania się wody, czasami potrzebne były melioracje powodujące tej wody napływanie. Bywało, że najpierw wody było zbyt mało, a po wejściu meliorantów nie było jej wcale. Ktoś te plany sprawdzał, zatwierdzał. Czy za pomyłki wynikłe z braku wiedzy, rozeznania w terenie ktoś kiedyś odpowiedział? Komuna ciągle w Polakach siedzi.

    Brak odpowiedzialności za słowa, czyny, decyzje. Kopacz też klepie by podziały zatwierdzić. Rolnicy tacy biedni. Albo górnicy tak ciężko mają. Weźmy kierowcę tira (nie znam żadnego). By dowieźć towar z A do B ma ściśle określony czas, bez przerwy na siusiu, łyk kawy lub zjedzenie posiłku, bez uwzględnienia korków. Cały czas w trzęsącym się pojeździe, w jednej pozycji musi mocno trzymać kierownicę. Lekko mu? A kierowcy miejskich autobusów? W ciągłym natłoku pojazdów, monotonni znanych sobie tras i dalej jak wyżej w opisie. Nad nimi pani premier się nie rozczula? To też wyborcy.

    Ciekawe, że tym razem wszyscy położyli kreskę na emerytach. Już tyle razy im obiecywano i nie dotrzymano, że nawet w swojej politycznej bezczelności nikt o nich nie zabiega. Nikt? A biskup, a proboszcz? Pozostaje zabieganie o głosy niedowiarków. Zawsze za zapewnienie wejścia do niebios można liczyć na parę głosów.

    Na problemie wodnym może wyłożyć się niejeden rząd. Bo nie wierzę, że są jakieś plany rozwiązania problemu. A jeśli są czy zostały przedyskutowane tak, że zapytano o niedokładności, błędy w założonych zmianach?

    A co zrobił PSL mający podobno rolniczą wiedzę? Pasuje tu „bo nieważne czyje co je…”, nasza kasa i dochody mają tylko znaczenie.

    1. Przez zaniedbania w polityce energetycznej mieliśmy znowu wydawać by się mogło niemożliwy powrót do 20 stopnia zasilania. Czy pani premier pochyliła się nad losem pracowników, którzy musieli pracować w nieklimatyzowanych halach, bo fabryka musiała „oszczędzać prąd”, którego nie ma, bo ktoś podejmował idiotyczne decyzje albo nie podejmował żadnych? Firmy mają kontrakty, zobowiązania. Brak prądu, to zawalenie terminów i kary umowne. Czy ktoś się tym przejął? Szydło? Kopacz?