Wspomnienia z przyszłości (dokończenie)

Zgodnie z zapowiedzią dzisiaj dokończenie fragmentu pierwszej części działu noszącego tytuł „Technologiczne zagrożenia XXI wieku” z książki „Kto zagraża Rosji?” Antona Pierwuszyna zatytułowanego „Wspomnienia z przyszłości”. Zapraszam do lektury.

Wspomnienia z przyszłości (dokończenie)

Co ciekawe, w książce „Godziny minionych wieków” (1899) Robida przewidział nadejście komunistów, którzy przejmą władzę w sposób rewolucyjny. Przewidział nawet, że komuniści będą rządzić za pomocą KC (!) i wtrącą połowę swego ludu do więzienia. Ale Francuzowi nigdy nie przyszło do głowy, że stanie się to nie w oświeconej Europie, ale w odległej barbarzyńskiej Rosji.

W Związku Radzieckim gatunek powieści utopijnej zyskał poparcie władz i stał się powszechny. Zwrócili się ku niemu nie tylko pisarze science fiction, ale także autorzy „poważnej” prozy. Oczywiście wszyscy pisali o nadchodzącym zwycięstwie rewolucji światowej i ustanowieniu bezklasowego społeczeństwa komunistycznego na świecie. Różnili się tylko szczegółami. Tak więc Aleksander Bielajew wierzył, że wraz ze zwycięstwem komunizmu ludzie rozpoczną głęboką transformację planety, wyruszą w kosmos i polecą na Księżyc. Vadim Nikolsky w powieści „Po tysiącu lat” (1927) poszedł jeszcze dalej: nawet kształt kontynentów zostanie zmieniony! A taka drobnostka, jak kontrola klimatu, stanowiła obowiązkowy składnik zestawu proroctw zaangażowanego utopisty.

Zachodni pisarze science fiction tamtego okresu, zszokowani okropnościami I wojny światowej i Wielkiego Kryzysu, spoglądali w przyszłość znacznie bardziej ponuro. Na przykład słynny angielski pisarz science fiction Herbert Wells w scenariuszu do filmu „Oblicze przyszłości” (1935) nakreślił przerażający obraz krwawej ogólnoświatowej rzezi kładącej kres cywilizacji ludzkiej. Rzeczywiście doszło do światowej rzezi, ale ludzkość okazała się znacznie bardziej odporna na wstrząsy, niż myślał Wells.

W latach 60. science fiction zasilili gruntownie wykształceni autorzy z wyższym wykształceniem i oczywiście ulegli pokusie „przepuszczania wszystkiego przez mędrca szkiełko i oko” w celu wypracowania jakiejś uniwersalnej techniki, która pozwałaby im dokładnie przewidywać przyszłość.

Jedną z pierwszych takich prób podjął polski pisarz Stanisław Lem. W swojej fundamentalnej pracy „Summa technologiae” (1964) pokazał, że konsekwentne doskonalenie systemów cybernetycznych doprowadzi do powstania nowego środowiska, w którym być może nie będzie już miejsca dla człowieka. W ten sposób Lem proroczo widział nadejście ery wirtualnej rzeczywistości i zaawansowanych nanotechnologii, zwracając jednocześnie uwagę na zalety i niebezpieczeństwa, jakie niosą. Jak bardzo miał rację, czas pokaże, ale już teraz widać, że mocno wyolbrzymił zagrożenie wirtualizacją życia codziennego – do tej pory twórcy tej technologii stanęli przed szeregiem trudności wręcz nie do pokonania.

W Związku Radzieckim Gienrich Altow (Altszuller) zajmował się prognozowaniem opartym na fantazji. Opracował tak zwany „Rejestr nowoczesnych pomysłów science fiction”, który z założenia miał służyć za rodzaj podręcznika dla naukowców i inżynierów myślących o perspektywach rozwoju swoich nauk.

Najbardziej znane były jednak tablice brytyjskiego pisarza science fiction Arthura C. Clarke’a. Nie tylko opisał odkrycia, których dokonamy i nowinki techniczne, których będziemy potrzebować, ale także określił ich dokładną lokalizację w czasie. Pierwsze tablice opublikował w książce prognostycznej „Profiles of the Future” (1962).

Czas pokazał jak wiele jego przepowiedni nie sprawdziło się lub wręcz przeciwnie, spełniło się wcześniej, niż się spodziewał. Te przewidywania musiały zostać skorygowane, z uwzględnieniem zachodzących zmian. Na przykład rzut oka na tablice Clarka, które skompilował pod koniec lat sześćdziesiątych pozwala dostrzec, że na początku XXI wieku przewidywał kolonizację innych planet i stworzenie ogólnoświatowej sieci informacyjnej. Jeśli na to pierwsze jeszcze musimy poczekać, to drugie stało się częścią infrastruktury piętnaście lat temu [książka została wydana w 2011 roku]. Sam Clark powiedział przy tej okazji, że on jako futurysta nie myli się. Problem jest z „czasem”, który często płynie nierównomiernie: gdzieś przyspiesza, gdzieś zwalnia.

Na uwagę zasługuje jeden mały szczegół. Fantaści, którzy przepowiadają przyszłość, bardzo rzadko wykorzystują swoje futurologiczne kalkulacje przy tworzeniu tekstów literackich. Wspomniany Stanisław Lem opisując loty międzygwiezdne zwrócił się ku archaicznym technologiom: nawet komunikację na jego statkach kosmicznych prowadzą radiotelegrafiści, a główny inżynier ręcznie steruje reaktorem silnika atomowego. Powodem jest oczywiście to, że współcześni pisarze pamiętają błędy swoich poprzedników (Verne, Robida, Wells) i boją się popełniać błędy przede wszystkim w opisywaniu życia ludzi przyszłości. Ludzka wyobraźnia ma granice i nawet geniusze nie potrafią przewidzieć, jak wprowadzenie określonej technologii wpłynie na porządek społeczny. Dlatego nie należy oczekiwać od pisarzy science fiction żadnych złożonych i niezwykle dokładnych prognoz. Wszystko do czego są zdolni, to dać światu jakiś oryginalny pomysł. Juliusz Verne opisał projekt lotu na Księżyc, a ziemianie polecieli na Księżyc. Arthur Clark opisał satelitę geostacjonarnego, a my używamy tych satelitów do zapewnienia komunikacji i przekazywania sygnału telewizyjnego.

W swoim najnowszym arkuszu kalkulacyjnym Clark podał prognozę na nadchodzące dziesięciolecia. Twierdził, że w niedalekiej przyszłości rozpoczną się regularne loty samolotów kosmicznych, a kryzys energetyczny zostanie rozwiązany dzięki generatorom kwantowym, które pobierają kilowaty bezpośrednio z próżni. Za kilkadziesiąt lat będziemy żyć w świecie nanotechnologii, wynajdziemy sztuczną inteligencję, ożywimy dinozaury i nauczymy się tworzyć dowolne przedmioty i produkty prosto z błota pod naszymi stopami…

Może Clark ma rację. Jednak najprawdopodobniej myli się. Potrzebowałem tej krótkiej wycieczki w historię fantastycznych prognoz, aby zwrócić uwagę na ważny aspekt: nie wiemy i nie możemy wiedzieć jak nauka i technika jutra będą wyglądać w rzeczywistości. Nie potrafimy dokładnie przewidzieć, które z istniejących trendów w rozwoju nauki utrzymają się w głównym nurcie, a które zostaną zmarginalizowane. Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jak zmieni się życie ludzi pod wpływem tych technologii i jakie subkultury zrodzą. Wielu opisywało komunikację radiotelefoniczną, ale nikt nie był w stanie przewidzieć, jakie znaczenie w naszym życiu nabiorą „komórki” z wbudowanymi kamerami wideo. A przecież „komórka” to suma technologii, z których każda była jakościowym przełomem w swojej dziedzinie, a mimo to pozostawała poza zainteresowaniem futurologów.

O tym problemie pisał Stanisław Lem w innej fundamentalnej pracy „Fantastyka i futurologia” (1970) – na licznych przykładach pokazał, że futurolodzy, próbując patrzeć w przyszłość, operują wyłącznie na przeszłości, a zatem zawsze będą popełniać błędy, a na jedną udaną prognozę (najprawdopodobniej losową, jak Juliusz Verne) zawsze będzie sto nietrafionych.

W tej części książki porozmawiamy o technologiach przyszłości, które pojawiają się już dziś. Niektóre z tych technologii mogą stanowić zagrożenie. Inne są tworzone po to, aby zapobiec jakiemuś zagrożeniu. Jednak omawiając te potencjalne zagrożenia, musimy zawsze pamiętać, że tak naprawdę nawet nauka nie jest w stanie podać dokładnej prognozy na co najmniej dziesięć lat naprzód.

Dodaj komentarz