Ja wiecie rozumiecie premier

Trudno przejść obojętnie wobec tego, co Donald Tusk, który jest premierem, wygadywał na Campusie Polska. Bez owijania w bawełnę przyznał, że obietnice, które złożył wyborcom to ściema. Uważne wsłuchanie się w to, co mówi pozwala zorientować się, że porażka w Sejmie była mu na rękę i nie zrobił nic, by do niej nie dopuścić. Łagodna kara dla Giertycha i surowa do wiceministra w podróży służbowej to najprostsze konsekwencje dla tych, którzy złamali dyscyplinę, a co do których miałem prawo oczekiwać, że podporządkują się decyzji, też mojej. Nie dotyczy koalicjantów. Ci mogą z premiera robić durnia bezkarnie. Czy w takim razie koalicja to zgrana drużyna, której celem jest sanacja państwa, czy — jak to zgrabnie ujął Morawiecki — banda karierowiczów realizujących interesy własne i/lub swoich ugrupowań?

Choć wyborców interesuje sprawczość, to nie powinni oczekiwać jej od Tuska i jego rządu. Na przykład jeśli chodzi o depenalizację pomocnictwa w dokonywaniu aborcji lub prawo przerywania ciąży, to was interesuje, mnie też interesuje przede wszystkim sprawczość w tej kwestii. Nie mamy większości w parlamencie w tej sprawie. W tej chwili szczególnie posłanki z koalicji Obywatelskiej mówią: spróbujmy jeszcze raz poddać to pod głosowanie. Problem polega na tym, wiecie [rozumiecie], ja staram się być zawsze bardzo praktyczny, znaczy praktyczny w tym sensie, że jak na coś się umawiamy, to chciałbym żeby to udało się przeprowadzić do końca. Słuchajcie, realia są takie, że okej, Giertych nie zagłosował, minister Sługocki był w Stanach na wyjeździe, zabrakło dwóch głosów od nas, ale tak naprawdę tych głosów zabrakło bardzo dużo. To nie te, gdyby te dwa głosy decydowały to bym jakoś pewnie ich znalazł sposób żeby zmusić do, może by, może by mi się udało. No ale powiedzcie sami — po co szukać sposobu na zmuszenie dwóch osób do udziału w głosowaniu, skoro prawie całe PSL głosowało przeciw? I nie pytajcie skąd wiem, że tak zagłosuje, bo jako premier o pewnych rzeczach po prostu wiem.

Choć brakowało aż 12 posłów PiS-u, to nie namawiał posłów PSL-u by wstrzymali się od głosu, utknęli w windzie lub zatrzasnęli w ubikacji. Dlaczego? Bo uważa, że płód trzeba chronić, a „kompromis aborcyjny” „przynosi dobre skutki”. Więc choć nie było obecnych z różnych powodów 12 posłów PiS-u w czasie tego głosowania, Polskie Stronnictwo Ludowe było tu podzielone w proporcjach bardzo niekorzystnych dla praw kobiet. Więc chcę wam powiedzieć rzecz, która jest dla mnie przykra, ale jest faktem którego nie ominiemy: w Sejmie polskim nie ma większości na rzecz yyy yyyy takiego prawa do legalnej aborcji jaki, o jakim tu mówiliśmy i na jaki się tutaj między innymi z wami umawialiśmy. Po prostu nie ma większości. O ile udało się w długich rozmowach przekonać do wspólnego głosowania Polskę 2050, o tyle Polskie Stronnictwo Ludowe, nie mówiąc już o PiS-ie czy Konfederacji, okazało się nie do przekonania. I ja nie będę tu zwalał wiecie [rozumiecie] tak trochę a priori odpowiedzialności za to na prezydenta Dudę, który i tak by zablokował, zawetował to, mówił o tym wprost, ale nawet jak by prezent Duda tego nie blokował, to po prostu nie ma większości posłów za tym.  Co moż, co ja mogę zrobić? Obiecałem wam wiecie rozumiecie, że jak mnie premierem zrobicie, to spełnię wasze postulaty, ale wiecie rozumiecie, co ja mogę? Ewentualnie mogę zwiększyć szanse kandydata PiS-u startując w wyborach prezydenckich, ale nic poza tym. Wiem, wiem, obiecywałem wielokrotnie, że nie wystartuję, ale zarzekałam się także wielokrotnie, że nie wybieram się do Brukseli, więc nie przywiązujcie za dużej wagi do tego co mówię, wiecie rozumiecie.

Zamiast ustawy przygotowałem wytyczne dla prokuratorów, by przymykali oko na przejawy łamania prawa. Bo sami wiecie i rozumiecie, że prawo jest po to, by je łamać. Dlatego robimy wszystko w tej chwili z minister zdrowia, z prokuratorem generalnym ministrem Bodnarem, żeby w ramach istniejącego prawa, bo nie możemy tego prawa zmienić, bo nie mamy większości, żeby kobiety yy, a właściwie osoby pomocne w czasie yy yyy przerywania przez kobiety ciążę, żeby de facto nie były penalizowane. Nie jest to proste! Służą temu oczywiście pewne rekomendacje i wytyczne dla prokuratury, dla lekarzy, ale jak się domyślacie zarówno w środowisku lekarskim, jak i prokuratorskim, nie wszyscy są waszego zdania. Wiecie [roumiecie] o co chodzi, a przepisy są takie jakie są, znaczy ciągle jest ten upiorny przepis, który stanowi zagrożenie od 8 lat więzienia za nielegalnie przeprowadzoną aborcję, więc sytuacja jest obiektywnie trudna. W tej sytuacji mogę wam obiecać, że choć nie zrobiliśmy nic, to zrobimy wszystko, byście nigdy nie wiedziały, czy będziecie ciągane po prokuraturach i sądach, czy nie, tak jak nie jesteście pewne, czy uda się wam znaleźć aptekę, w której kupicie tabletkę „dzień po”, tego samego dnia, a nie tydzień czy miesiąc po.

Ja mogę tylko obiecać że w ramach istniejącego prawa zrobimy wszystko, żeby kobiety mniej cierpiały, żeby aborcja była na tyle, na ile to jest możliwe bezpieczna i dostępna wtedy, kiedy kobieta taką decyzję musi podjąć, żeby osoby które się zaangażują w pomoc kobiecie nie były ścigane. Na zmianę prawa musimy niestety poczekać, nie mam złudzeń co do tego. Być może podejmiemy próbę przekonania PSL-u do jakiejś wersji jeszcze łagodnej. Bo oni chcą referendum, a one nie chcą, i on, Tusk na siłę referendum robił nie będzie, a to wiecie rozumiecie oznacza jedno — że do następnych wyborów większości w tym parlamencie dla legalnej aborcji w pełnym tego słowa znaczeniu nie będzie. Nie ma się co oszukiwać. Natomiast będzie zupełnie inna praktyka w prokuraturze i w polskich szpitalach, to, to już jest w toku i to będzie bardzo odczuwalne, to jak z yyy yyy pigułką „dzień po”. Nie udało się tego przeforsować, praktycznie wy, zrobiliśmy tak, że ona jest dostępna [w co dziesiątej aptece w dużych miastach i w żadnej na prowincji]  więc yy będziemy, no, stawali na głowie, żeby ulżyć do doli tym wszystkim, którzy czują się jakby, i słusznie, dyskryminowani w Polsce, ale na razie będą to metody połowiczne. Przepraszam, w tej chwili na tyle mnie stać.

Nie tylko to świadczy o tym, że Tuska i jego rządu stać na bardzo niewiele. Nawet na rzecznika rządu go nie stać, bo rządy koalicyjne to nie w kij dmuchał, zwłaszcza gdy każdy koalicjant ciągnie w swoją stronę, a premier daje sobie ciosać kołki na głowie. Tego typu koalicja polega na tym, że decydują się na współpracę, na współrządzenie, partie, środowiska i liderzy, którzy mają nie te same, tylko różne poglądy. No bo jakbyśmy mieli te same poglądy, bylibyśmy w jednej partii. Co to oznacza z punktu widzenia informacji takiej rządowej? W rządzie koalicyjnym rzecznikiem musi być każdy minister i każda ministra, tymi sprawami, którymi się zajmuje, za które bierze odpowiedzialność. Jeśli ja bym wskazał, przecież ludzi zdolnych jest sporo, jeśli ja bym wskazał: oto jest mój rzecznik, to z punktu widzenia naszych koalicjantów byłoby to takie poczucie, że aha, Tusk ma swojego rzecznika, a nie rzecznika rządu i dlatego umówiliśmy się, wiem że to nie jest proste, że to ministrowie, też rzecznicy ministerstw, muszą intensywniej pracować i tłumaczyć o co chodzi, co robią i żeby brali za to też taką osobistą i polityczną odpowiedzialność. Pytanie było o rzecznika rządu, a nie rzecznika Tuska, ale przecież nie o to chodzi, żeby coś wytłumaczyć, tylko żeby pleść duby smalone w nadziei, że ciemny lud to kupi.

Tusk nie po to sięgnął po władzę, żeby załatwić jakieś sprawy, spełnić obietnice, realizować program, tylko by rządzić i to tak, by powrót PiS-u stał się nieuchronny. Dlatego staram się bardzo tak ostrożnie i delikatnie postępować z naszymi partnerami, partnerkami w koalicji, żeby ten, ta skomplikowana figura, żeby nam się też nie rozsypała. To nie jest łatwe. Widzieliście jak są ostre sprawy, ostre spory jak to wszystko zaczyna dygotać i dlatego ja, bardzo mi zależy na tym, żeby to, co wychodzi na zewnątrz było wspólne, uzgodnione i wymaga to więcej czasu, więcej pracy i jest pewnie mniej efektowne, mniej spektakularne, ale dajcie mi jeszcze chwilę, będę cały czas myślał o tym, w jaki sposób tę komunikację, informację poprawić. Żeby tylko naszemu ukochanemu premierowi żyłka nie pękła od intensywności tego myślenia. Stara się stara, żeby to, co wychodzi na zewnątrz było wspólne, uzgodnione po czym PSL ma uzgodnienia w głębokim poważaniu, a premier łka, że  on nic nie może, biedaczyna, że on by wszystkim nieba przychylił, obietnice spełnił, głosujących znalazł, ale podstępni koalicjanci mu nie dają. Że nawet gdyby nie było opozycji i p.rezydenta, to… też by nie dał rady.

Dodaj komentarz