Wczoraj stonka, dziś komary

Trudno, pamiętając czasy minione, nie przeżywać swego rodzaju déjà vu słysząc oskarżenia Rosjan. Siedemdziesiąt lat temu, gdy telewizja dopiero raczkowała, a jedynymi źródłami informacji były radio, prasa i plotki można było oskarżać Amerykanów o zrzucanie z samolotów stonki ziemniaczanej na socjalistyczne zagony ziemniaków. Oczywiście nikt nie odważył się zapytać co porabiała obrona przeciwlotnicza i dlaczego nie reagowały stacjonujące w Polsce i bratniej NRD radzieckie siły powietrzne. Dziś stały przedstawiciel Rosji przy ONZ Wasilij Niebienzia poinformował, że w marcu rosyjskie wojska stacjonujące w obwodzie chersońskim odkryły „trzy drony wyposażone w 30-litrowe pojemniki, którymi można rozpylać substancje biologicznie czynne”.

Zgodnie z opisem, taki dron transportuje pojemnik z dużą ilością komarów, nosicieli infekcji, do miejsca docelowego i je uwalnia — tłumaczył Niebienzia Podczas gryzienia komary zarażają ludzi patogenami szczególnie groźnych chorób. W wyjaśnieniu wprost podkreśla się, że zarażony żołnierz nie będzie w stanie wykonać powierzonych mu zadań, konkludując, że ‚choroba może być cenniejszym narzędziem wojskowym niż najnowocześniejsza broń i sprzęt wojskowy’. Niestety, nie ujawnił w jaki sposób komary odróżniają żołnierzy rosyjskich od ukraińskich cywilów. To nie wszystko, ponieważ Federacja Rosyjska otrzymała pewne dokumenty dotyczące „rozprzestrzeniania się niebezpiecznych infekcji przez ptaki wędrowne, w szczególności wysoce zjadliwą grypę i rzekomy pomór drobiu (choroba Newcastle), a także przez nietoperze, które są zdolne do zarażania ludzi dżumą, leptospirozą, brucelozą, a także koronawirusami i filowirusami. Oczywiście broń biologiczna czy chemiczna istnieje, ale poziom absurdu rosyjskich oskarżeń daje wyobrażenie o poziomie umysłowym tamtejszego społeczeństwa.

W Unii także przyszło mierzyć się z absurdami. Od lat mówi się, że wiosenne i jesienne zmiany czasu nie mają najmniejszego sensu, przynoszą więcej szkody niż pożytku i… nic. We wrześniu 2018 r. Komisja Europejska przyjęła projekt dyrektywy COM/2018/639 w tej sprawie. Zaproponowano, że poszczególne państwa same zdecydują, czy pozostaną przy czasie letnim czy zimowym. W pierwszym przypadku ostatni raz czas zostałby zmieniony 1 kwietnia 2019 r., w drugim na jesieni 2019 r. Dzięki Bogu mamy rok 2022 i żadnych perspektyw na zatrzymanie szaleństwa.

Co daje zmiana czasu? Słońce wschodzi i zachodzi w określonym cyklu. Przestawienie zegarów na wiosnę o godzinę do przodu sprawia, że wschodzi i zachodzi o godzinę później. Czyli pod koniec marca zamiast o mniej więcej 5:20 wzejdzie o o 6:20, a zajdzie o 19:00 a nie o 18:00. Oszczędność widać gołym okiem. Jeszcze większe oszczędności są na jesieni, gdy zamiast o 7:20 wzejdzie o 6:20, a zajdzie po czwartej, a nie po piątej. Specjaliści unijni wyliczają korzyści. Otóż

– jaśniejszy poranek = wykonywanie pracy przy naturalnym oświetleniu od godzin porannych
– ciemny poranek lub ciemne wczesne popołudnie = konieczność stosowania sztucznego oświetlenia (np. budownictwo)
– niektóre prace wykonywane wyłącznie przy naturalnym oświetleniu
– stałe lub zmienne godziny rozpoczęcia pracy w ciągu roku

Włoscy politycy
Włoscy politycy cieszą się z korzyści jakie niesie zmiana czasu

Korzyści z majstrowania przy wskazówkach zegarów nie dostrzegł Putin, dostrzegły rządy krajów południowych — Portugalii, Grecji, Cypru, Włoch — i to one blokują odejście od tego procederu. Oczywiście kraje północy mogłyby zrezygnować, ale Unia to zbieranina państw połączonych wartościami, gdzie cierpieć muszą wszyscy by garstka mogła się obłowić. Może masowe pozwy otrzeźwiłyby południowców? Jeśli ktoś ma pociąg o 2:05 nad ranem, to o której ten pociąg odjedzie na wiosnę, gdy nie ma drugiej, jest od razu trzecia? A na jesieni odjedzie dwukrotnie?

Dodaj komentarz