Wała

Niebywałe. Nasz pan premier jeździ po Europie i przekonuje do solidarności energetycznej, a komisarz UE do spraw energii Guenther Oettinger nie tylko nie jest zachwycony pomysłem, ale wręcz jest mu niechętny. To oczywiście wina Tuska, że nie wytłumaczył panu Guentherowi Oettingerowi w czym rzecz. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi — chodzi o jednolitą cenę gazu w całej Unii. Nieświadomy komisarz stwierdził, że Nie zgodzę się na wyznaczoną politycznie jednolitą cenę i wyjaśnił, że Dla UE gaz jest towarem, a nie polityczną bronią.

Pan komisarz ewidentnie nie rozumie zasad liberalnej gospodarki wolnorynkowej. Gdyby przyjrzał się bliżej działaniu wyregulowanego przez rząd Tuska rynku leków, to przyklasnąłby pomysłowi z całego serca. Na dodatek takie uregulowania skłoniłyby Moskwę do zaprzestania używania paliw jako środka do wywierania nacisku. Pomysł jest tyle prosty, co rewolucyjny. Nie tylko należy wzorem leków ustanowić w całej Unii jednakowe ceny, ale także wprowadzić zakaz ich obniżania! Na rynku leków zdało to doskonale egzamin — tak tanich leków nie było nigdy w historii. Leki są tak tanie, że każdego, wliczając w to emerytów i niemowlęta, stać statystycznie na dwie tabletki, a nie jedno opakowanie, jak dotychczas.

Po wprowadzeniu tego liberalnego rozwiązania obejmującego całą Unię Putin nie mógłby zażądać od Gazpromu obniżki cen gazu w celu wywarcia nacisku, bo Unia ukarałaby Gazprom bardzo surowo. Wypada żywić nadzieję, że komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger pójdzie po rozum do głowy i zgodzi się na liberalne rozwiązania proponowane przez polskiego premiera. Po wyregulowaniu unijnego rynku gazu można by pomyśleć o solidarności lekowej. Jeśli bowiem chodzi o rynek leków w Polsce, to leki w Polsce są tak tanie, że masowo wykupują je zagraniczne hurtownie, więc polscy pacjenci w ogóle nic nie płacą za nie, odprawiani przez aptekarzy z kwitkiem.

Sprawą palącą są również intensywne opady dżdżu. Pierwsze radio informacyjne podało właśnie, że południowa Polska szykuje się na najgorszy scenariusz. Na razie zagrożone rejony nawiedzili politycy. Stronę partyjno-rządową reprezentował premier D. Tusk, a stronę partyjno-opozycyjną J. Kaczyński. Słuchając obu panów aż się wierzyć nie chce, że obaj zasiadają w tym samym, polskim parlamencie i że obaj zostali wybrani po to, by rozwiązywać problemy.

Ponieważ ciągle pada w dwóch miejscach w kraju przy prewencyjnym podwyższaniu wałów pracują ekipy straży. Jedna przy ujściu Sanu do Wisły w miejscowości Wrzawy (woj. podkarpackie), gdzie trzeba podwyższyć 300 metrów wału przeciwpowodziowego, druga niedaleko Sandomierza, na prawym brzegu Wisły, gdzie wał podwyższany jest profilaktycznie na długości ponad trzech kilometrów. Dlaczego wały prewencyjnie podwyższane są dopiero jak deszcz pada i woda wzbiera? Ponieważ czynniki partyjno-rządowe oraz partyjno-opozycyjne zawsze zjawiają się tam, gdzie coś pękło, wylało lub wybuchło, lub może to uczynić, a nie tam gdzie wszystko działa jak należy. Poza tym specjaliści są zgodni, że podwyższanie i remont wałów podczas suszy nie ma sensu. Nigdy bowiem nie wiadomo czy i ile spadnie deszczu, a pieniądze zawsze można spożytkować lepiej. Jeśli jednak opady okażą się bardzo intensywne i gdzieś wały zostaną przerwane, to sorry, ale taki mamy klimat. Nie da się wszystkiego przewidzieć.

Słyszałem, że szpieg z krainy deszczowców grasował na wałach dzisiaj, szukał powodzi i nie znalazł. Bardzo mi przykro z tego powodutak Donald Tusk skomentował wizytę Jarosława Kaczyńskiego w woj. podkarpackim.

W przypadku walki z zagrożeniem powodziowym rząd nic nie robi, bo łatwiej jest pochwalić się otwarciem nowej autostrady niż wałem przeciwpowodziowymperorował z kolei prezes PiS. I dodał, że autostrad też nie potrafią budować.

Obaj panowie nie uważali za stosowne pamiętać, że są wynajęci do określonych zadań przez wyborców, którzy im za to słono płacą. Do tych zadań nie należy jeżdżenie za pieniądze podatników po kraju i przerzucanie się bon motami, ale wspólne dbanie o wały, autostrady, mosty, wiadukty, słowem — o dobrostan kraju i jego mieszkańców. Z korzyścią dla wszystkich byłoby, gdyby także wyborcy o tym pamiętali. Bo zarówno Donald Tusk, jak i Jarosław Kaczyński zasiadają wspólnie w polskim parlamencie. A zachowują się z jednej strony tak, jakby zasiadali w dwóch i to będących w stanie wojny, a z drugiej strony jakby byli dożywotnimi właścicielami kraju.

Dodaj komentarz