W tej chwili trzeba działać!

Przepisy wymagają, by w każdej instytucji, firmie, przedsiębiorstwie w łatwo dostępnym, widocznym miejscu znajdowała się instrukcja bezpieczeństwa pożarowego.

Instrukcja bezpieczeństwa pożarowego jest to opracowanie, którego celem jest ustalenie wymagań ochrony przeciwpożarowej w zakresie organizacyjnym, technicznym i porządkowym, jakie należy uwzględnić podczas eksploatacji konkretnego budynku. Wymagania prawne dotyczące opracowania zawarte są w rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 7 czerwca 2010 r. w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów (Dz.U. nr 109 poz. 719). Do zapoznania się z treścią powyższego dokumentu i przestrzegania zawartych w nim ustaleń zobowiązani są wszyscy pracownicy; bez względu na zajmowane stanowisko służbowe i rodzaj wykonywanej pracy.

Taka instrukcja, przygotowana przez tęgie głowy, wisi więc sobie na ścianie. Oczywiście nikt jej nie czyta, bo każdy zdaje sobie sprawę, że nie została stworzona z myślą, by czemukolwiek służyć. Zapoznać się z nią mają obowiązek „wszyscy pracownicy” chociażby po to, by wiedzieć, co należy do obowiązków właściciela, zarządcy lub użytkownika.

1. Właściciel, zarządca lub użytkownik budynku, obiektu lub terenu, a także osoby fizyczne, prawne, organizacje i instytucje obowiązane są zabezpieczyć użytkowane środowisko, budynek, obiekt lub teren przed zagrożeniem pożarowym i ponoszą odpowiedzialność za naruszenie przepisów przeciwpożarowych.

Oczywiście istnieją także mniej abstrakcyjne wytyczne. Na przykład Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Turku zaleca, by „w przypadku zauważenia pożaru niezwłocznie zaalarmować osoby przebywające w strefie zagrożenia oraz wezwać straż pożarną tel. 998”. Jaka jest najważniejsza informacja przy zgłaszaniu pożaru? Miejsce czyli adres, co się pali, jak bardzo? Absolutnie nie! Najważniejsze jest imię i nazwisko zgłaszającego! Bardziej zasadne byłoby żądanie numeru PESEL, ponieważ zmyślić dane personalne można bez wysiłku, a wymyślenie na poczekaniu prawidłowego PESEL-u jest praktycznie niemożliwe. Tak więc zoczywszy pożar należy po kolei, zachowując spokój zbadać wszelkie aspekty i podać:

  1. swoje imię i nazwisko, numer telefonu, z którego nadawana jest informacja o zdarzeniu,
  2. adres i nazwę obiektu,
  3. co się pali, na którym piętrze,
  4. czy występuje zagrożenie dla życia i zdrowia ludzkiego.
  5. po podaniu informacji nie odkładać słuchawki do chwili potwierdzenia przyjęcia zgłoszenia.

Przyjmujący zgłoszenie przyjmuje zgłoszenie do wiadomości zapewniając zgłaszającego, że będzie z nim w kontakcie poprzez

  1. potwierdzenia zgłoszenia poprzez oddzwonienie,

Choć nie jest to powiedziane wprost zgłaszając pożar należy mieć dwa telefony, co dzisiaj na szczęście nie stanowi żadnego problemu. Jeden służy do informowania o pożarze, a połączenie na nim utrzymywane jest do momentu potwierdzenia przyjęcia zgłoszenia. Drugi wymagany jest właśnie do potwierdzenia przyjęcia zgłoszenia poprzez oddzwonienie. Proste, logiczne i trzyma się kupy. Oddzwaniając operator może zażądać jeszcze

  1. dodatkowych informacji, które w miarę możliwości należy podać.

Jak widać zasady są proste, jasne i logiczne i gwarantują powodzenie akcji gaśniczej. Niebywale krzywdzące jest krążące tu i ówdzie kąśliwe stwierdzenie, że „błyskawiczna interwencja straży pożarnej pozwoliła uratować fundamenty płonącego budynku”. To nie strażacy są winni, że ogień obejmuje kolejne piętra, a zgłaszający duka, jąka się, drży mu głos i nogi.

Można sobie pokpiwać, a nawet śmiać się z instrukcji wymyślanych przez łebskich ludzi w zaciszu gabinetów. Uśmiech zamiera i ciarki zaczynają chodzić po plecach gdy sobie wyobrazić, że obowiązek przygotowania takich zaleceń spadłby na resort, który na co dzień skutecznie zmaga się z epidemią. Wystarczy posłuchać ministra Niedzielskiego, by sobie wyrobić obraz tego, jak taka instrukcja mogłaby wyglądać. Na przykład jeśli dostrzeżesz dym, to

  1. wyjmij telefon i trzymaj w pogotowiu,
  2. zachowaj spokój,
  3. zachowuj dystans,
  4. załóż maseczkę żeby dym nie szczypał w oczy,
  5. obserwuj rozwój sytuacji,
  6. sprawdź czy występuje zagrożenie dla życia i zdrowia ludzkiego,
  7. jeśli uznasz, że sytuacja dojrzała, to zadzwoń…

I tak dalej. Dlaczego na przykład w tak trudnej, by nie rzec tragicznej sytuacji nie ma zakazu gromadzenia się w kościołach? Wynika to wprost z wyliczeń! Bardzo liczę na to, że właśnie jutrzejsza Niedziela Palmowa będzie takim testem odpowiedzialności ze strony władz kościelnych, że zobaczymy rozwiązania, które przyczyniają się do przestrzegania obostrzeń. I że odpowiedzialność będzie tym dominującym słowem, które będzie przez cały tydzień, nie tylko w Niedzielę Palmową towarzyszyła w obchodach kościelnych, więc zobaczymy, co będzie się działo. Jasne, logiczne i zasadne. Bazuje na oczywistej oczywistości, że niewierzący koronawirus nie ma czego szukać w kościele. Niezrozumiałe i całkowicie bezzasadne jest pytanie czy resort ma epidemię pod kontrolą? Pytanie, co to znaczy pod kontrolą? Jeżeli patrzymy na liczbę zachorowań, ona rzeczywiście jest bardzo duża. Patrzę tutaj na statystyki, zerkam na raporty, które dostałem przed chwilą, to mamy przez ostatni tydzień prawie 185 000 nowych zachorowań. W tej chwili staramy się przede wszystkim zapewnić wydolność systemu opieki zdrowotnej, bo obostrzenia są pewnymi regulacjami, które mają to spowolnić.

Jak widać, czy raczej słychać, rząd nawet nie próbuje epidemii okiełznać, ale jedynie spowolnić, czyli po niemiecku „langsam aber sicher”. Dlaczego zamknięto zakłady fryzjerskie, salony kosmetyczne, solaria i inne tego typu obiekty? By zmniejszyć mobilność. Wiadomo, że ludzie podróżują z miasta do miasta tylko po to, żeby się ostrzyc lub opalić. Jak nie będą mieli gdzie, to nie ruszą się z domu choćby do kościoła, do lasu czy na łąkę, bo komu by się chciało? Te obostrzenia, które zaproponowaliśmy z panem premierem Morawieckim w czwartek był właśnie konstatacją tego faktu, że stan jest krytyczny. To są dodatkowe regulacje, które mają spowodować, że mobilność przede wszystkim w skali kraju zdecydowanie spadnie. I myślę też wszyscy powinniśmy zdawać sobie sprawę, patrząc i na statystyki, i na te regulacje, że to już nie jest czas, kiedy trzeba sobie udowadniać, jak można obejść regulacje. To jest naprawdę narażanie bezpieczeństwa siebie i swoich najbliższych. I właśnie dlatego większość regulacji jest wprowadzana prawem kaduka, bo to my decydujemy o tym, co jest zgodne z prawem, które sami stanowimy, a co nie.

Codziennie w nierównej walce z wirusem ginie pięć tupolewów więc bierzemy wszystkie scenariusze pod uwagę. I te optymistyczne, ale przede wszystkim te czarne, pesymistyczne scenariusze. Mamy bardzo trudną sytuację na Śląsku, bo też trzeba pamiętać o tym, że sytuacja w różnych regionach wygląda różnie, to znaczy Warmia i Mazury, które jeszcze niedawno miały największe problemy, największą skalę zachorowań, w tej chwili tam sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej, bo po prostu te obostrzenia, które zostały tam zastosowane działają. Na Śląsku przygotowujemy specjalne plany ewentualnej realokacji pacjentów z wykorzystaniem transportu lotniczego wojskowego, do tych regionów, gdzie są jeszcze dostępne łóżka szpitalne. Prace logistyczne i przygotowania trwają pełną parą. Dzisiaj [wczoraj] mamy o 10:30 spotkanie z wojewodami, razem z panem premierem. Tutaj trzeba po prostu działać. W tej chwili trzeba działać. Jak mus, to mus. Efekty tych działań widać na każdym kroku. Chociażby podawane przez ministerstwo zdrowia dane. To nie jest liczba zakażonych, ponieważ nie bada się podejrzanych o zakażenie i kontaktujących się nimi, ale wyłącznie tych, którzy już mają objawy. Należy więc mówić o chorych, a test potwierdza lub wyklucza konkretną chorobę, w tym przypadku covid19.

Jak sprawnie to wszystko działa, w jak kompetentnych życie i zdrowie Polaków znalazło się rękach najlepiej świadczy stwierdzenie, że „jeśli liczba pozytywnych przypadków przez trzy kolejne dni przekroczy 30.000” to — według Horbana — system stanie się niewydolny. Liczba pozytywnych przypadków przez trzy kolejne dni przekracza 30.000 i — według Horbana — na szczęście system jeszcze nie jest niewydolny. Jest na granicy wydolności. Przy okazji warto zwrócić uwagę, na niebywale kompetencje i kwalifikacje prof. Horbana. Na pytanie Piotra Kraśki dlaczego nie testowano przyjeżdżających na święta do Polski Polaków z Anglii odpowiedział pytaniem czy pan sobie wyobraża, że pan może zamknąć granice Polski na cztery miesiące? Ale dlaczego nie testowano!? — chciał wiedzieć namolny Kraśko. Bo nie można zamknąć granic! — niezmiennie odpowiadał prof.

Co dalej? Dalej jak zwykle — będziemy się przyglądać, analizować i jeśli zobaczymy, to postanowimy, a jeśli nie będziemy widzieli, to będziemy zmuszeni rozważyć czy podjąć jakieś działania. Niewykluczone, że nawet uda się ustalić jakie.  Tak więc jeżeli sytuacja będzie taka, że nie będziemy widzieli w ciągu najbliższego 1-1,5 tygodnia, mówię właśnie o tym okresie okołoświątecznym, że dochodzi do przesilenia, to znaczy, że zmieniają się trendy, to na pewno będziemy musieli rozważyć takie scenariusze. Jakie scenariusze? Chociażby godzina policyjna. I nie ma żadnego znaczenia, że zostałaby wprowadzona bez podstawy prawnej. Jeżeli popatrzymy sobie na pewną odwagę podejmowania decyzji, to sytuacja absolutnie wygląda w ten sposób, że jeżeli tylko widzimy sygnały dopuszczająca odmrożenia, czy luzowanie, to natychmiast takie kroki wykonujemy. Jeżeli widzimy perspektywę zaostrzenia sytuacji, oczywiście te regulacje bardziej dolegliwe przejmujemy. Koronawirus wysyła sygnał, my ten sygnał widzimy i natychmiast podejmujemy stosowne działanie. To tłumaczy dlaczego rząd odbija się od ściany do ściany, miota się, podejmuje decyzje baz ładu i składu, koncepcji, planu. Po prostu sposób postępowania narzuca bezrozumny mikrob.

I właśnie dlatego kościoły powinny pozostać otwarte. Trzeba pójść i żarliwie modlić się, by Bóg na jakiś czas cofnął karę nałożoną na rządzących, a szczególnie na ministra od zdrowia i zwrócił co odebrał.

Dodaj komentarz