W oparach absurdu

Państwo polskie pogrąża się coraz bardziej w oparach absurdu. Prokuratura, która potrafi latami przetrzymywać w aresztach (tymczasowych) niewinnych ludzi, jak to ostatnio wykazał sąd badając sprawę mafii pruszkowskiej, z gorliwością psa myśliwskiego na prochach, postawiła dziennikarzom Jakubowi W. i Michałowi F. zarzuty „znieważenia z powodów narodowościowych”, za co grozi do trzech lat więzienia.

W czerwcowym programie Radia Eska Rock dziennikarze rozmawiali o meczu Ukrainy podczas Euro, który Ukraińcy wygrali. Jakub W. mówił m.in., że ze złości „wyrzucił swoją Ukrainkę” (czyli pomoc domową z Ukrainy, zwaną dawniej po prostu służącą). Michał F. zadeklarował, że „po złości jej dzisiaj nie zapłacę” oraz „powiem ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił”. Te niezbyt wysokich lotów żarty wywołały oburzenie w Polsce, a po właściwym przetłumaczeniu także na Ukrainie. Zaprotestowało ukraińskie MSZ, a w ocenie polskiego wypowiedzi były „skandaliczne i chamskie”.

W czerwcu prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu, a podstawą prawną był artykuł 257 kodeksu karnego przewidujący karę pozbawienia wolności do lat 3 dla każdego, „Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości”. Wybrano artykuł 257, bo artykuł 256 przewiduje mniejszą karę. Dlatego przyjęto, że obaj prezenterzy znieważali, a nie nawoływali: „Kto publicznie (…) nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”

Teraz można oczekiwać wysypu śledztw, których celem będzie wykazanie, że zostali znieważeni wszyscy pracownicy, których pracodawcy zwolnili lub którym nie zapłacili. Państwo totalitarne, rządzone przez tyrana kieruje się zasadami. Wiadomo czego nie wolno mówić, wiadomo za co można ponieść surowe konsekwencje. Pięć lat rządów PO to podniesienie absurdu prawnego na wyższy poziom – obywatel już nie zna ani dnia, ani godziny, ani paragrafu, który zostanie zastosowany. Przy czym przestaje mieć znaczenie co rzeczywiście zrobił lub powiedział, ponieważ prawda przestała sie liczyć. Liczy się bowiem interpretacja. I zdemaskowane przez śledczych, przed którymi nic się nie ukryje, ukryte intencje.

Stalinowski prokurator Andriej Januariewicz Wyszynskij miał zwyczaj mawiać „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie.” Polski wymiar sprawiedliwości poszedł krok dalej. Ponieważ szukanie paragrafu jest czasochłonne i wyczerpujące paragraf do danego człowieka dobierany jest losowo.

Jeśli jeszcze nie zostałaś/eś o nic oskarżona/y to nie dlatego, że nie złamałaś/eś prawa, lecz dlatego, że miałaś/eś szczęście…

Z kolei… Pod koniec września 2012 r., po 14 latach, umorzono śledztwo w sprawie strzelaniny w warszawskiej restauracji Gama. W marcu 1999 r. nieznani sprawcy w biały dzień na oczach wielu świadków zastrzelili pięciu mężczyzn związanych z gangiem wołomińskim. Policja wytypowała krąg podejrzanych – ich telefony logowały się w pobliżu miejsca zbrodni, ale nie znalazła dowodów bezpośrednich. Dzisiaj zabójcy z Gamy, chociaż są śledczym świetnie znani, mogą już spać spokojnie.

Ciało 17-letniej Iwony za Szczucina znaleziono nad Wisłą 14 sierpnia 1998 r., u podnóża wału przeciwpowodziowego. Leżała twarzą do ziemi, ręce związane do tyłu, na szyi zaciśnięty drut. Nie żyła od kilku godzin. Sekcja wykazała, że przed śmiercią została pobita. Już niespełna po roku (jak na zabójstwo tempo niebywałe) Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Tarnowskiej umorzyła śledztwo.

Itd. Więcej przykładów w Polityce.

Dodaj komentarz