Veto! Zabraniam! Hет!

Co to jest prawo? Prawo to jest zawalidroga. Oczywiscie czasem przydaje się, jeśli jest korzystne, ale generalnie przeszkadza. Co w tej sytuacji można zrobić? Można nie oglądać się na prawo, robić swoje twierdząc, że określone postępowanie jest z nim zgodnie. Ta metoda stosowana jest powszechnie na Białorusi, w Rosji i w kilku innych krajach, a ostatnio także i w Polsce. Jeśli sprawa nie jest paląca i wystarczy cierpliwości. można po prostu z dnia na dzień zmienić przepisy rezygnując z przestarzałej i nie przystającej do wymogów współczesności zasady, że prawo nie działa wstecz. Żeby zilustrować problem posłużmy się przykładem manifestacji. W Rosji, na Białorusi, w PRL-u sprawa była i jest prosta — obywatele mają prawo gromadzić się i manifestować, a władza ma prawo pałować ich jeśli zgromadzenie jej się nie podoba. W Polsce sprawa jest bardziej, choć coraz mniej skomplikowana. Przepisy stawiają przed organizatorami wyłącznie wymogi formalne, więc władza przed pałowaniem musi wykazać się inwencją.

Dotąd były dwa rodzaje marszów. Pierwszy, organizowany przez środowiska postępowe, jak na przykład Marsz Równości, za wszelką cenę starały się uniemożliwić środowiska konserwatywne. Drugi, organizowany przez środowiska konserwatywne, jak na przykład Marsz Niepodległości, za wszelką cenę starały się zablokować środowiska postępowe. I jedne i drugie nie przejmowały się prawem, swobodami obywatelskimi i innymi atrybutami demokracji. Marsz jest zły, bo jest niedopuszczalny i trzeba go zakazać — uzasadniały obie strony. Teraz nieoczekiwanie pojawił się trzeci rodzaj aktywności, co do której zarówno jedni i drudzy są zgodni, że pod żadnym pozorem nie wolno do niej dopuścić. W piątek Wyborcza doniosła, że ambasada Federacji Rosyjskiej zaprasza 9 maja na obchody Dnia Zwycięstwa. No i władza lokalna na wyprzódki z władzą centralną zaczęły licytować się na stanowczość i radykalizm w zakazywaniu i zabranianiu. Czołowy warszawski demokrata, orędownik swobód obywatelskich i praw wszelakich Rafał Trzaskowski tupnął nogą i zakrzyknął „veto!” Nie ma mojej zgody na święto agresora w Warszawie — oznajmił nie chcąc najwidoczniej pamiętać, że w demokratycznym państwie prawnym, jakim według konstytucji jest Rzeczpospolita Polska, o zgodzie na coś lub jej braku decydują przepisy, a nie jeden czy drugi polityk czy urzędnik.

Skoro prawo nie zezwala nie zezwalać, to trzeba sprawę pchnąć wyżej, zaangażować ministerstwo. Tym bardziej, że ambasada Rosji zwróciła się o wsparcie do MSZ-etu, czemu Trzaskowski stanowczo sprzeciwia się, o czym na Twitterze powiadomił ministerstwo:

Ambasada Rosji chce uczcić 9 maja w Warszawie i zwróciła się do @MSZ_RP o wsparcie. Stanowczo się temu sprzeciwiam. Żadna polska instytucja publiczna nie powinna do tej inicjatywy przyłożyć ręki. Więcej – powinno się jej zakazać. Nie ma mojej zgody na święto agresora w @warszawa.

W odpowiedzi podsekretarz stanu ds. bezpieczeństwa, polityki amerykańskiej, azjatyckiej oraz wschodniej Marcin Przydacz poinformował p. prezydenta Trzaskowskiego, że

Ze zdumieniem przyjmuje korespondencje prezydenta @trzaskowski_ MSZ RP nie planował udzielać Ambasadzie Federacji Rosyjskiej wsparcia i takiego wsparcia nie udzieli. W odpowiedzi na note – przekazaliśmy Ambasadzie 🇷🇺 nasze negatywne stanowisko. Uprzejmie też informuje Pana Prezydenta, że MSZ RP nie jest organem władnym do zakazywania uroczystości na terenie Warszawy. W przypadkach prawem przewidzianych może to zrobić prezydent Miasta Warszawy.

Do sprawy włączył się także, a jakże, poseł Szczerba, który z właściwą sobie przenikliwością zauważył, że „gdyby guzik miał piórka, to by była przepiórka”:

Gdyby PiSowski rząd zrobił to co litewski czyli wydalił ambasadora Putina, o co apeluję od napaści, nie byłoby poniedziałkowej ruskiej prowokacji. Ponieważ ambasador Putina w Warszawie nie przeszkadza rządowi PiS, wszyscy porządni ludzie wiedzą co powinni zrobić 9 maja o 12.00!

W całej sprawie kluczowe jest stwierdzenie p. Przydacza „w przypadkach prawem przewidzianych”. Trzaskowski chętnie by zabronił, a Szczerba powyrzucał. Niestety zakaz organizowania obchodów Dnia Zwycięstwa nie jest przypadkiem prawem przewidzianym. Gdyby Trzaskowski i Szczerba byli z PiS-u prawo nie miałoby żadnego znaczenia i mogliby zabraniać wszystkiego i wyrzucać każdego. Ale nie są, a jakoś manifestować czujność i właściwą postawę muszą. Problem w tym, że takie nonszalanckie podejście do przepisów prawa oddala Polskę od cywilizacji, zbliża do Rosji i każe postawić fundamentalne pytanie: Co zmieni się na lepsze po przejęciu władzy przez opozycję, skoro ma taki sam stosunek do prawa i praworządności jak PiS?

Dodaj komentarz