Usuwamy wszystko z wyjątkiem ciąży!

Pewna pani cierpiała na zaburzenie psychiczne zwane zespołem Münchhausena. Zespół Munchausena to stan, w którym osoba chora udaje, symuluje objawy chorób, pogarsza stan swojego zdrowia lub powoduje uszkodzenia ciała po to, by skłonić lekarzy do zajęcia się nią. Pani cierpiąca na zespół spreparowała wyniki badań. To umożliwiło lekarzom w placówce służby zdrowia, wtedy nie zrzeszonej jeszcze w sieci szpitali, usunięcie zdrowego żołądka.

Do szpitala kobietę skierował prywatny onkolog. Zarówno on jaki i chirurg oparli się na wynikach czterech badań. Dwa były autentyczne: tomografia komputerowa i markery nowotworowe. Fałszywe były wyniki gastroskopii i badań histopatologicznych. Dopiero po wycięciu żołądka i zbadaniu go okazało się, że był w pełni zdrowy.

Trudno wymagać od lekarza, by prowadził śledztwo i sprawdzał każde dostarczone mu przez pacjenta zaświadczenia i wyniki badań. Szkopuł w tym, że kobieta wyniki badań przygotowała na komputerze w powszechnie dostępnym edytorze tekstu, informacje czerpiąc z dokumentacji, którą chorzy umieszczali w internecie. To, że dokumenty były sfałszowane widać było na pierwszy rzut oka — nie tylko różniły się od autentycznych, drukowanych na specjalnym formularzu, ale zawierały literówki. To jednak nie zaniepokoiło lekarza. Zaniepokoiły go autentyczne wyniki badań, które wykluczyły nowotwór, więc uznał je za niewiarygodne. Własnych badań jednak nie zlecił, choć matka kobiety prosiła o powtórzenie gastroskopii u córki.

Czy można mieć za złe lekarzom, że idą po linii najmniejszego oporu? Każde dodatkowe badanie to dodatkowy koszt i mordęga biurokratyczna. Trzeba najpierw wystawić skierowanie, potem na podstawie tego skierowania zrobić badanie, potem to wszystko wklepać do komputera i w postaci ksera wpiąć do segregatora. A resekcja żołądka to nie w kij dmuchał. Na tym nie tylko się nie traci, ale zarabia. Który szpital na peryferiach stać na rezygnację z takiego zarobku?

Niedawno strajkowali lekarze. Wszystkie postępowe media przekonywały, że w służbę zdrowia należy wpompować dodatkowe miliardy. Żadne z nich nie zadało sobie trudu by sprawdzić w podręczniku historii jak kończy się zabieg zasilania dodatkowymi pieniędzmi niewydolnego systemu. A nie są to wcale odległe dzieje — identycznie postąpiono za Gierka wpompowując w nieudolny system miliardy dolarów. Pomogło na kilka lat, po czym wszystko zawaliło się — na półkach sklepowych królował ocet, a i on wkrótce zniknął. Kwitły jedynie system reglamentacji i czarny rynek. O mały włos zniknęłyby kolejki pod sklepami, bo nie było po co stać. Nie udało się tylko dlatego, że Polacy to naród wierzący, który miesiącami potrafił koczować pod sklepami wierząc, że w końcu „coś rzucą”.

Nawet tak „opiniotwórcze” media jak oko.press nie zająknęły się o tym, że służba zdrowia praktycznie cała jest prywatna. W 2014 roku tylko 8,5% szpitali znajdowała się w rękach państwowych osób prawnych i skarbu państwa. To oznacza, że kieruje się nie dobrem pacjentów, ale interesem własnym i swoich właścicieli. A ponieważ nie ma rynku usług medycznych — finansowaniem, czyli „kontraktacją usług medycznych”, zajmuje się socjalistyczny monopolista — więc jedynym sposobem, żeby na usługach zdrowotnych zarobić jest redukcja kosztów leczenia do minimum. To oznacza, że szpital wykona tylko te procedury, za które NFZ zapłaci ograniczając wszelkie pozostałe, w tym badania, do minimum.

Przypomnijmy słowa chirurga, który wyciął kobiecie zdrowy żołądek: Nie zdarzyło się w historii tego kraju, żeby ktoś sfałszował dokumentację medyczną po to, by dać się okaleczyć. Dziwne jest to, co opowiada lekarz, ponieważ (za focus.pl)

Zespół Münchhausena (ZM), nazywany tak od nazwiska niemieckiego barona, który w XVIII wieku zasłynął z opowiadania o swoich barwnych, lecz zmyślonych przygodach, po raz pierwszy został opisany w 1951 roku przez lekarza Richarda Aschera, który określił tym mianem pacjentów wywołujących u siebie choroby, by wzbudzić zainteresowanie lekarzy.

Syndrom znany jest od prawie 70 lat. I choć pacjenci potrafili być tak przekonywający, że decydowano się na zabieg operacyjny, to faktycznie, dotąd nie zdarzyło się by lekarz wyciął kilka organów — kobiecie oprócz żołądka usunięto także śledzionę i część jelit — bez upewnienia się, że na pewno bez tego się nie obejdzie, bez przeprowadzenia dodatkowych badań. Takie „pomyłki” są możliwe tylko w tym zbrodniczym systemie. To co nigdy i nigdzie nie zdarzyło się w historii, tu zdarza się coraz częściej. I wcale nie dlatego, że lekarze są niewyspani.

Dodaj komentarz