Urodzisz, bo tak chcę ja, pan ginekolog!

Jedne tematy wzbudzają większe zainteresowanie, inne mniejsze. Niektóre przyciągają osoby, których nic poza określoną problematyką nie interesuje, a które czują, że choć nic nie mają do powiedzenia, to jednak powiedzieć coś muszą. Zwykle nie wdaję się w polemiki z komentatorami, ale czasem myślę, że warto zrobić wyjątek.

Wczoraj napisałem, że nie jest ważne, czy ktoś zostanie ukarany za odmowę wskazania brzemiennej w wyniku gwałtu 11-letniej dziewczynce ośrodka, w którym bez ceregieli zostanie usunięta ciąża. Nie jest też ważne jakim trzeba być człowiekiem, by swoje widzimisię przedkładać nad czyjeś uczucia, ból, cierpienie. Dla adepta nauk medycznych jedenastoletnie dziecko to kobieta w ciąży, której obowiązkiem jest urodzić, bo on tak uważa i chce. Nie zaprząta sobie głowy problemem, czy ciąża i poród u jedenastoletniego dziecka nie zagraża jego życiu i zdrowiu. Nie ma dla niego znaczenia, że ta „kobieta” nie ma jeszcze żadnych praw, wykształcenia, pracy. Że jest zależna od rodziców. Zresztą jej rodzice także go nie interesują. Nie interesuje go jak odbiorą zmuszanie jedenastoletniego dziecka do rodzenia, czy życzą sobie bękarta w domu, czy to dla nich jest w ogóle do ogarnięcia, że mimo, że córka została tak strasznie skrzywdzona, państwowe instytucje nie tylko nie pomagają, ale traumę, nieszczęście ból i poczucie krzywdy potęgują. Oświecony przez Ducha Świętego lekarz nawet nie zaproponuje dziewczynce, że do osiągnięcia przez nią pełnoletności będzie na to poczęte i święte życie łożył z własnej kieszeni, bo tak mu dyktuje jego sumienie, wiara i bóg.

To wszystko ma jednak drugorzędne znaczenie. Najważniejsze jest, by takich ludzi nie miała prawa zatrudniać żadna dotowana przez podatników państwowa placówka naukowa i lecznicza. Naukowiec, wykładowca ma się w pracy kierować wiedzą, nauką, doświadczeniem a nie fantasmagoriami. Lekarz także. Nie może studentom, pacjentkom opowiadać o woli bożej i Duchu Świętym, świętym życiu, ale o komórkach, zarodkach, anatomii i budowie człowieka. Bo medycyna dzisiaj to coś więcej niż maszczenie olejem i nakładanie rąk. Profesor, doktor, nikt nie ma prawa stawiać dobra płodu, nieważne zdrowego czy nie mającego szans na przeżycie, nad zdrowie i życie pacjentki. Bo to ona przyszła do lekarza po poradę i pomoc, a nie płód.

I oto w odpowiedzi na tak postawione zagadnienie dyskutant stymulowany przez Ducha Świętego pisze: Zakłamany, bałamutny, prymitywny intelektualnie tekst. Właściwie to należałoby odkłamać każdego zdanie z tego tekstu. I to żenujace w swym prostactwie powoływanie się na naukę. Nauka ma roztrzygać o tym, że dziecko w łonie matki do dwunastego tygodnia, to nie dziecko, więc można skrobać, ale dzień później już nie można. To nauka takich prymitywów miałaby decydować o tym czy istota ludzka poczęta w wyniku gwałtu ma prawo żyć, czy też nie. Całość wynurzeń dostępna jest pod podlinkowanym wyżej wpisem.

Trudno jest polemizować z kimś, kto ma wizję i nic poza tym. Wie, że ma inne zdanie, ale nie wie dlaczego. Najbardziej jak widać ubodło powoływanie się na naukę. Wynika z tego, że zdobycze nauki są potrzebne i słuszne tylko w takim stopniu, w jakim są wykorzystywalne dla wiary. Problem w tym, że to dzięki nauce wiadomo jakie są stadia rozwoju małpy, kury, człowieka, od momentu zapłodnienia do momentu urodzenia czy wyklucia się. To dzięki nauce nie wali się kobiety w ciąży w brzuch, nie wtyka szydełek czy sztachet w dostępne otwory, nie każe skakać ze stołu czy dachu stodoły, łykać jakichś świństw, żeby tylko pozbyć się bękarta. Dzięki nauce wiadomo co trzeba zrobić i jak, żeby niedoszła matka nie odniosła szkody i miała szansę urodzić kolejne, tym razem już wyczekiwane dziecko.

Jak dalece zaślepienie, fanatyzm ogranicza zdolność rozumowania najlepiej świadczy przypisanie naukowcom wyznaczenia granicy czasowej, po przekroczeniu której nie wolno dokonywać aborcji. Trudno wymyślić większą bzdurę. Przecież to nie naukowcy ustalali jakieś granice. Oni tylko podali ile trwają poszczególne etapy rozwoju i kiedy pojawia się już zarys układu nerwowego, co oznacza, że od tego czasu płód może (ale nie musi) odczuwać ból. Te informacje pozwoliły posłom na określenie w przepisach terminów granicznych. Prawo bowiem stanowi parlament, a nie naukowcy.

To nauka takich prymitywów miałaby decydować o tym czy istota ludzka poczęta w wyniku gwałtu ma prawo żyć, czy też nie — pisze polemista za pomocą komputera, czyli wykorzystując zdobycze nauki, a nie efekt modłów i ofiar całopalnych, przebłagalnych i innych. Nie rozumie bowiem, że to właśnie dzięki takiej postawie i takim ludziom u steru Polska znajduje się gdzieś na szarym końcu jeśli chodzi o badania naukowe, postęp, rozwój. A ponieważ nie ma tu bogatych złóż, nigdy — będąc krajem wyznaniowym — nie stanie się ani bogata ani zasobna. Jedyną szansą rozwoju jest nauka. Jednak z naukowcami takimi, jak sterowany przez Ducha Świętego profesor, daleko nie zajedzie.

Niemcy, Amerykanie, Koreańczycy podkupują naukowców, mamią apanażami, bo postęp stymuluje rozwój, zatrudnienie i dobrobyt. My nie tylko nie robimy nic, by zatrzymać odpływ ludzi wybitnych, ale wręcz hołubimy miernoty. A przecież Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

zablokowanywpis

Dodaj komentarz