Une znowu rozdajo

Gdy na wolnym rynku brakuje towarów, to z jednej strony wzrasta ich cena, z drugiej wiele firm wietrząc interes stara się skorzystać z okazji i zarobić. Wszystko bierze w łeb gdy wmiesza się państwo.

Brakuje węgla. W takiej sytuacji natychmiast pojawiliby się przedsiębiorcy, którzy chętnie by do Polski węgiel ściągnęli. Nie pojawili się, ponieważ wmieszała się władza. Najpierw wpadła na genialny pomysł, by ustalić maksymalną cenę sprzedaży i dopłacać przedsiębiorcom określoną kwotę. Nie różnicę ceny, określoną kwotę! Jak łatwo zgadnąć chętnych skłonnych dopłacać do interesu nie było. Premier ofuknął przedsiębiorców zarzucając im brak patriotyzmu i empatii i ogłosił nowy program dopłat. Tym razem pieniądze mają dostać nie sprzedający, nawet nie kupujący, lecz szczęśliwi posiadacze pieców węglowych. Wszyscy, bez względu na zasobność portfela i bez względu na to, czy kupili węgiel czy nie.

W zeszłym roku za węgiel trzeba było płacić. W tym roku ci, którzy mają szczęście będą go mieli za darmo. Fenomen opisał  portal gazeta.pl. Otóż ten rodzaj paliwa, to

Można kupić go w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej. […] cena surowca waha się od 710,94 zł do 1045 zł za 750-1000 kg. Orzech Sośnica i Groszek Sośnica kosztują 710,94 zł za tonę, Pieklorz Ekogroszek 1045 zł za tonę. Węgiel na składach kosztuje znacznie więcej, bo nawet 3300 zł za tonę.

Tak więc szczęściarz, który się załapie, dzięki dopłacie będzie miał ponad lub prawie trzy tony węgla za darmo, zapłaci tylko za transport. Sprawa jednak ma drugie dno. Na siedzenie z nosem w internecie mogą sobie pozwolić mieszkańcy miast, młodzi, wykształceni, na przykład koleżanka redakcyjna, która kupowała teściowej ekogroszek. Babuleńka czy chłopina z zapadłej wsi, a nawet teściowa redakcyjnej koleżanki w przeważającej mierze nie poradzi sobie z tym problemem. Tacy ludzie, mieszkańcy małych miejscowości i wsi będą musieli zadowolić się samą dopłatą.

A teraz z zupełnie innej beczki. Portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa ubolewa, że po reformie Tuska z 2011 roku

Opłaty za wywóz śmieci od kilku lat rosną systematycznie i się nie zatrzymują. Drenują budżety domowe coraz bardziej i niestety nie widać, aby sytuacja miała się poprawić. Od początku 2022 roku w Bełchatowie mieszkańcy płacą za śmieci 29,50 zł od osoby. To ponad trzykrotnie więcej niż w 2019 roku, kiedy stawka wynosiła… 8,50 zł. W kolejnych latach systematycznie rosła. W 2020 roku było to 19 zł od osoby, a rok później już 26 zł.

W podobny sposób rząd Donalda Tuska zreformował rynek leków, bo „ludzie kupowali tanio leki na receptę i wyrzucali na śmietnik”. Ustawa zawierała zapisy nakładające na lekarzy odpowiedzialność finansową za błędnie wypisane recepty oraz obowiązek sprawdzenia, czy pacjent ma ważne ubezpieczenie. Wprowadzała także aktualizowaną co dwa miesiące listę leków refundowanych. A było to w roku 2010. Właśnie wtedy władza doszła do wniosku, że normalność jest sprzeczna zarówno z liberalizmem jak i neoliberalizmem. Donald Tusk, który był liberałem, spojrzawszy w lustro ze zgrozą spostrzegł, że przepoczwarzył się i stał się socjaldemokratą. Co prawda uczynił to trzy lata później, ale nie takie cuda już się nad Wisłą zdarzały. W wywiadzie dla Polityki ujawnił co chce powiedzieć: chcę też powiedzieć, że im dłużej jest się premierem, tym bardziej staje się w jakimś sensie socjaldemokratą. Bo kiedy się rządzi, to w żaden sposób nie można uciekać od odpowiedzialności za słabszych. W Polsce miliony ludzi ciągle potrzebują albo drogowskazu, albo opieki, albo pomocy, wrażliwość socjaldemokratyczna musi być obecna w praktyce rządzących. Najbardziej potrzebują drogowskazu najbardziej potrzebujący, czyli chorzy. Ale skoro leki, które im lekarz przepisuje najpierw tanio kupują, a potem wyrzucają to niech za nie płacą jak za woły.

Przypomnijmy sobie jak było, bo warto. Otóż ci, którzy źle się poczuli lub coś im dolegało najpierw udawali się do lekarza. Lekarz badał ich, stawiał diagnozę, wystawiał receptę i odsyłał do apteki. W aptece kupując przepisane medykamenty często płacili grosze, ponieważ działała tam doskonale zorganizowana mafia promocyjna. Niecny proceder oferowania pacjentom leków w cenach promocyjnych należało ukrócić za wszelką cenę chociażby dlatego, że korzystali na nim nie ci, co powinni. I wtedy do akcji wkroczył Tusk w roli drogowskazu przygotowując

nowelizację ograniczającą możliwość sprzedaży leków w promocyjnych cenach. Resort chce wprowadzić w aptekach sztywne marże na leki nie tylko wprowadzając ich górną cenę, ale także dolną.

Chcesz sprzedać taniej, pójdziesz siedzieć. Dlaczego? Bo — uwaga!

apteki nadmiernie stosują rabaty i promocje, sztucznie zwiększając popyt na leki. W efekcie pacjenci po okazyjnych cenach masowo kupują lekarstwa na zapas, nawet wtedy, gdy nie są im potrzebne. „Musimy ograniczyć wolną amerykankę. Polacy wyrzucają mnóstwo leków, do których dopłacamy wszyscy jako podatnicy” — argumentuje wiceminister zdrowia Marek Twardowski

Tak! To nie pomyłka! Według resortu zdrowia ludzie kupowali leki przepisane przez lekarzy nie dlatego, że zostały im przepisane, bo byli chorzy, ale dlatego, że były tanie! Dlatego Chcemy, żeby miliardy wydawane na refundację leków, były bardzo precyzyjnie skierowane do ludzi naprawdę potrzebujących. Dotąd o tym kto naprawdę potrzebował leku decydował lekarz, ale było to najwidoczniej zbyt mało socjaldemokratyczne rozwiązanie.

Po reformie leki są drogie, a śmieci walają się wszędzie. I co w tej sytuacji robić? Nie głosować na Donalda Tuska? To na kogo?

Dodaj komentarz