Ulung

W czasach minionych w dobrze zaopatrzonych sklepach spożywczych można było kupić kilka rodzajów herbat. Była herbata madras, yunnan, gruzińska, ulung, jubileuszowa. Wszystkie w miarę budowy socjalizmu systematycznie znikały z półek zastąpione herbatą popularną, a potem i ta zniknęła. Gdzieś w połowie lat siedemdziesiątych przeprowadzono sondę uliczną. Pytanie brzmiało: z czym kojarzy się pani/u I sekretarz KC PZPR Edward Gierek? Odpowiedzi były różne, ale jedna zaskoczyła ankietera. Starszy pan stwierdził, że Gierek kojarzy mu się herbatą.
— Z herbatą? — dopytywał zdumiony ankieter. — Mógłby pan to wyjaśnić?
— No bo ka się taki ulung?

Skojarzenia ostatnio zastąpiły rozmowę, dyskusję, debatę, dialog. Politykom i pismakom, zwanym dla niepoznaki i zdecydowanie na wyrost dziennikarzami, wszystko się kojarzy. Co i rusz nie posiadają się z oburzenia, że ktoś śmiał powiedzieć coś, co uznali za niedopuszczalne, skandaliczne itp. Niedawno niektórym skojarzyła się ‚komora’ z ‚komorą gazową’. Dlaczego akurat z tym, ściśle określonym typem pomieszczenia? Bo tylko ten nadawał się do zmieszania Tomasza Lisa z błotem. Żartobliwe pytanie jakiej dzisiaj płci jest redaktor telewizyjny skojarzyło się pytanemu i jemu podobnym wszystkowiedzącym z córką, która wcześniej była synem. Okazało się, że takie pytanie obraża nie tylko jego i ją, ale całe „środowisko” LGBT ze szczególnym uwzględnieniem T. Ostatnio członkom Prawa i Sprawiedliwości decyzja PKW skojarzyła się z Białorusią, a Tusk z Łukaszenką. Być może wreszcie połączyli kropki i dostrzegli, że to także jest „ciepły człowiek”.

Fundacja WłączeniPlus wraz z twórczyniami inicjatywy Sockolożki.pl postanowiły sprawdzić z czym się rodakom kojarzy słowo urlop. Okazało się, że przede wszystkim z odpoczynkiem (83%), relaksem (74%) oraz podróżami (57%) względnie z leniuchowaniem, robieniem tego, na co ma się ochotę (57%). Jaki stąd wniosek? Oczywisty! Należy zmienić nazwę ‚urlop macierzyński’, ponieważ ‚urlop’ kojarzy się. Co prawda ‚urlop macierzyński’ kojarzony jest z odpowiedzialnością (69%), poświęceniem (64%), zmęczeniem (48%) czy ciężką pracą (35%), ale wiadomo powszechnie, że kobiety mają pod górkę, są prześladowane, wykorzystywane, zachodzą w ciążę, rodzą dzieci, karmią piersią i w ogóle mają przechlapane. Natychmiastową ulgę przyniosłaby im zmiana nazwy ‚urlop macierzyński” na lepiej oddającą stres związany z seksem, poczęciem, ciążą, porodem, odpowiedzialnością, poświęceniem i ciężką pracą.

W zasadzie nie ma znaczenia co dane wyrażenie znaczy, ponieważ zdecydowanie ważniejsze jest z czym się kojarzy.

Dwóch na pięciu badanych chce innego określenia. Jedynie co piąty respondent jest zdania, że nazwa „urlop macierzyński” nie wymaga zmiany. Aż 44 proc. badanych uważa, że określenie okresu opieki nad niemowlęciem powinno brzmieć inaczej. Wyniki badania wskazują, że zdaniem 43 proc. Polaków zmiana nazwy „urlop macierzyński” na bardziej neutralną mogłaby wpłynąć na poprawę postrzegania pracy opiekuńczej wykonywanej przez osoby zajmujące się dziećmi w pierwszych miesiącach jego życia.

Język żyje, zmienia się, ewoluuje. Każdy, nawet najgłupszy polonista i językoznawca przyzna, że jeśli zacznie się w nim grzebać, na siłę eliminować poszczególne słowa kwestionując znaczenie, którego nie mają, zastępować innymi, z pozoru neutralnymi lub właściwszymi, to z narzędzia służącego komunikacji przekształci się w nierozumiany przez nikogo bełkot.

Przybierająca na sile moda na skojarzenia i próby eliminowania słów i zwrotów ma związek z tym, że w mediach znajdują zatrudnienie ludzie mający problemy z wysławianiem się. Kłopot sprawia im poprawne formułowanie myśli, nie rozumieją znaczenia słów, nieprawidłowo akcentują i często mają problemy z wymową. Z jednej strony ubolewają, że społeczeństwo jest podzielone, z drugiej robią wszystko by podziały pogłębić. Równolegle usilnie poszukują nowych. Czemu, jeśli nie podziałom służy przeciwstawianie ciężkiej doli kobiet beztroskiemu życiu mężczyzn? Ministra na pewno jest mądrzejsza od minister czy ministerki?

Jak więc powinien nazywać się urlop macierzyński? To oczywiste. Powinien nazywać się ‚przerwa macierzyńska’. Co prawda przerwa w szkole czy pracy to także czas wolny, który można poświecić na odpoczynek, zjedzenie kanapki, zapalenia papierosa, słowem relaks, ale pomysłodawczyniom nic mądrzejszego nie przyszło do głowy. Uważają, że ‚przerwa’ należycie i wystarczająco podkreśla i uwypukla czas wyrzeczeń i poświęcenia. Przy okazji postulują, by zmienić nazwę ‚zasiłek macierzyński’ na ‚zasiłek rodzicielski’ w celu zasygnalizowania, że z tych pieniędzy korzystają oboje rodzice.

Petycję w sprawie zmiany nazwy „urlop macierzyński” na „przerwa macierzyńska”, ale też terminu „zasiłek macierzyński” na „zasiłek rodzicielski” przygotowała fundacja Sukces Pisany Szminką. „Nowa nazwa pomoże zmienić społeczne postrzeganie roli rodziców, szczególnie matek, w trakcie tego okresu. Przyczyni się do lepszego zrozumienia i docenienia pracy, jaką wykonują. Pomoże również budować przekonanie, że za opiekę nad dzieckiem są odpowiedzialni obydwoje rodziców” — to fragment uzasadnienia przedstawionego w dokumencie udostępnionym na stronie petycjeonline.com.

Jak widać nie trzeba dobrze znać języka ojczystego żeby domagać się zmian. Pytanie dlaczego media pod koniec sierpnia zajęły się petycją z maja jest nie na miejscu i źle się kojarzy. Na każdym kroku przecież zapewniają, że są wolne! To także tłumaczy dlaczego Maja Retman w naszym Dzienniku Gazecie Prawnej wybiórczo streściła materiał z Business Insidera pomijając chociażby propozycję zamiennika dla słowa ‚urlop’. Niestety Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministerka rodziny, pracy i polityki społecznej, nie stanęła na wysokości zadania i głupio się tłumaczyła.

Pracownikom – rodzicom przysługują następujące uprawnienia: urlop macierzyński, urlop rodzicielski, urlop ojcowski, urlop wychowawczy czy inne zwolnienia ze świadczenia pracy, które mają na celu opiekę nad dzieckiem. Jednakże pragnę zauważyć, że każdy z powyższych urlopów ma do spełnienia ściśle określony cel. Urlop macierzyński ma na celu umożliwienie pracownicy odzyskanie sił po porodzie oraz sprawowanie opieki nad dzieckiem w pierwszych tygodniach jego życia. Urlop ojcowski, urlop rodzicielski czy urlop wychowawczy natomiast ma na celu sprawowanie opieki nad dzieckiem.

W związku z tym

Wprowadzenie zmiany w nazewnictwie urlopu macierzyńskiego, urlopu rodzicielskiego, urlopu ojcowskiego czy urlopu wychowawczego wymagałoby bardzo dużych zmian legislacyjnych. Urlop ten odnosi się nie tylko do pracowników mających uprawnienia z Kodeksu pracy, ale również do funkcjonariuszy czy żołnierzy. W związku z powyższym należałoby również dokonać szeregu istotnych zmian legislacyjnych w ustawach regulujących pragmatyki służbowe.

A wystarczyła odrobina dobrej woli, by we wszystkich przepisach zmienić urlop na przerwę. Kosiniak-Kamysz już przebiera nogami, gotów poprzeć zmiany w stosownych ustawach. Trudno zrozumieć dlaczego te fundamentalne z punktu widzenia dobrostanu kobiet zmiany poparło ledwie 1170 osób. Niedopuszczalny skandal!

Dodaj komentarz