UFO

Ujawniona lista sędziów. Okazało się, że do jej ujawnienia nie trzeba wyroku sądowego ani zgody prezesa UODO. Ujawniono ją w trybie dostępu do informacji publicznej ot tak, po prostu. Oczywiście nie chodzi o listę poparcia sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, albowiem nie da się ujawnić czegoś, czego nie ma. Chodzi o listę sędziów orzekających w sądach powszechnych, którzy zostali powołani przez Radę Państwa PRL. Lista, zwana listą Zaradkiwiecza, nie zawiera, co oczywiste, nazwiska p. prezes Trybunału Konstytucyjnego, choć ona też została powołana przez Radę Państwa PRL. Ten fenomen p Kaleta tłumaczy następująco: Lista, która została przekazana w trybie dostępu do informacji publicznej jest listą aktualnie orzekających w sądach powszechnych sędziów. Oznacza to, że nie należy dociekać, czy urzędnik, na przykład sędzia, jest dobry czy zły, ale kto go mianował. Przykład szefów KNF czy NIK dowodzi, że to tak jednak nie działa.

***

Dywagacje mają zaszczyt przedstawić sztukę aktualną, acz treściwą wielce w dwóch aktach pod tytułem „Z czym ci się kojarzy”.

Akt I

Występują:
ankieter oraz
przechodzień

Ankieter
pyta przechodnia: Z czym panu kojarzy się premier.

Przechodzień
po chwili zastanowienia: Z chińską herbatą ulung.

Ankieter
zdziwiony: Skąd to skojarzenie?

Przechodzień
wyjaśnia: No bo ka się taki ulung?

Kurtyna
opada, ale zaraz podnosi się

Akt II

Występują:
ankieter (ten sam)
przechodzień (inny)

Ankieter
pyta innego przechodnia: Z czym panu kojarzy się premier.

Inny przechodzień
po chwili zastanowienia: Z UFO.

Ankieter
zaskoczony: Skąd takie skojarzenie?

Inny przechodzień
wyjaśnia: No bo stale powtarza ufojcie nam, ufojcie nom.

Kurtyna
opada na dobre.

***

W czasach minionych opozycja, zwana demokratyczną, w odróżnieniu od władzy, która była ludowa, organizowała latające uniwersytety, na których edukowała, informowała, wyjaśniała. Władza kojarzyła się ludowi z UFO, ponieważ na każdym kroku zalecała, by jej ufać. Zmieniły się czasy i dziś należy ufać zarówno władzy, jak i opozycji. Na przykład władza tworzy przepisy i przekonuje, „zaufajcie nam, tak będzie lepiej, a przynajmniej dobrze, bo tak jest w innych krajach”. Opozycja krytykuje władzę twierdząc, że „tak jest źle, a będzie gorzej, wierzcie nam, a w innych krajach jest inaczej”. Oczywiście ani jedni, ani drudzy nie próbują nawet uprawdopodobnić tego, co głoszą, nie przedstawiają na swoich partyjnych, utrzymywanych z pieniędzy podatników portalach żadnych przetłumaczonych na język polski materiałów, dzięki którym każdy sam mógłby sprawdzić kto mówi prawdę, a kto kłamie. W tej sytuacji edukacją muszą zająć się media, jak choćby konkret24.pl, który opisał jak  w rzeczywistości wyglądają uregulowania, na które powołuje się PiS. Portal „prowadzący dziennikarskie śledztwa” ogranicza się do polemiki angielskiego profesora prawa Laurenta Pecha z Sebastianem Kaletą na Twitterze, którą portal skromnie przypisał sobie (pisze dla OKO.press prof. Laurent Pech).

Charakterystyczną reakcją czynników partyjno-rządowych na krytykę jest wzruszanie ramion gdy krytyka płynie z kraju i tłumaczenie, że krytykujący niczego nie rozumie, gdy pochodzi z zagranicy. Mgr Kaleta czy Kanthak doskonale rozumieją niemieckie, francuskie, angielskie prawo, ale prof. Pech ni w ząb nie rozumie polskiego, polskiej rzeczywistości, polskich uwarunkowań i polskich projektów ustaw. Inną cechą charakterystyczną i argumentem nie do obalenia jest oskarżanie o „polityczność”. Jeśli coś jest polityczne, to jest niewiarygodne i niedopuszczalne. Wyrok sądowy jeśli jest polityczny, a zawsze jest taki, gdy nie jest po myśli władzy, nie jest wyrokiem i można go zlekceważyć.

Durnowata opozycja od samego początku, od objęcia władzy przez PiS, używała najdrastyczniejszych porównań. Drobne zmiany urastały do rozmiarów końca demokracji, dyktatury, przywoływano Hitlera, Stalina i bóg (który dopomaga) wie kogo jeszcze, straszono wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Kiedyś wyjdzie na jaw, czy była to zwykła, acz bezdenna głupota, czy porozumienie, układ, po polsku deal. Być może bowiem robienie z igły wideł, a z pchły słonia, miało właśnie na celu uśpienie czujności. W identyczny sposób opozycja krytykowała przecież programy socjalne wieszcząc rychłe załamanie się finansów państwa. Gdy okazało się, że nic takiego nie ma miejsca zmieniła front i zaczęła licytować się z władzą na populizm i rozdawnictwo. Kasandryczne banialuki z jednej strony i obiecanki bez pokrycia z drugiej umożliwiły partii rządzącej ugruntowanie wiarygodności, zbudowanie „programu gospodarczego” pod publiczkę i wygranie wyborów. Gdy teraz Polska faktycznie stanęła pod ścianą, władza de facto wyprowadza ją z Unii Europejskiej, opozycja stoi z durnowatą miną i duka coś niezbornie. Wyczerpawszy cały arsenał porównań i straszaków staje się groteskowa i niewiarygodna. Zaś na tych polach gdzie może dużo zdziałać, jak chociażby edukacja, nie robi nic.

Co i rusz jakiś samochód rządowy z oficjelem pędząc jak szalony bierze udział w wypadku. Można oczekiwać, że opozycja, która krytykuje takie praktyki, będzie zachowywać się inaczej. Nic bardziej mylnego. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki, jak najbardziej z opozycji, pędził na złamanie karku do domu nie zważając na przepisy. Przyznał to otwarcie rozmawiając z Beatą Lubecką w radiu Zet. Otóż w siedzibie Agory odbyło się spotkanie z Donaldem Tuskiem, które p. marszałek zaszczycił swoją obecnością. Potem wsiadł do samochodu i popędził. Tak, jechałem samochodem 4,5 godziny do Szczecina, bo nie ma samolotu wieczornego do Szczecina — oznajmił. Warszawę od Szczecina dzieli ponad 560 km (A2 i S3). Oznacza to, że p. marszałek pomykał ze średnią szybkością bez mała 125 km/h. Średnia oznacza bez zwalniania i zatrzymywania się po drodze. Oczywiście to mieści się w granicach normy — maksymalna dopuszczalna szybkość na autostradzie to 140 km/h, ale średnia ledwie 15 km/h niższa od maksymalnej oznacza, że dopuszczalna szybkość na niektórych odcinkach musiała być przekraczana.

Senator Jan Maria Jackowski u Moniki ‚przepraszam bardzo’ Olejnik tłumaczył na czym polega problem z sędziami. Otóż według niego sędziowie mają immunitet, mają stan spoczynku, nie podlegają żadnej weryfikacji demokratycznej, bo panią poseł [Dolniak], mnie ktoś wybrał, braliśmy udział w kampanii, odpowiadaliśmy na pytania. A czy sędziego demokratycznie się wybiera? Nie! Na takie dictum  p. Monika Olejnik niestety nie popisała się refleksem dziennikarskim i nie zripostowała, że parlamentarzystą może zostać każdy, nawet absolwent czterech klas szkoły podstawowej, a sędzią tylko ktoś, kto ukończył pięcioletnie studia prawnicze i trzyletnią aplikację sędziowską. Innymi słowy nigdzie, oprócz organów wybieralnych, gdzie kandydować może nawet matoł, nie stosuje się demokratycznych procedur. Dlatego lekarze, nauczyciele, kominiarze, górnicy itp. są zatrudniani, a nie wybierani. Ale pomijając wszystko inne — cóż to za demokratyczna procedura jeśli jedna formacja polityczna wybiera ze swojego grona posłusznych sobie urzędników i funkcjonariuszy?

Władza składa drakoński projekt nowelizacji prawa, de facto wyprowadzający Polskę z Unii Europejskiej. Co na to opozycja? Grzegorz Schetyna swoim zwyczajem zapadł się pod ziemię. Czarzasty z towarzyszami stawia przed Trybunałem Stanu Banasia. Kosiniak-Kamysz przekonuje, że Potrzebna jest silna reprezentacja, z którą można dyskutować; zawsze można się spierać, ale wypracowywać najlepsze rozwiązania. Coraz trudniej uwierzyć, że to zwykła, niewinna głupota.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Beznadzieja!!!! Tępi, posłuszni wodzowi politycy „jedynie słusznej partii”. Dziennikarzyny, które boją się mówić o polityce, to nich zajmą się jakimś plotkiem, podlotkiem czy innym bezpiecznym cudokiem.

    Jako komentarz dwa cytaty z jednej książki, tzw. kryminału, które czytam obserwując tło obyczajowe. Autorka: Aleksandra Marynina „Wieczny odpoczynek”

    Demokrację wymyślili ludzie, gdy utworzyli społeczeństwo. Żeby nim jakoś pokierować. Tymczasem to, że się od siebie różnimy, jest kwestią natury, wychowania i doświadczeń życiowych, więc czy tego chcemy, czy nie, czy nam się podoba, czy nie, musimy zaakceptować ten fakt. Nic na to nie poradzimy, żadna demokracja nie zlikwiduje różnic między ludźmi.

    Dawniej szanowano tych, których pozwalał albo kazał szanować KC (Komitet Centralny)

    A Polakom chcą wprowadzić równość, jedność poglądów i pozwolić na szacunek do określonych osób. Także na miłość niewzajemną. Na razie sędziom nie wolno krytykować łamania konstytucji, ustaw z nią i prawami Unii sprzecznych. Następni w kolejce jesteśmy my, ci niżej lub najniżej.

    Ciekawa byłaby w tej sytuacji lektura pracy doktorskiej J.Kaczyńskiego, ale podobno została utajniona. Być może znalazłoby się w niej odpowiedź tego, co obecnie dzieje się w Polsce.

    A „dziennikarka” MO? Powinna iść na zasłużoną emeryturę!!!

    1. Zdumiewający cytat. Przecież właśnie demokracja szanuje różnorodność. Demokracja likwiduje różnice między ludźmi. Urawniłowka, komunizm, czyli wymuszona równość jest nienaturalna.

      Co do MO kiedyś ja lubiłem. Teraz jeśli obok siebie siedzi przedstawiciel opozycji i pisior, to pisor będzie gadał praktycznie na okrągło, a jeżeli głos zabierze jego adwersarz, to po dwóch zdaniach przerwie mu ryk „Przepraszam bardzo…”

      1. Cytat to taki kamyczek do demokracji, a właściwie do źle rozumianej demokracji, co pisie pokazują na co dzień. Pisie i Jędraszewskie, Gadeckie, Flaszki i setki proboszczów. No i nie wolno zapomnieć o prawnikach z Ordo Iuris. Dam jeszcze jeden cytat – Zbigniew Nienacki „Dagome Iudex”:

        Nie istnieje człowiek, sprawa, zjawisko, a nawet żadna rzecz, dopóty, dopóki w sposób swoisty nie zostały nazwane. Władzą jest więc moc swoistego nazywania ludzi, spraw, zjawisk i rzeczy tak, aby te określenia przyjęły się powszechnie. Władza nazywa, co jest dobre, a co złe, co jest białe, a co czarne, co jest ładne, a co brzydkie, bohaterskie lub zdradzieckie; co służy ludowi i państwu, a co lud i państwo rujnuje; co jest po lewej ręce, a co po prawej, co jest z przodu, a co z tyłu. Władza określa nawet, który bóg jest silny, a który słaby, co należy wywyższać, a co poniżać.

        Tylko czy wtedy można mówić o demokracji?

        Czyż nie chcą nam wprowadzić urowniłowki w poglądach, uwielbieniu jedynego wodza, namaścić króla Polski w dziesiątkach posągów, jakie i stawiają jego matce?

        1. Jeśli sięgniesz pamięcią do początków III RP, to zauważysz, że homo sovieticus od początku przygotowywał grunt przez zamordyzm. Parlament nie miał być różnorodny, nie miał stanowić reprezentacji społeczeństwa, nie miał służyć do wypracowywania kompromisów, lecz wyłącznie do komfortowego rządzenia. Stąd obostrzenia, regulaminy, ustawy,antydemokratyczna ordynacja wyborcza, progi, sposób wyłaniania kandydatów (proporcjonalność) dopisana nawet do Konstytucji. PiS po prostu przestało działać w białych rękawiczkach i poszło na skróty. Ale już słychać autorytety prawnicze przekonywujące, że zmiany w zasadzie są zgodne z prawem.