Udajemy, że nie wiemy

Wsiadłem ci ja do autobusu komunikacji bardzo miejskiej z możliwością przesiadki na inne linie, a na siedzeniu leżała gazeta. Ściślej Fakt. Wziąłem w dwa palce i położyłem na sąsiednim siedzeniu, ale patrzę, patrzę i oczom nie wierzę — olbrzymi tytuł krzyczy olbrzymimi literami: Wyniki wyborów za pół roku? Zaskoczony patrzę na datę 15-16 XI 2014. Czyli dzień przed wyborami. Przecieram oczy, czyszczę okulary i czytam, że Dzisiaj wszyscy zastanawiają się, czy w ogóle uda się policzyć głosy. Bo nowy system informatyczny ciągle nie działa! Wybory już jutro. I co? Szykuje się katastrofa. I gigantyczne opóźnienia w publikacji wyników wyborów. Dlaczego? Nowy system do zliczania głosów zawieszał się na wszystkich testach i nadal są z nim problemy.

Fakt w sobotę donosił o tym, o czym ze zdziwieniem dowiedzieliśmy się w poniedziałek!? A to przecież nie koniec. Dalej czytamy, że członkowie PKW żalą się, że brakuje im ludzi do obsługi systemu komputerowego. — Występowaliśmy do marszałka Sejmu, do marszałka Senatu, do premiera, obecnie do pani premier Ewy Kopacz, żeby naprawdę zainteresować się tą sytuacją. Dzisiaj się nie da pracować grupą 5 informatykówżali się RMF FM Kazimierz Czaplicki, szef Krajowego Biura Wyborczego. Jednak nikt się problemami PKW zbytnio się nie przejął. A jeśli system nie zadziała? — Najwyżej policzymy głosy ręcznie — wzrusza ramionami członek PKW i dodaje, że sposób liczenia nie ma znaczenia dla przebiegu wyborów.

Ta sytuacja może, czytamy dalej w Fakcie, oznaczać wielodniowe oczekiwanie na wyniki! Z kolei Rzeczpospolita donosiła 13 listopada o tym, że zespół ABW badający zagrożenia w cyberprzestrzeni nakazał dokonanie poprawek w systemie obsługującym wybory. Według gazety służby sprawdzały, czy pojawiające się podczas testów problemy z przesyłaniem wyników nie są efektem sabotażu.

W niedzielę po wyborach wszystkie media tak zwanego głównego nurtu ze zdziwieniem doniosły, że system, który nigdy nie działał prawidłowo nie działa prawidłowo. Z dnia na dzień histeria rosła, a politycy i dziennikarze zachowywali się tak, jakby system działał bez zarzutu i przestał nagle działać w dniu wyborów.

Zdumiewa upór z jakim PKW usiłowała korzystać z niedziałającego programu potęgując chaos i podważając zaufanie do organów państwa. Program komputerowy tym się bowiem różni od podwładnego, że nie zacznie działać nawet jak się na niego nakrzyczy i zagrozi dezinstalacją. Zdumiewa także domaganie się powtórnych wyborów przez Kaczyńskiego i Millera, skoro przed wyborami było wiadomo, że program nie działa i głosy trzeba będzie liczyć ręcznie.

Jeśli wyniki wyborów do sejmu i senatu w 2011 roku podano już we wtorek, to jakby na to nie patrzeć brak wyników we czwartek jest dla Państwowej Komisji Wyborczej kompromitujący.

Ta sytuacja to nauczka, z której należy wyciągnąć wnioski. Chociażby taki, że kod programu służącego wyborom powinien być upubliczniony. Po to, by każdy, kto się na tym zna mógł wychwycić i zgłosić błędy. I by była pewność, że program nie zawiera tylnych drzwi względnie ukrytych funkcji albo modułu poprawiającego wyniki uzyskane przez określone partie.

Dodaj komentarz