Troska

Niedawno nie dało się skorzystać ani ze strony Prezesa Rady Ministrów, ani ze strony sejmu RP. Winni temu byli źli hakerzy. Podobno źli hakerzy w ilości szt. 1, dzięki dobrym hakerom, zostali namierzeni, przesłuchani i puszczeni wolno. Nie zastosowano wobec nich nawet ulubionego zabezpieczenia prokuratury, czyli aresztu w wersji trial z licencją na trzy miesiące (z możliwością przedłużania w nieskończoność). Widocznie nawet policjanci nie byli przekonani o winie zadenuncjowanego sprawcy.

Po zablokowaniu stron do akcji wkroczyli ci, których praca polega na tym, że wszystkim się martwią. Tym razem jednak zmartwiła ich tylko wiadomość, że strony zostały zablokowane. Nie zmartwiło ich, że strony rządowe łatwo się zapychają i są praktycznie niezabezpieczone. Ani chybi w tej sprawie martwili się na pół etatu lub w godzinach nadliczbowych.

Przy okazji jednakowoż dowiedzieliśmy się dwóch rzeczy. Po pierwsze, że zaniedbania są tak ogromne, że na jakie takie zabezpieczenie polski rząd, firmy i zwyczajni użytkownicy powinni przeznaczać w sumie około 10 miliardów złotych rocznie. Po drugie zaś prawdziwa Sodoma i Gomora względnie Hiroszima i Nagasaki będzie dopiero wtedy, gdy hakerzy zaatakują strony Ministerstwa Zdrowia względnie NFZ z wykazem leków i innych ważnych spraw. Zazwyczaj ci, którzy wskazują wrogom cele ataków są oceniani jednoznacznie. U nas patriota to ten, kto umieszcza w internecie dane agentów służb pracujących dla kraju oraz ten, kto tylko się o nasze bezpieczeństwo, zdrowie i życie martwi. A przecież minister Boni powiedział wyraźnie: „Niektórzy administratorzy serwerów i sieci poszczególnych instytucji dają sobie radę.” To jest dobra wiadomość, a martwić powinniśmy się dopiero gdyby brzmiała na przykład, że „Obaj administratorzy serwerów i sieci poszczególnych instytucji dają sobie radę, a reszta się stara”?

ACTA polski przedstawiciel pod osłoną nocy podpisał. Mimo czteroprocentowego wzrostu PKB wszyscy mają wrażenie że Polska pogrąża się w kryzysie. Ogromnymi krokami zbliża się  Euro 2012. A rząd? A rząd ma pomysł jak niczego nie budując w ciągu miesiąca z kraju o mizernej sieci autostrad zrobić czołówkę światową. W tym celu należy, uważa rząd, udostępnić (oczywiście tymczasowo, czyli na stałe) drogi niegotowe i polne. A jak komuś takie rozwiązanie będzie nie w smak, to wyjdzie sam pan Premier, spojrzy, zmarszczy groźnie brew, uniesie palec wskazujący i oznajmi z troską: „Kierowcy, którzy będą zachowywali się niegodnie, którzy będą utrudniali drogowcom życie, będą podlegali konsekwencjom. (…) Kierowcy, jeśli chcą korzystać z niewykończonych dróg publicznych i polnych, muszą jeździć tak, żeby nikt życia nie stracił.” Jak to będzie po niemiecku?

Jakby tego było mało wczoraj dowiedzieliśmy się, że w sprawie głosowania w połączonych komisjach sejmowych interweniowała amerykańska ambasada. W związku z tym zatroskała się… Nie, nie, skąd. Nie Platforma Obywatelska. Partia pana Palikota. Na swojej stronie buńczucznie pisze, iż „Nie pozwolimy, żeby Polska była traktowana jak republika bananowa.” Jak nie jak tak? – zapytać można jak Kiepski. „Teraz amerykańskie władze chcą nas upokorzyć wpływając na pracę komisji sejmowej” – grzmi Ruch Palikota. Problem w tym, że do tanga trzeba dwojga. Amerykańskie władze działają w interesie Ameryki. To nie oni nas upokarzają. To my się dajemy upokarzać odbierając telefony z ambasad i wykonując polecenia. Porozumienie ACTA zostało podpisane. Zrobił to polski rząd, choć nie musiał. Może więc powinniśmy protestować przeciwko upokarzaniu Polski przez polskie władze, a od Amerykanów uczyć się jak się upokarza tych, którzy upokarzać się dają chętnie, z lubością i bez oporu.

Dodaj komentarz