Totalni oportuniści

Wszyscy, albo prawie wszyscy, zastanawiają się skąd wzięła się inflacja. Ci, którzy mają jakieś, choćby i blade pojęcie o ekonomii wiedzą, że inflacja bierze się z nadmiaru pieniądza na rynku. Dlatego nie ma czegoś takiego jak putinflacja. Wzrost cen jest spowodowany szaleństwem Putina, ale ruchy cen są czymś zupełnie naturalnym. Prorządowi politycy i dziennikarze przekonują, że wysoka inflacja jest na całym świecie, co jest po prostu nieprawdą. Jest wysoka tylko w strefie Euro, w Stanach Zjednoczonych i tych krajach, w których banki centralne „drukowały pieniądze”, czyli zalewały rynek pieniędzmi bez pokrycia. Chiny na ten przykład, które w inny sposób walczyły z kryzysem spowodowanym covidem mają inflację na poziomie dwóch procent. Podobnie jest w Japonii.

Co się stało w Polsce? Prześledźmy dane podane przez ministerstwo Finansów. Dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (dług EDP) stanowiący jeden z elementów kryterium fiskalnego z Maastricht kształtował się następująco:

Lata IV kw. 2019 IV kw. 2020 IV kw. 2021 I kw. 2022
Kwota (w mld zł) 1.045,1220 1.335,5689 1.410,4936 1.415,7776

Jak widać w roku 2020 na rynku pojawiło się bez mała 300 miliardów złotych. W sumie w ciągu 27 miesięcy, w latach 2020 — I kwartał 2022 na rynek trafiło bez mała 371 miliardów złotych. To prawie 10.000 zł na każdego obywatela polskiego, od oseska po zgrzybiałego starca. 370 zł ekstra dla każdego. Która rodzina z dwójką dzieci otrzymywała co miesiąc 1490 zł ekstra? Któremu emerytowi emerytura od stycznia 2020 wzrosła o 370 zł?

Inflacja to rak toczący gospodarkę. Uniemożliwia chociażby układanie długofalowej strategii firmy, a zwykłemu śmiertelnikowi snucie planów na przyszłość. W Polsce dodatkowo nałożyła się na świeżo zdemolowany system podatkowy. Niestety, jedynym sposobem uporania się z nią jest bolesne zdejmowanie nadmiaru pieniądza z rynku poprzez ograniczenie wydatków budżetowych z jednej strony i podnoszenia stóp procentowych z drugiej, co wiąże się ze spadkiem stopy życiowej.

Dariusz Rosati to poseł Platformy Obywatelskiej, a także profesor nauk ekonomicznych. Ponieważ kończył tę samą uczelnię co prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński, więc można domniemywać, że jest równie mądry. W programie „Jeden na jeden” wyłuszczał zawiłości obecnej sytuacji. My mamy w tej chwili sytuację taką, że z jednej strony NBP spóźniony, ale próbuje zatrzymać inflację podnosząc bardzo drastycznie stopy procentowe, ale te wysiłki nie będą skuteczne w sytuacji kiedy rząd z drugiej strony cały czas dolewa benzyny do ognia, to znaczy zwiększa wydatki, dosypuje pieniędzy do gospodarki w formie rozmaitych obniżek podatków bądź też wzrostu rozmaitych wydatków i w efekcie mamy cały czas podtrzymanie tego potencjału inflacyjnego. Miło posłuchać tak mądrego człowieka. No bo Glapiński podnosi stopy procentowe żeby ściągnąć pieniądze z rynku zwiększając raty kredytów, a rząd zwalnia kredytobiorców na kilka miesięcy z obowiązku spłaty kredytów zaprowadzając tak zwane wakacje kredytowe. Oprócz tego wypłaca trzynaste i czternaste emerytury, obniża podatki, a czasem także akcyzę, a profesor Rosati bezkompromisowo punktuje tę idiotyczną politykę.

Wiemy więc, że rząd postępuje wbrew zasadom i zdrowemu rozsądkowi, szkodzi zamiast pomagać. Można więc oczekiwać, że profesor ekonomii, który jest także posłem opozycji, zdając sobie sprawę ze szkodliwości proponowanych rozwiązań będzie im przeciwny i będzie głosował przeciw. O święta naiwności! Wraz z calusieńką populistyczną opozycją był za! Dlaczego? Bo to nie ma znaczenia dlatego, że większość rządowa i tak by to przeforsowała. A potem by wskazywała na nas, że my chcemy po prostu doprowadzić do nędzy emerytów. Głosują za rozwiązaniami powiększającymi nędzę emerytów, bo nie chcą, żeby większość rządowa wskazywała na nich. A emeryci? Powinni wskazać na nich na karcie wyborczej?

Czy nędzna opozycja, która boi się otwarcie przeciwstawić szkodliwym pomysłom, bo „oni powiedzą, że my są źli i niedobrzy” naprawdę stanowi jakąkolwiek alternatywę? Ci, którzy dziś jedno mówią, a drugie robią będą postępować inaczej wygrawszy wybory? Na dodatek wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że większość rządowa wygra te wybory. Z taką opozycja to nie będzie trudne i nie będzie nawet potrzeby korygowania wyniku, jak to miało miejsce na Węgrzech. Zgodnie z rozumowaniem posła Rosatiego  trzeba więc głosować na PiS ponieważ większość rządowa i tak wygra.

Jeśli dziś opozycja boi się głośniej odetchnąć z obawy, że narazi się PiS-owi, to można domniemywać, że po wyborach równie gorliwie będzie mu nadskakiwać. Precedens już był. „Przez osiem ostatnich lat” PiS  było bardziej skuteczne od koalicji. Gdy mu szczególnie na czymś zależało Tusk zawsze szedł na ustępstwa.

Nieudolny rząd od kilkunastu lat konsekwentnie prowadzi kraj ku przepaści. Teraz już ją widać, więc ludzie z niepokojem patrzą w przyszłość. Opozycja zamiast stawać okoniem, zapierać się, kłaść Rejtanem, tylko rozdziera szaty i krytykuje. A gdy przychodzi co do czego, gdy nadchodzi chwila prawdy, ze zdumiewającą gorliwością wspiera szkodników, popiera rozwiązania przyspieszające katastrofę potęgując chaos i zamieszanie, odbierając resztki nadziei. Panowie, wyście totalnie na łeb upadli?

Rozwiązania, które rząd przedłożył
To nie strzał w stopę, to strzał w łeb.
Te wskaźniki, które rząd założył
To je mógł wymyślić li tylko kiep.

Jak ustawa wejdzie w życie to inflacja skoczy,
Bardzo wzrośnie bezrobocie, a produkcja spadnie,
Emerytom w naszym kraju bieda zajrzy w oczy,
Matki, dzieci, pracownicy wylądują na dnie.

Nie ma więc naszej zgody, bo to rozwiązanie
Sprawę tylko pogorszy, kompletnie nic nie da.
I właśnie dlatego moje ugrupowanie
Podczas głosowania w Sejmie opowie się za!

Dodaj komentarz