To nie jest proces

Czas świąt to czas refleksji i zadumy. Najbardziej refleksyjnie można zadumać się nad datą urodzin zbawcy, albowiem żaden z ewangelistów nie uznał tego za wydarzenie godne wzmianki. Jak na „naocznych świadków”, którzy znali takie szczegóły jak treść ostrzeżeń przekazanych śpiącemu Józefowi przez anioła, to niebywale dziwna wstrzemięźliwość. Dlatego dzień narodzin został wyznaczony kilka wieków po fakcie przez Stolicę Apostolską za pomocą dekretu, który wydał papież Damazy I w 376 roku. Dlatego dzień narodzin Jezusa ma pogański rodowód bowiem 25 grudnia ze skały narodził się Mitra. Wcześni wyznawcy Jezusa uważali bowiem, że urodził się albo 20 kwietnia albo 20 maja i w ogóle nie obchodzili dnia urodzin! Zresztą nie mogło to być w zimie, ponieważ w zimie nie pasa się zwierząt, a ewangeliści wspominają, że pasterze przyszli złożyć niemowlęciu pokłon. Warto więc zadumać się nad tym fenomenem i zapytać jak to możliwe, że zbiór liczących dwa tysiące lat, nie trzymających się kupy, sprzecznych ze sobą opowieści, na bieżąco poprawianych i uzupełnianych, odgrywa wciąż kluczową rolę w życiu milionów, choć także miliony ma na sumieniu?

Najwyższa pora przełamać się i sięgnąć wreszcie po Pismo Święte, by na własne oczy przekonać się, że to nie szatan, nie zło lecz sam nieskończenie miłosierny Bóg odpowiada za śmierć i pożogę! Przecież wszystkie opisane w Biblii ofiary Bóg zgładził albo osobiście, albo wydawszy polecenie. W swojej nieskończonej wspaniałomyślności i dobroci zabijał wszystko jak leci. Potop (Gen 7:23):

I tak Bóg wygubił doszczętnie wszystko, co istniało na ziemi, od człowieka do bydła, zwierząt pełzających i ptactwa powietrznego; wszystko zostało doszczętnie wytępione z ziemi.

Mimo, iż zginęła wtedy cała ludzkość, a uratowało się jedynie ośmioro Żydów, to dzięki Bogu pozostałe rasy także ocalały. Jakim cudem? Jedna z teorii głosi, że wszystkie, poza białą reprezentowaną przez rodzinę Noego, zostały zakwalifikowane do kategorii ‚zwierzęta’ i dlatego nie ma o nich wzmianki.

Kolejny przykład nie jest już tak spektakularny, ale także ze wszech miar godny wzmianki — Sodoma i Gomora, czyli pierwowzór Hiroshimy i Nagasaki (Gen 19:24):

A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana [z nieba]. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.

Trudno nie zauważyć, że w miarę upływu czasu Bóg działał z coraz mniejszym rozmachem i na coraz mniejszym obszarze. Najpierw stworzył wszystko, potem wszystko utopił, potem ukarał dwa miasta, a potem tylko wybuchał gniewem, liczba ofiar wahała się i coraz rzadziej zabijał osobiście. Zwieńczeniem aktywności było posłanie własnego syna na śmierć. Ale zanim to nastąpiło wybuchy gniewu kosztowały życie tysięcy ludzi. Na przykład (Num 25:1-11)

I rzekł Pan do Mojżesza: Zbierz wszystkich [winnych] przywódców ludu i powieś ich dla Pana wprost słońca, a wtedy odwróci się zapalczywość gniewu Pana od Izraela. Rozkazał więc Mojżesz sędziom Izraela: Zabijajcie każdego z waszych ludzi, którzy się przyłączyli do Baal-Peora. I oto przybył jeden z Izraelitów i przyprowadził Madianitkę do swoich braci przed oczami Mojżesza i całego zgromadzenia Izraelitów […]. Ujrzawszy to kapłan Pinchas, syn Eleazara, syna Aarona, chwycił w rękę włócznię, opuścił zgromadzenie, poszedł za Izraelitą do komory namiotu i przebił ich obydwoje, mężczyznę Izraelitę i kobietę — przez jej łono. […] Zginęło ich wtedy dwadzieścia cztery tysiące.

Na takich oto niebiańsko humanitarnych fundamentach wspiera się cywilizacja europejska. Zadumawszy się nad tym puśćmy wraz z p.rezydentem wodze fantazji.

Okazuje się, co musi budzić niebotyczne zdumienie, że jeśli chce się coś robić, ale nic się nie robi, to także można osiągnąć niebywały sukces. I to mimo, że — jak tłumaczy p.rezydent Michałowi Rachoniowi w TVP — to nie jest proces, który można zrealizować w rok, dwa czy trzy. To jest proces długotrwały, to jest proces bardzo kosztowny i my mówimy bardzo chcemy, chcemy chronić klimat, jesteśmy dzisiaj, co bardzo mocno chcę podkreślić, w awangardzie ochrony klimatu, bo to my zmniejszyliśmy emisję w stosunku do roku bazowego zgodnie z postanowieniami Konwencji  z Kioto o ponad 30%, my zmniejszyliśmy emisję dwutlenku węgla o ponad  30% panie redaktorze w stosunku do roku 1988, to był rok bazowy. Więc jesteśmy jednym absolutnie na świecie przodujących krajów jeżeli chodzi o ograniczenie emisji. Natomiast dalsze cele są dla nas bardzo trudne, bo wymagają no de facto całkowitego przestawienia naszej energetyki, co oczywiście jest możliwe, ale wyłącznie jako proces długotrwały, albowiem musi to być bezpieczne dla Polski. Jakim cudem nie robiąc nic zmniejszyli emisję o 30%? Z drugiej strony nie stać nas na inwestycje, ale stać nas na ponoszenie coraz większych kosztów. Podczas powodzi w 2010 r. ucierpiało łącznie 24 tys. rodzin, a straty oszacowano na ponad 12 mld zł. Straty spowodowane przez nawałnice, huraganowe wiatry z jednej strony i susze z drugiej to kolejne dziesiątki miliardów. Polityka strusia, chowanie głowy w piasek nie rozwiąże problemu.

Andrzej Duda
Kadr z wywiadu dla TVP

Jesteśmy tymi, którzy zaproponowali zasadę just transition w czasie zeszłorocznego grudniowego szczytu COP24 w Katowicach, czyli zasadę sprawiedliwej transformacji. To znaczy takiej transformacji sektora energetycznego przede wszystkim jak również w ogóle przemysłu, aby odbyła się ona jak najmniej szkodliwie dla społeczeństwa. I już mamy rozwiązanie zagadki. Nie obniżyli emisji o 30%. Po prostu produkcja przemysłowa spadła, a wolny rynek wymusił stosowanie w przemyśle mniej energochłonnych technologii. Emisja od tamtego czasu utrzymuje się praktycznie na na tym samym poziomie, a to oznacza, że kolejne rządy nie robiły nic aby to zmienić. Z kolei just transition oznacza wyciąganie łapy po pieniądze. Bowiem wtedy, gdy inni inwestowali w odnawialne źródła energii, my inwestowaliśmy w energetykę węglową. Konserwowanie energetycznego status quo kosztowało podatników w ciągu 30 lat grubo ponad ćwierć biliona złotych! I właśnie dlatego teraz bardziej zaradni powinni nam zapłacić za to, że nie robiliśmy nic, bo tak według nas jest sprawiedliwie.

Francja wybudowała sobie elektrownie atomowe i szpanuje. A My niestety przez ponad 40 kat byliśmy za żelazną kurtyną, to nie my decydowaliśmy o tym jaka w Polsce będzie energetyka, to nie my decydowaliśmy o tym, że w Polsce nie ma żadnej dobrze dzisiaj funkcjonującej, bezpiecznej elektrowni jądrowej na przykład, bo takich u nas nie budowano. U nas energetykę oparto całkowicie na węglu… Owszem, prawdą jest, że przez 40 lat byliśmy za kurtyną. Ale prawdą jest także, że od 30 lat już nie jesteśmy. Owszem prawdą jest, że w Polsce nie ma dzisiaj elektrowni jądrowej, ale bezczelnym kłamstwem jest twierdzenie, że to nie my zdecydowaliśmy o tym, żeby jej nie było. Prace nad budową polskiej elektrowni atomowej rozpoczęto w 1971 roku od wskazania lokalizacji, a w 1982 roku ruszyła budowa. A le to jak najbardziej my, czyli pierwszy niekomunistyczny rząd Mazowieckiego zamiast kontynuować budowę zdecydował o postawieniu jej w stan likwidacji. Więcej szczegółów na tan temat zainteresowani znajdą we wpisie zatytułowanym „Program i harmonogram”.

Coraz głośniej Zachód domaga się powiązania wypłaty unijnych funduszy z praworządnością. Niemieccy politycy z różnych ugrupowań są zadziwiająco zgodni. Każdy, kto w ten sposób narusza nasze podstawowe wartości, musi się liczyć z sankcjami z Brukseli. Jeżeli zostają demontowane podstawowe zasady demokratyczne i konstytucyjne, muszą zostać obcięte dotacje UE przekonuje eurodeputowany Daniel Freund (Zieloni). Wtóruje mu odpowiedzialny za politykę europejską rzecznik klubu parlamentarnego FDP Michael Link: Potrzebujemy nareszcie funkcjonującego mechanizmu uzależniającego wypłatę środków unijnych od przestrzegania praworządności.

Oczywiście za obecną sytuację nie odpowiada wyłącznie PiS, ale wszystkie rządy po kolei począwszy od pierwszego. Niemniej jednak raczenie nas bajkami i kłamstwami nie przystoi głowie państwa. Zwłaszcza teraz, po czterech zmarnowanych latach, przekonywanie, że Europa będzie płacić za nasze zaniedbania, bo tak jest sprawiedliwie, jest bardzo nie w porządku. Jeśli Polska będzie chronić klimat „w swoim tempie”, jak chce Morawiecki, to będzie to musiała robić za swoje.

Dodaj komentarz