Teoretycznie opozycja

Czołowi politycy PO nie wylewając za kołnierz wylewali swoje żale u Sowy i przyjaciół. Odpowiedzialny za służby minister, który dał się podsłuchać jak dziecko przekonywał towarzysza biesiady, z którym ubijał interes, że Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością. Tak mówił członek rządu, który sprawnie i szybko zdemontował system emerytalny, zdestabilizował rynek farmaceutyczny, rozregulował system wywozu śmieci, nie rozwiązał problemu wywozu śmieci, wpakował 11 miliardów w rozbudowę elektrowni węglowej i odnotował wiele podobnych i równie spektakularnych sukcesów.

Czy państwo zaczęło istnieć praktycznie po zdobyciu przez PiS władzy? Można powątpiewać. Jednak na pewno prawdziwie teoretyczna stała się opozycja. Już samo przekształcenie wyborów na przewodniczącego partii w farsę — jeden kandydat do wyboru było urągowiskiem. Gdybyż to był chociaż człowiek rzutki, inteligentny, mający wole walki, to można by ten krok zrozumieć. Niestety, mianowano safandułę, który nie cieszy się poważaniem, ale ma na tyle silna pozycje w partii, że jest w stanie z gorliwym poparciem klakierów i pochlebców zaprowadzić ją na śmietnik historii. Wolne (jeszcze) media ujawniają jedną aferę po drugiej, a totalnie nieudaczny przywódca nie potrafi ich wykorzystać. Obserwując jego poczynania trudno oprzeć się wrażeniu, że on tylko pozornie stoi na czele opozycji, a w rzeczywistości robi wszystko, by PiS wygrało wybory. Na dodatek jak na przystało nie przejawia żadnej inicjatywy, nawet nie próbuje stwarzać pozorów, że zależy mu na tym, by wszystkie możliwe instytucje nie zostały obsadzone przez członków PiS.

Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK, na którego PiS usilnie szukał haków, zrezygnował z prezesowania tej zacnej instytucji i postanowił zostać senatorem. PiS od razu zgłosiło swojego kandydata. Stojący na czele opozycji bęcwał nie zgłosił nikogo. Za to zaproponował, żeby czym prędzej rozdzielić funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości żeby, póki ma większość, móc oba stanowiska obsadzić swoimi ludźmi. Ale w prężeniu muskułów, w wykrzykiwaniu „nie pozwolę” czy „nie pozwolimy” nie ma sobie równych. w tej sytuacji warto rozważyć, czy głosować na człowieka, który robi wszystko, żeby przegrać? Przecież nawet listy wyborcza skroił pod siebie, żeby po wyborach nikt nie mógł zagrozić jego pozycji. Ten człowiek nie ma na względzie dobra kraju, lecz jedynie swoje własne.

Warszawiacy (zwracam się bezpośrednio do wyborców Schetyny), zostawcie kwadracik przy jego nazwisku posty! Skoro robi wszystko, żeby przegrać, nie  róbcie mu wbrew, lecz idźcie na rękę!

 

PS.
PiS chciał pozbyć się z sądów sędziów komunistycznych. Mimo to popiera sędziego orzekającego w stanie wojennym na stanowisko komisarza do spraw rolnictwa Unii Europejskiej w nowej Komisji Europejskiej.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Najprawdopodobniej pisie wygrają. Choć byłabym wielce rada, gdyby stało się inaczej. Wielu wyborców patrząc na PO-KO i nie akceptując często ani znajdujących się tam kandydatów, ani braku wizji, braku programu, braku reakcji na zamach na wolności   demokratyczne, po prostu nie pofatyguje się do urn.

    Może wtedy tzw. wyborcy prawicowi pojmą (ale niekoniecznie), że to jest ich ogromna zasługa w ograniczeniu praw konstytucyjnych.Ich mogą ewentualne przykrości nie dotknąć jako wiernych, miłujących KK i szanownego prezesa.

    Przy okazji warto przypomnieć historię Salvadora Allende, zamach stanu w Chile z aktywną pomocą CIA  i udział USA w opiece nad jego następcą, nie reagowanie na masowe uwięzienia ludzi, morderstwa. Czy obecność wojsk USA po to jest potrzebna, by wśród nich mogli niewidocznie znaleźć się specjaliści CIA? To wiedzą tylko ci, którzy wiedzą.