Teleturniej czyli debata

Co i rusz publicyści, a także politycy ubolewają, że PiS zafałszowuje rzeczywistość zmieniając znaczenie słów. W „Szkle kontaktowym” przez jakiś czas prezentowano słowa, których znaczenie zostało wypaczone. Teraz sama TVN postanowiła dołączyć do akcji zakłamywania i przepytywanie kandydatów do sejmu nazwała szumnie „debatą”, choć bliżej temu widowisku do teleturnieju. Potwierdzeniem była dyskusja, której uczestnicy zastanawiali się, kto wygrał! Najpewniej bierze się to stąd, że dziś wszyscy o wszystko ze wszystkimi walczą. A skoro tak, to i jakiś zwycięzca tej walki zdarzyć się musi.

Walka, okładanie się kijami, grabiami, bronami, mieczami, strzelanie do siebie, zrzucanie bomb, odpalanie rakiet, to sport typowo męski. Podobnie jak wojsko. Owszem, mogą w nim służyć dziewczyny, ale…  wojsko nie radzi sobie z przemocą wobec kobiet, twierdzi Komandor Szubińska. A skoro sobie nie radzi, to znaczy, że polskie wojsko jeszcze nie dorosło do kobiet na służbie. Ale nie tylko wojsko sobie nie radzi, język także. Niektóre szarże, jak szeregowy, od biedy kapral, można bez większego trudu wyposażyć w żeńską końcówkę, ale już z p. major będą kłopoty, skoro rodzą się wątpliwości czy chodzi o stopień wojskowy czy wyspę. Być może dlatego jedyna walcząca w „debacie” kobieta, reprezentująca koalicję populistyczną, wypadła blado i… bezpłciowo. Najlepiej prezentował się przedstawiciel PiS-u, ponieważ odpowiedź na każde pytanie konsekwentnie dzielił na dwa człony. W pierwszym omawiał zaniechania poprzedniej władzy, w drugim wychwalał dorobek obecnej. Największe wrażenie zrobił, gdy zwalił na poprzedników winę za zapaść w służbie zdrowia i przeciwstawił ją skróceniem kolejek do operacji zaćmy. Zapomniał dodać, że w Polsce leczy się ją za pomocą soczewek, które wyszły z użycia nawet w Mozambiku, skąd sprowadzamy węgiel.

Dla rodzin z małymi dziećmi rząd PiS-u zrobił dużo, ale wypada blado w porównaniu z poprzednikami, czego dowód znalazłem robiąc porządki na strychu. Chodzi oczywiście nie o tych poprzedników, którzy bezpośrednio poprzedzali dobrą zmianę, lecz tych, których obrano za wzór do naśladowania. Abonament na dobro dziecka pochodzi z czasów, gdy Polska rosła w siłę zdecydowanie wolniej niż inflacja, a służba zdrowia różniła się od obecnej tym, że lekarze i pielęgniarki nie mogli stąd ot tak, po prostu wyjechać. A ponieważ działała na identycznych zasadach co obecnie, więc i osiągnięcia miała porównywalne.

W omawianym quizie tylko chłopak z Konfederacji odpowiedział sensownie na pytanie co trzeba zrobić, by postawić ochronę zdrowia z powrotem z głowy na nogi. Pozostali powtarzali jak mantrę zapewnienia, że jak dach przecieka, to wystarczy więcej płacić personelowi i zwiększyć nakłady na nowoczesny sprzęt, taki jak wiadra, balie, szafliki oraz szmaty. Gdyby Konfederat nie plótł jak Piekarski na mękach na tematy klimatyczne i ideologiczne można by nawet rozważyć oddanie na jego formację głosu. Niestety, z niewiadomego powodu uznał, że skoro udział Polski w światowej emisji dwutlenku węgla wynosi dziś niecały 1%, to nie musimy nic robić. Nie zdradził co wtedy, gdy ten udział gwałtownie wzrośnie, ponieważ coraz więcej krajów odchodzi od paliw kopalnych. Nie wytłumaczył także, dlaczego Polska nie chce zarabiać na technologiach zeroemisyjnych i przekonuje, że przestarzała gospodarka oparta na węglu będzie konkurencyjna. W jego przypadku jednak nie ma zastosowania dylemat Jana Pietrzaka, który gdyby nie wiedział, że to głupota, to pomyślałby, że prowokacja, ponieważ takie działanie to działanie na szkodę kraju jeśli wręcz nie sabotaż. Jeśli inni na czymś zarabiają, to należy do nich dołączyć i zarabiać razem z nimi, a nie zamykać się w skansenie.

Gdyby to była prawdziwa debata można by poprosić pana Bosaka o sprecyzowanie jak sobie wyobraża zaniechanie działań w sytuacji, gdy do miasta zbliża się olbrzymia fala powodziowa. Też przekonywałby, że „oni” chcą zrujnować finanse miasta zalecając podwyższenie i wzmocnienie wałów przeciwpowodziowych i szykowanie worków z piaskiem? Niebywałym talentem popisał się także poseł Horała z PiS-u, który przekonywał, że PiS zrobiło dla redukcji emisji CO2 nie tyle, co PO, czyli nic, lecz dużo, dużo więcej: Pobudowało mianowicie 211 oczyszczalni ścieków, 75 zakładów selektywnej zbiórki odpadów, 15 instalacji przetwarzania odpadów, zdolności recyclingowe roczny wzrost o 53 tysiące ton. O ile zmalała dzięki temu emisja dwutlenku węgla nie wiadomo, bo tego Horała nie zdradził.

Debata ma na celu uzgodnienie stanowisk i wypracowanie rozwiązań, które można wdrożyć. TVN mianem „debata” określił populistyczne bicie piany, quiz, którego uczestnicy mają w określonym czasie odpowiedzieć na pytanie, z którego absolutnie nic nie wynika. Na szczęście nie był to do końca czas stracony. Okazało się, że poza Konfederacją nikt nie ma nic sensownego do zaproponowania w sprawie ochrony zdrowia i poza Konfederacją wszyscy, nawet PiS, dostrzegają zagrożenia jakie niosą zmiany klimatu. Jednak wyłącznie PiS pochyla się z troską nad kosztami, dlatego stawia na gigantomanię. Oczywiście chodzi o koszty ewentualnego sabotażu. Sieci elektroenergetycznej działającej w oparciu o rozproszoną sieć wiatraków, paneli fotowoltaicznych, małych elektrowni wodnych nie da się łatwo wyłączyć. Do unieszkodliwienia gigantycznej elektrowni czy farmy wiatrowej na Bałtyku wystarczy jeden sabotażysta i jedna dobrze wymierzona rakieta.

O zagrożeniach i o tym co trzeba zrobić żeby rozwiązać problemy powinni debatować specjaliści, a politycy wybrać jedno z zaproponowanych rozwiązań i wcielać je w życie. Bowiem tam, gdzie decydują głupcy, tam skutki są opłakane.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Nie oglądam tv i widać mam rację, bo mniej się irytuję. A gdy słyszę, że trzeba walczyć, zwyciężyć, zdobyć, to moja irytacja sięga chmur. Wszyscy paplają na okrągło tak samo. Byle jakie słownictwo, prymitywnie wydukiwane zdania, tandetne ubrania zamożnych przecież polityków, oblepionych w większości nadmiarem własnego tłuszczu, w mowach będący plotkarzami, oszczercami, hipokrytami.

    Ciekawi mnie jedno. Jak długo po 13 październiku nie będzie paplaniny. I jeśli wygrają pisie, to kiedy urządzą Polakom Noc św.Bartłomieja?

    1. Nie jesteś jedyna. Struś też podobnie postępuje 🙂  I ja też tak miałem. Dobrze na tym nie wyszedłem. Dlatego wolę wiedzieć mniej więcej co mnie czeka i czego mam spodziewać się. Nie lubię być zaskakiwany. Jak mi pobierają krew to nie odwracam głowy tylko śledzę każdy ruch i wiem kiedy zostanę ukłuty. Podczas kolonoskopii też z uwagą obserwowałem swoje bogate wnętrze…

      1. Pobieranie krwi mnie nie przestrasza. Kolonoskopię …. przespałam. Obudziłam się na łóżku (w szpitalu) i zdziwiło mnie, że dolna część piżamy leży na posłaniu. Ale szybko zrozumiałam powód. Obserwować więc nie mogłam.

        Zawsze to lepiej oglądać co we własnym jest odbycie, niż w cudzym. :-)))
        p.s. Jesteś jednym ze źródeł moich obserwacji i wiedzy.