Takie tam… z prowincji

Służba zdrowia to tragiczna polska codzienność. Napiszę o sprawach prywatnych, ale to tylko przyczynek do wpisu. 31 maja  ubiegłego roku miałam udar. Potem, po wyjściu ze szpitala powolne przychodzenie do siebie, potem pójście do tzw. rodzinnej po skierowania do różnych przychodni. Uważam, że skierowania mogłyby być dane już w szpitalu. Obrazuje to jak wygląda leczenie w czasie.

Potem oczekiwanie na kolejne wizyty, a potem na kolejne badania. Dlaczego nie zrobiono ich w szpitalu, gdy wszystkie badania były w nim wykonywane, ale po skierowaniu od „specjalisty”? Na pewno takie są procedury wymyślone kiedyś przez ministra Łapińskiego z SLD. I trwają mocno mimo kolejnych zmian rządzących.

Do kardiologa z kompletem badań zgłosiłam się wczoraj, zgodnie z ustalonym w jej gabinecie terminarzem. Lekarka? wyniki obejrzała, stwierdziła, że są bardzo dobre, nawet zadziwiająco dobre i gestem wskazała drzwi.
— Ale ja się dziś czuję bardzo źle – powiedziałam i nie ruszyłam się z krzesła. Chciałam powiedzieć jakie mam dolegliwości, ale nim zaczęłam usłyszałam: Ja pani robię łaskę oglądając te wyniki, więc proszę nie marnować mojego czasu!!

Ze spokojem, bo zawsze z tępotą zachowuję spokój, denerwować się będę później, powiedziałam:
— Pani mi robi łaskę? Przez czas pracy lat xxx, a teraz na emeryturze, lat xxx cały czas płacę składki NFZ. A pani dzięki takim składkom ma z NFZ umowę. I łaskodawcą to jestem ja!!! I jeśli przyszłam z problemem zdrowotnym, to mam być załatwiona grzecznie i fachowo. a jeśli pani tego nie potrafi, to proszę mi napisać na kartce, do jakiego innego specjalisty mam pójść. Bo teraz lekarz od nogi nie ma pojęcia o tym, że człowiek ma głowę, a kardiolog zapomina lub nie wie jak należy leczyć. — Przemowa była dłuższa.

Lekarka zaproponowała zrobienie EKG. Po co spytałam, przecież jestem zdrowia okazem? Ale EKG zrobiłam. Jestem zdrowa jak koń, a dolegliwości to jakieś fanaberie. 🙂

Wracałam do domu rozwścieczona, ale spotkałam sąsiadkę przy wejściu, która wchodziła z wielkim trudem. Rodzinna skierowała ją z bardzo bolesnym obrzękiem uda do chirurga. Ten nie widział powodu by miał ją leczyć. Zaproponował lek. Chora zwróciła mu uwagę, że ma bardzo wysokie ciśnienie i tego leku brać nie może! — A, tak rzeczywiście — powiedział niedouczony. U sąsiadki może być zakrzepica, a to bardzo poważna sprawa.

Byłam wściekła wczoraj więc wzięłam kijki i poszłam do pięknego parku obok by pochodzić. Prawie godzinne chodzenie i wysiłek trochę uspokaja. To było wczoraj.

A dziś, dzień piękny, samopoczucie fatalne. Poszłam najpierw do piekarni po chleb „pełne żyto” — 300 g/2,95 zł szt. Przed wejściem do niej stał młody (25-35 lat) człowiek z problemami albo alkoholowymi albo narkotykowymi. Ale spokojny. Spytał, czy mogłabym kupić mu dwie duże bułki (1,60 zł). Dobrze — odpowiedziałam. Poprosiłam sprzedawczynie, 50+ lat by bułki zapakowała dla potrzebującego. Babol wydarł się, że takim należy pozwolić zdechnąć, bo sami sobie winni. Gdyby ona potrzebowała pomocy, to nikt by jej nie pomógł. itd

I znowu ze spokojem powiedziałam:
— To, jak wydaję pieniądze, to moja sprawa, a nie pani. Wygląda pani na chodzącą do kościoła. A tam przecież mówią ‚ „głodnego nakarmić, spragnionego napoić”. Być może nikt by pani nie wspomógł, ale być może spotkała by pani taką głupią osobę jak ja, która kupiłaby pani zupę. Kolejka, która zrobiła się w międzyczasie, cicho wysłuchała naszej rozmowy. Być może po moim wyjściu zostałam skrytykowana, a może i nie?

Potem poszłam do parku na kijki. Dla zdrowia. Chodziłam dwa razy dłużej niż wczoraj.

Takie tam, życie na prowincji

p.s. Następne wizyty u specjalistów przede mną 🙂

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Dyrekcja Instytutu Onkologii w Krakowie poprosiła kierownika Kliniki Onkologii Klinicznej o zredukowanie etatów jego podwładnych o 10 procent. Kierownik odmówił, a następnie złożył wypowiedzenie.

    – Ku mojemu zaskoczeniu w ślad za mną poszli koledzy, którzy obawiali się, że przy znikomej obsadzie praca stanie się niemożliwa. Stało się to w ubiegły czwartek, czekamy teraz na ruch dyrekcji – tłumaczy

    https://www.tvn24.pl/krakow,50/krakow-lekarze-z-kliniki-onkologii-klinicznej-zlozyli-wypowiedzenia,937482.html

    1. Traktowanie chorych przez kolejne rządy w minionych 30. latach owocuje obojętnością lekarzy i pielęgniarek. Czasami odnoszę wrażenie, że ich wiedza jest dziwnie znikoma.

      Moje problemy z oczami to efekt cukrzycy. Muszę iść do okulisty. Jeszcze nie tak dawno wchodziłam do poczekalni i byłam przyjmowana. Teraz na wizytę w prywatnym gabinecie czeka się ok. trzech tygodni. Ile w gabinecie, który ma umowę z NFZ? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Kolejka może być spowodowana tym, że na pomoc z NFZ czeka się jeszcze dłużej albo lekarz/lekarka świadczy niskiej jakości usługi.

      1. Chorych nie traktują rządy, tylko system. Placówki medyczne działają w warunkach gospodarki rynkowej. Muszą regulować zobowiązania za sprzęt, media, śmieci. Muszą też spełniać rozliczne wymogi sanitarne, na przykład kupować specjalne pojemniki na odpadki medyczne. Socjalistyczna czapa nic nie musi. Nigdy nie narzeka na niedobór gotówki na swoją działalność, premie i trzynastki wypłacane są zawsze w terminie. Placówkom medycznym jednak płacić nie musi. Albo zapłaci, albo nie, zależnie od kaprysu. Nie zapłacimy bo nie mamy i co nam zrobicie? Ostatnia „reforma” zmuszająca do świadczenia usług medycznych bez gwarancji zwrotu kosztów sprawa, że placówki medyczne zaczynają robić bokami. Oczywiscie można sobie wyobrazić, że państwowa spółka energetyczna będzie szpitalom dostarczać prąd za darmo, a państwowe przedsiębiorstwo gospodarki odpadami będzie pobierać ścieki i odbierać śmieci za darmo, ale to też nie rozwiążę problemu. Zwłaszcza braków kadrowych.

        Przed zapaścią w służbie zdrowia ostrzegano od momentu, gdy tow. Łapiński wywrócił rynkową reformę. Kolejne rządy kitowały, pudrowały i plastrowały i jakoś to było. Teraz jednak przestało. Lekarze działali między młotem, a kowadłem. Stawiali zdrowie i życie pacjenta na szali oszczędności. Gdy stwierdzili, że na większe ustępstwa nie mogą sobie pozwolić — wyjeżdżali. Ci, co zostali, muszą się liczyć z tym, że oni zaoszczędzą, a jak coś pójdzie nie tak, to zajmie się nimi prokuratura. A ponieważ lekarzy wszędzie brakuje, taki gest jak w klinice onkologii to dla nich żadne poświęcenie, bo pracę znajdą bez trudu i z pocałowaniem ręki.

        Tutaj dam ogłoszenie nieomal matrymonialne:
        Poznam wierzącego w to, że koalicja populistyczna rozwiąże problem służby zdrowia.

        1. Szpital w Kołobrzegu ma z tym niepłaceniem ogromny problem. Przyjeżdżają tu turyści, wczasowicze i leczący się w sanatoriach. Gdy zachoruje Niemiec, to po wystawieniu faktury, zapłata wpływa w ciągu 14 dni. Gdy zachoruje ubezpieczony Polak, to bardzo często za te „nadwykonania” nie mogą dostać zapłaty.

          Szpital zbudowano za Gierka. Przeprowadzono w nim remonty, zakupiono sprzęty, prawie w 100%.  Było to możliwe po sprzedaży gruntów przypisanych szpitalowi, hotelu pielęgniarek (10 pieter)  przerobionego na hotel dla turystów!! Najczęściej Niemcy tam pomieszkują, bo i mieszkania są w nim na wynajem. Darowizny od Owsiaka też są widoczne, ale uzupełnianie jest niezbędne. Pomorze Zachodnie to region, gdzie do kościołów chodzi w niedzielę najmniej wiernych. Trochę poniżej 20%. W Kołobrzegu PIS przegrał znacznie, to  pisi w min.zdrowia zablokowali za karę zakup sprzętu do szpitala. A durnoty ciągle na nich głosują.

          Co do wiary, to nie wierzę w cuda!!! 🙂

          Był test: jeśli nie wiesz na jaką partię dać głos, rozwiąż test, my ci podpowiemy jakie  masz poglądy. Chodziło o wybory w maju 2019 r. Wyszło mi, że mam poglądy najbardziej zbliżone do Zandberga (nie uważam go za poważnego faceta), potem do Wiosny, a potem do KE. Zdziwiłam się mocno i z podpowiedzi nie skorzystam :-))))))