Sześćdziesiąt siedem czyli trzy po trzy

Pan Prezydent poczuł, że nadeszła pora. A skoro nadeszła, to zabrał głos i rzekł: Przywykliśmy do dobrobytu, a niekorzystne dla Polski zmiany demograficzne, nadciągają jak tsunami. Stoimy w obliczu zbliżającego się nieuchronnie momentu, kiedy trzeba będzie podejmować decyzje, co do przyszłości systemu emerytalnego w Polsce.

Z równą, a niewykluczone, że większą troską pochylał się nad systemem rok temu: Zasadniczą sprawą jest to, by nie stracić z oczu potrzeby zmian w całości systemu emerytalnego. Mam głęboką nadzieję, że projektowi rządowemu towarzyszy troska o stworzenie jak najkorzystniejszych warunków dla obecnie ubezpieczonych, ale także dla przyszłych emerytów.

O troskę, z jaką pochyla się nad problemem pan Premier, a wraz z nim całe PO nie ma potrzeby się troskać, ponieważ troska Premiera i PO jest tak głęboka, że sama Platforma dna nie sięga i potrzebuje wsparcia.

Opozycja powinna przynajmniej po cichu wspierać projekt przesunięcia wieku emerytalnego. Jeśli bowiem w przyszłości przejmie władzę, a reforma nie zostanie wprowadzona, spotka się z ogromnym problemem, jak ratować wypłaty dla starszych ludzi – powiedział w TOK FM Rafał Grupiński, polityk Platformy. O co chodzi? Okazuje się (sic!), że społeczeństwo polskie starzeje się, a dzieci rodzi się za mało. Nie będzie więc komu robić na emerytów. To jest to tsunami, które z bogatych emerytów teraz nagle zrobi nędzarzy później. Z tego względu należy szybko „coś” zrobić. I czynniki partyjno-rządowe nawet wiedzą „co”.

Jest jednak pewien problem, żeby nie rzec szkopuł. O tym, że obecny system nie wydoli, że splajtuje, że nie jest w stanie zapewnić godziwych emerytur wiadomo było od dawna. Wiadomo było, że społeczeństwo polskie starzeje się, a dzieci rodzi się coraz mniej, więc system emerytalny opierający się na solidaryzmie społecznym – ci co pracują składają się na tych, którzy nie pracują – nie sprosta wymaganiom i musi prędzej czy później splajtować. Co więc w tej sytuacji należy zrobić? To oczywista oczywistość – uniezależnić emerytury od demografii! Do takich wniosków doszli politycy ponad dziesięć lat temu i wprowadzili reformę emerytalną – utworzyli tak zwane Otwarte Fundusze Emerytalne. Tusk Donald Franciszek pełnił w tym czasie funkcję wicemarszałka Senatu z ramienia popierającej rząd Unii Wolności.

Żaden nowo wprowadzony system nie działa od razu poprawnie. Przez te lata jednak niewiele poprawiono. Aż do teraz. Po 11 (słownie: jedenastu) latach okazało się, że pieniądze, które pracownicy odkładają na swoich prywatnych kontach… zadłużają państwo! Aż dziw bierze, że za to odkrycie nikt dotąd nie otrzymał Nobla, choć bardziej by tu pasowała nagroda Lenina. Rząd przystąpił więc do demontażu systemu, czyli… reformy emerytalnej. Najpierw przekierował większą część strumienia pieniędzy do worka bez dna, jakim jest system emerytalny w obecnej postaci. Teraz nadszedł czas na drugi etap. Zapoczątkował go minister finansów tańcem wokół zgromadzonego w OFE kapitału.

Gdy już jedyny sensowny i logiczny system został zdemontowany stając się ekonomicznie nieefektywny, rząd i Prezydent odkryli, że obecny system nie udźwignie stojących przed nim zadań. Pochylili się więc z troską nad przyszłością milionów Polaków i zaproponowali im… by nadal robili na to, co im nie zapewni niczego, tyle, że dłużej. Bowiem rządzący mają świadomość, że to rozwiązanie nie załatwi żadnego problemu. Mówiła o tym (w zawoalowany sposób) w radio Tok FM posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. Z Jej słów wynikało jednoznacznie, że jedynie podniesienie wieku emerytalnego do poziomu, który statystycznie dożywa nie więcej niż – powiedzmy – 20% społeczeństwa da szansę na jakie takie emerytury.

Teraz już chyba nikt nie ma wątpliwości, na własnej skórze przekonując się, na czym polegają te zapowiadane przez Premiera z regularnością zegara atomowego „twarde”, „odważne”, „niepopularne” reformy, które ciągle przed nami. Otóż polegają w głównej mierze na demontowaniu długofalowych, działających rozwiązań i pospiesznym kleceniu doraźnych. Nie od rzeczy będzie więc – parafrazując słowa piosenki Młynarskiego – zapytać „z tego miejsca”: zostało wam jeszcze coś do spieprzenia, panowie?

Dodaj komentarz