Szczypta się

A to było tak:
Jana uszczypnął rak,
Potem nastąpiła zmiana
I to rak szczypnął Jana.
Potem zaszły trzy zmiany,
I znów Jan był szczypany.
Tu rodzi się pytanie
Zdołasz odpowiedzieć na nie?
Zachodziły liczne zmiany.
Ile razy rak był szczypany?

Andrzej Morozowski prowadzi program „Tak jest”. Coraz częściej jednak ‚prowadzi’ okazuje się określeniem bardzo na wyrost. Gdy jednym z gości jest członek ugrupowania rządzącego, a drugim ktoś z opozycji najpierw pada pytanie adresowane do przedstawiciela władzy. Potem głos zabiera przedstawiciel władzy. Następnie na kolejne ważne pytanie odpowiada przedstawiciel władzy. Gdy wreszcie głos zabiera ktoś z opozycji przedstawiciel władzy dogaduje, przerywa, mówi jednocześnie z nim bez żadnej reakcji ze strony Morozowskiego. Zjawisko nasila się, gdy opozycję reprezentuje kobieta. Choć jazgot robi się nie do wytrzymania prowadzący wydaje się niczego nie słyszeć pogrążony w letargu. Nagle ocyka się i dołącza do chóru przeważnie tylko po to, by rycząc najgłośniej zwrócić przedstawicielowi opozycji uwagę, że nie należy mówić jednocześnie z przedstawicielem władzy. Po czym oddaje mu głos. Inne programy jak „Kawa na ławę”, „Loża prasowa”, „Fakty po faktach” miewają podobną formułę.

Takie zwyczaje nie panują wszędzie. Bywają programy, w których prowadzący nie ryczy „przepraszam bardzo” wchodząc rozmówcy w słowo, w których rozmówcy nie przerywają sobie wzajemnie nawet wtedy, gdy wygadują piramidalne bzdury. Pozwalają wypowiedzieć się rozmówcy i dopiero wtedy prostują nieścisłości lub ripostują. Być może ma to związek z zasadą, że jaki pan, taki kram. Jeśli prowadzący nie przestrzega i nie egzekwuje reguł, to goście także je lekceważą. Oczywiście do zadań prowadzącego nie należy wychowywanie gości, uczenie manier, pouczanie i strofowanie. Powinien jednak pamiętać, że zaprosił ich do studia po to, żeby z nimi porozmawiać, poznać ich opinie. Dlatego mógłby przynajmniej udawać, że interesuje go to, co mają do powiedzenia. Do zadań gospodarza należy także dbanie o porządek i przestrzeganie zasad. Niestety, w serwującej prawdę całą dobę telewizji rozmów jak na lekarstwo, za to kłótnie i przepychanki słowne zdarzają się nagminnie. A szkoda, bo nie wszystkim widzą, jak zwykł mawiać Morozowski, to się podoba.

Jak grom z jasnego nieba gruchnęła przyjęta przez wielu z niedowierzaniem wieść, że Poniedziałek już od wtorku poszukuje kota w worku. Teraz okazało się, że był to fałszywy alarm, klasyczny fake news, ponieważ nie Poniedziałek, lecz Tusk i nie od wtorku, lecz od soboty. Nieścisłą informację sprostował portal dziennik.pl:

W grudniu zeszłego roku pośpiesznie ściągano do Polski rodaków z Wielkiej Brytanii, gdzie szalał nowy, brytyjski wariant koronawirusa. Przez większość stycznia przedstawiciele ministerstwa zapewniali, że brytyjskiego wariantu w Polsce nie ma. 21 stycznia ogłoszono, że jest, ale dopiero kilka dni później rozpoczęto badania na większą skalę. Od poniedziałku [25.01.2021] ruszają badania w sieci laboratoriów, one są koordynowane przez ośrodek w Małopolsce pod kierownictwem profesora Krzysztofa Pyrcia, do którego inne ośrodki z całego kraju będą wysyłały pozytywny materiał genetyczny, który będzie podstawą sekwencjonowania genomu wirusazapowiedział Niedzielski. W połowie lutego potwierdzono osiem przypadków. W połowie marca brytyjski wariant odpowiadał już za 60% zakażeń. W kwietniu poinformowano o pojawieniu się w Europie indyjskiej mutacji, zwanej deltą, jeszcze bardziej zaraźliwej niż brytyjska, której nadano kryptonim alfa. Niedługo później pojawiła się wersja delta plus.

Gdy dziś pojawia się rzecznik ministerstwa zdrowia i opowiada dokładnie to samo, co w styczniu, że nowej odmiany praktycznie w Polsce jeszcze nie ma, że potwierdzono dopiero kilka przypadków, to trudno oprzeć się wrażeniu déjà vu. Wrażenie samo w sobie nie jest takie złe. Problem polega na tym, że wtedy konsekwencje niefrasobliwości i krótkowzroczności okazały się śmiercionośne. Dziennie umierało ponad 500 osób na covid19 i „choroby towarzyszące”. Ilu zmarło bo nie otrzymało w porę pomocy wiedzą grabarze. Jak wygląda ten tragiczny bilans ilustrują dane GUS. Jedne z najtragiczniejszych tygodni wyglądały tak:

Tydzień →
zgony↓
T10 T11 T12 T13 T14 T15 T16 T17 T18
2019 r. 8 388 8 183 8 025 7 795 7 783 7 699 7 730 8 082 7 485
2021 r. 10 826 11 552 12 597 13 821 13 783 12 780 11 977 11 038 10 006

Dziś znowu, jak w styczniu, według władzy nie ma się czym przejmować, ponieważ wszystko jest relatywne i panta rhei. To jest kwestia do czego porównamy to szerzenie się [odmiany delta] czyli szerzenie się wirusa w Polsce. Jeżeli porównamy do Wielkiej Brytanii, Portugalii czy Rosji to rzeczywiście u nas jest znikoma ilość przypadków wariantu delta. My w tej chwili mamy od początku odnotowanych zakażeń, czyli od pierwszej siostry kalkutanki, która przyjechała do Polski dwa miesiące temu 113 odnotowanych przypadków, więc porównując to do innych państw na pewno nie jest to dużo. Zaiste nie jest to dużo zważywszy, że sposób na walkę z chorobą zaproponowany swego czasu przez byłego prezydenta Lecha Wałęsę — „stłucz pan termometr nie będziesz pan miał gorączki” — twórczo zaadoptowano na potrzeby epidemii. Aby nie siać paniki i mieć wyniki zgodne z oczekiwaniami nie bada się potencjalnie zakażonych, lecz wyłącznie tych, którzy wykazują objawy. A ponieważ sekwencjonowanie wirusa, czyli badanie którą odmianą chory jest zakażony, trwa tydzień i dłużej, więc… nasza chata z kraja i nic nam nie grozi.

Wirusy zawsze mutują i nowe warianty pojawiają się regularnie. Właśnie dlatego co rok przygotowywana jest nowa szczepionka przeciw grypie. Jak bardzo krótkowzroczna jest polityka władzy świadczy fakt, że ministerstwo dopiero teraz, pod koniec czerwca, postanowiło zainwestować w laboratoria! W tej chwili realizując ten podstawowy priorytet walki z pandemią, jakim jest sekwencjonowanie wirusa, identyfikowanie mutacji, będziemy na taką skalę wielomilionową inwestować w laboratoria — oznajmił z dumą mini ster Niedzielski. Dzięki tej, wartej 6 i pół miliona złotych inwestycji już za dwa miesiące będzie można sekwencjonować wszystko co w ręce wpadnie. Będziemy mogli sekwencjonować wszystkie przypadki nowych zakażeń, bo mając tę liczbę na poziomie 250 zakażeń to, jak szybko sobie podliczymy, to jesteśmy w granicy poniżej 2000, co oznacza, że spokojnie będziemy mogli sekwencjonować tak naprawdę wszystkie przypadki zakażeń w Polsce.

Rozsądek podpowiada, że zamiast porównywać poziom zakażeń do Wielkiej Brytanii, Portugalii czy Rosji tylko po to, by wykazać jak w Polsce jest dobrze, należy przyjąć, że wkrótce ta odmiana będzie dominująca i podjąć stosowane kroki. Niestety, wszystko wskazuje na to, że powtórzy się scenariusz wiosenny. Wtedy też najpierw bagatelizowano zagrożenie, a potem obarczano odpowiedzialnością za tragiczną sytuację społeczeństwo, które kontestowało nie mające umocowania prawnego zalecenia i restrykcje. To, znajdując odzwierciedlenie w sondażach, utwierdza w przekonaniu, że zdrowie i bezpieczeństwo narodu nareszcie znajduje się we właściwych rękach.

Mądry uczy się na cudzych błędach. Głupi nawet na własnych nie potrafi. Jak to możliwe, że w XXI wieku wciąż aktualne pozostaje spostrzeżenie sprzed bez mała pięciuset lat, że Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi? Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, czy odpowiedzialność za głupotę ponosi ten, kto nie potrafi, czy raczej ten, kto mu powierzył swoje życie i zdrowie.

Dodaj komentarz